dlaczego kieł-basa, a nie ząb tenora? przeczy-szczenie, a nie twierdzi pies? b-londyn a nie b-berlin? tuli-pan a nie pieści chłop?
Jakiś czas temu mąż wyciągnął od mamy z półki i położył na półce u nas książkę Tuwima "Pegaz dęba". A że mężczyźni nieco niedbali są, położył książkę krzywo. Stare i nieco zniszczone tomiszcze wyginało się niezdrowo, zdjęłam je, żeby ustawić w jakiejś wygodniejszej pozycji. Jak zdjęłam, tak zaczęłam kartkować. I trafiłam na taki fragment o kalamburach: "Pierwszym "fachowym" słowoigrcą był u nas, współtwórcą gier słownych na dużą skalę, był u nas Alojzy Żółkowski, który ich w swym Momusie setki zamieścił:
Strudzony pod-różą spoczywa. Szal-bierz z pani. Nasz kraj-czy zbogaci się? Pod Grodnem nie-Men płynie. [...] Pałasz tylko do obrony wolności. Paw-ła-będzie gonił. Jaś-nie-oświecony kupi-dynie. Nie potrzebna to-poli-tyka. Nie posła-nie zdatny itd, itd.
Można w układaniu tych jednobrzmieńców dojść do obsesji, jak dochodzili najrozsądniejsi skądinąd ludzie przy wymyślaniu idiotycznych zapytań: dlaczego kieł-basa, a nie ząb tenora? przeczy-szczenie, a nie twierdzi pies? b-londyn a nie b-berlin? tuli-pan a nie pieści chłop?" Właściwie zrobiło mi się nieco przykro, gdy przeczytałam o idiotycznych zapytaniach. No bo człowiek dumny z kalambura, a tu nie dość, że ludzie na niego jak na kosmitę patrzą, to jeszcze w książkach nazywają obiekt dumy idiotycznym. Ale, że miękkie serce mam, to skłonna jestem nie tylko wybaczyć Tuwimowi, ale jeszcze zamiast odkładać książkę na półkę, zatrzymać ją na podorędziu i kartkować co czas jakiś. Czego i Państwu życzę. Julian Tuwim, Pegaz dęba, Czytelnik 1950, s. 256-257.
Inne tematy w dziale Kultura