W Radzie Europejskiej trwają przepychanki, by podzielić najlepsze "fuchy" dla znanych, europejskich polityków, ale te ustalenia idą z wielkim mozołem. Główną przeszkodą do porozumienia jest forsowanie na szefa Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa, który ma "przechlapane" w krajach Europy Środkowowschodniej, w tym w Polsce, a dodatkowo w paru jeszcze innych krajach, jak Włochy, Litwa, Estonia, Irlandia, Chorwacja. Głównymi orędownikami holenderskiego polityka są Niemcy i Francuzi, Holandia i Hiszpania. Nawet gdyby te 4 kraje rzeczywiście popierały Timmermansa, to co z całą resztą, co z demokracją, która powinna decydować o takich wyborach? Kolejny raz przekonamy się, że to nie demokracja rządzi, ale silniejsi, którzy "wiedzą lepiej" i będą tak długo "mieszać" unijnymi interesami, aż słabsi ulegną?
Organizatorem wyżej opisanych negocjacji jest Donald Tusk, który prawdopodobnie dostał do zrealizowania zadanie, by Timmerans został szefem KE, a po cichu "mówi się", że Tusk przy takim rozstrzygnięciu może zostać szefem Europejskiej Partii Ludowej. Taki szefowanie to też niezła "fucha", tym bardziej, że szanse na polityczne sukcesy w Polsce D.Tuska wydają się być coraz mniejsze. Czy kolejny raz okaże się, że Polska Polską, a "prestiżowe" stanowisko to obowiązek, który nakazuje, by Ojczyzna jeszcze poczekała na powrót tego, który Polskę ma "ratować" przed PiS-em?