Kto zyska najwięcej zwolenników? Jakie poglądy i zdarzenia przekładają się jakim stopniu na procenty poparcia? Jakie kto popełnił błędy w kampanii? Kto komu "przekaże" poparcie w drugiej turze? Im bliżej wyborów, tym częściej stawiane są tego typu pytania. Mam nieodparte wrażenie że stawiający je ludzie udają że w tej kampanii chodzi o jakieś merytoryczne spory. Po cichu zaś przyznają rację specjalistom od marketingu, głoszącym że w debacie publicznej toczonej przy okazji wyborów chodzi głównie o to, kto kogo wyprowadzi z równowagi. Patrząc na to trochę z boku mam wrażenie że oglądam jakiś błazeński teatr.
Ja jednak postanowiłem potraktować wybory poważnie. Nie dysponuję żadnymi badaniami na poparcie swych tez (nawiasem mówiąc wydaje mi się, że mądrzący się w mediach socjologowie też takowych nie mają). Opieram się na swoim rozumieniu rzeczywistości. Na ile ono jest zgodne z myśleniem większości moich rodaków przekonamy się za dwa tygodnie.
Wybieramy Prezydenta
Zgodnie z Konstytucją "Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej jest najwyższym przedstawicielem Rzeczypospolitej Polskiej i gwarantem ciągłości władzy państwowej".Z prawniczego na nasz: wybieramy swojego reprezentanta. Ani Lecha Wałęsy, ani Aleksandra Kwaśniewskiego nie darzyłem sympatią. Ale oni byli także moimi reprezentantami. Jestem pewien, że w Polsce jest mnóstwo ludzi bardziej godnych, mądrych, z lepszą prezencją i większymi zaletami charakteru – zarówno od tych dwóch wspomnianych, jak i Lecha Kaczyńskiego czy kogokolwiek z obecnych kandydatów. Obowiązujące reguły demokracji sprawiły że kandydaci są tacy jacy są i między nimi mamy wybrać. Oczywiście że każdy z nas woli, gdy jego reprezentant przynajmniej podziela wyznawany system wartości. I to jest (lub przynajmniej powinno być) głównym kryterium podziału na grupy zwolenników.
Plebiscyt
Wybory to także okazja dla zademonstrowania swoich poglądów. Jeśli ktoś uważa, że w Polsce jest zbyt mało liberalizmu, to może głosować na Janusza Korwina Mike. Wrogowie kapitalizmu mają za reprezentanta Bogusława Ziętka. Przeciwnicy "układu okrągłego stołu" mogą wskazać Kornela Morawieckiego. Jednak nie jest przypadkiem, że najpoważniejsi kandydaci nie prezentują tak wyrazistych poglądów. W Polsce nie toczy się żadna wojna, a konflikty ideologiczne czy konflikty interesów (jakby to ujęli marksiści: konflikty klasowe) nie są dość silne, by wokół nich zmobilizować połowę aktywnej części społeczeństwa. Dlatego nawet głosowanie według kryteriów estetycznych w wyborach prezydenckich nie wydaje mi się czymś złym (inaczej niż w wyborach samorządowych lub parlamentarnych).
Co jest istotą podziałów?
Porównując poglądy dwóch głównych kandydatów trudno wskazać na jakiś zasadnicze różnice. Patrząc na ich sposób bycia także widzimy zalety i wady po obu stronach. Ostatnie wpadki Komorowskiego są dość kompromitujące. Ale jego przeciwników proszę o szczerą odpowiedź: czy gdyby ich nie było, to czy głosowaliby na niego? Ja z pewnością nie. Nawet gdyby był chodzącą doskonałością! Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie wydaje mi się kluczowa do zrozumienia istoty tych wyborów. W zupełnie naturalny sposób suma osobistych sympatii do poszczególnych kandydatów powoduje utworzenie grup zwolenników. Człowiek nie należący do żadnej z nich, gdy trzyma kartkę do głosowania, musi dokonać wyboru. I przynajmniej dla mnie taki jest prawdziwy sens wyborów. Ja nie będę głosował na Jarosława Kaczyńskiego. Chcę poprzeć ludzi, którzy w nim upatrują swoją nadzieję. W pierwszej turze zamierzam zademonstrować swoje poglądy. A w drugiej przyłączyć się do ludzi z którymi się identyfikuję.
Dlaczego?
Wszystkie te problemy które artykułują bardziej wyraziści kandydaci mają moim zdaniem wspólny mianownik. Wynikają one mianowicie z tego, że nasze państwo zostało urządzone przez pseudoelity odziedziczone po PRL'u zgodnie z własnymi celami i potrzebami. Nieważne jak to nazwiemy: układem, systemem czy jeszcze inaczej. Bez wymiany tych elit nie da się niczego zmienić. Ich ocena jest zapewne podobna. Stąd to histeryczne poparcie kandydata, który wydaje się gwarantem ich interesów. Ma rację B. Ziętek w swej krytyce kapitalizmu, K. Morawiecki w krytyce okrągłego stołu, Janusz Korwin Mike w wołaniu o wolność gospodarczą i ograniczenie omnipotencji państwa. Ale dokonanie zmiany nie jest możliwe poprzez wybór prezydenta nie mającego mocnego zaplecza politycznego. Tylko sytuacja w której zostaną odblokowane możliwości zaangażowania się szerszych sił społecznych może doprowadzić do prawdziwego przełomu. Taka sytuacja może się wytworzyć, gdy prezes PiS będzie musiał opuścić partyjne szeregi, a jego następcy potrafią wykorzystać masowy ruch poparcia.
Inne tematy w dziale Polityka