Termin wyborów tuż, tuż, a na opozycji "mizeria", od poprzedniej klęski wyborczej nic się nie zmieniło w ich myśleniu. Ze środowej dyskusji w poranku radia TOK FM wynika, że opozycja nie zrobiła nic szczególnego, co mogłoby jej nadwątlony wizerunek poprawić, a liberalne towarzystwo dopiero teraz zdało sobie z tego sprawę. Dopiero teraz ich olśniło, na półtora tygodnia przed wyborami? Gdzieście byli przez cztery lata, kiedy również w studio TOK FM opowiadano różne bzdury o działaniach obecnego rządu, m.in. o marnowaniu pieniędzy na opiekę socjalną, gdzie gadano o szykanowaniu osób spod znaku LGBT, gdzie głoszono, że pedofilia to przede wszystkim problem Kościoła, itd., itp., choć było wiadome, że znaczna część społeczeństwa ma zupełnie inne zdanie na te sprawy. Dopiero teraz zauważono, że przeciętnych obywateli bardziej interesują ich własne sprawy, niż rzekomo zagrożona demokracja, "wolne" sądy i los nadzwyczajnej, sędziowskiej kasty, która zabiega o własne przywileje. Organizacje LGBT walczą o prawa do zawierania homoseksualnych małżeństw, a także o prawo do adopcji dzieci, co szczególnie bulwersuje nasze społeczeństwo, ale nie liberałów, którzy dla pozyskania głosów homoseksualistów sprzyjają ich postulatom, mamy więc niesławną kartę LGBT, którą podpisał warszawski samorząd, a także nieformalnie składane obietnice, co do możliwości zawierania związków małżeńskich i prawa do adopcji dzieci. Wszystko to ma się spełnić, ale po wyborach, kiedy opozycja odzyska władzę nad krajem. Tylko, czy taki wynik wyborów właśnie będzie?
Zastanawia mnie szczególna nieudolność działań opozycji i brak wyciągania wniosków z popełnianych błędów. Wystarczy tu wspomnieć chociażby walkę z Kościołem przez promocję filmów robionych na zamówienie, niesławne "wykłady" D.Tuska, wolty Schetyny, który poglądy zmienia częściej, niż rękawiczki, ani bratanie się PO z lewicą, a wszystko tylko po to, by odsunąć PiS od władzy. Dlaczego to wszystko tak nieudolnie robią? Dlaczego podważają definicję małżeństwa i rodziny, choć jest to ściśle określone prawnymi przepisami? Ulegli ideologii gender, która m.in. kwestionuje tradycyjne pojęcie płci głosząc, że płeć nie jest definiowana przez biologię, ale kulturę? Nie wiedzą, że ta ideologia jest groźniejsza od ideologii marksistowskiej i faszystowskiej, które takie mocne piętno odcisnęły na losach narodów znacznej części nie tyko Europy, ale i całego świata? Często jesteśmy przekonywani, że genderowej ideologii nie ma, że to czysty wymysł konserwatystów, ale istnienia tej ideologii dowodzą chociażby liczne katedry "gender studies" na naszych uniwersytetach, o istnieniu których jeszcze niedawno społeczeństwo nic nie wiedziało.
W ostatnich dniach opozycyjna propaganda mnoży nieudane spektakle, które tylko ją ośmieszają. Były minister PO, Budka publicznie głosi nieprawdę o zasadach finansowania leczenia przez NFZ, choć powinien wiedzieć, że bardzo łatwo można było sprawdzić jego "rewelacje". "Profesorowie", J.Stuhr i W.Sadurski obrażają miliony wyborców PiS nazywając ich potomkami chłopów pańszczyźnianych i plebsem, pokazując tym samym prawdziwe oblicze opozycyjnej "elity". Wysocy przedstawiciele tej "elity", byli prezydenci i paru wspierających ich "intelektualistów", piszą list do opozycji, by nie konkurowali z kandydatami trzech głównych bloków opozycyjnych, bo sprawa jest tak poważna, że o prawdziwej demokracji na chwilę trzeba zapomnieć. O zbuntowanych dyplomatach piszących co trochę swoje protest songi, o "nawiedzonych" artystach, którzy mylą swoje powołanie z działalnością polityczną, o "obiektywnych" mediach i dziennikarzach można już nie pisać, przypominają nam o sobie każdego dnia.
Opozycja jest "chora" na władzę, aż tak, że nie wie, co robi. I tylko niektórzy na opozycji dopiero teraz odkryli, że nie tylko lewacko-liberalni wyborcy głosują. Liberałowie zapomnieli, że wybory nie są organizowane dla idiotów? Na liberałów padł wielki strach, że ludzie mają dosyć ich machlojek i w znacznej części zechcą zagłosować na kogoś innego. Za nieco ponad tydzień dowiemy się, jak będzie.
