.... nawet jeśli uznamy ją za zwycięstwo.
Zwycięstwo Jarosława Kaczyńskiego było w zasięgu ręki. Wystarczy rzut oka na analizy wyników, by zauważyć iż w grupach społecznych w których cieszył się on zdecydowanie większym poparciem, była stosunkowo niska frekwencja. Mówi się, że miał on duży elektorat negatywny. Bez wątpienia. Ale ilu ludzi go poparło tylko z powodu działań PO i ich kandydata? Nawet zwolennicy PiS (do których się zaliczam) nie musieli głosować na niego z pełnym przekonaniem. On mnie w żaden sposób nie przekonał do tego iż to zwycięstwo jest mu potrzebne. Że ma wizję nowego otwarcia. Że chce zrobić coś ważnego. Brakło mu wyrazistości i odwagi. Podjął grę na zasadach przeciwnika. Oni wystawili nijakiego kandydata budując kolorowy wizerunek pasujący wszystkim. Kaczyński też zaczął być nijaki. To go wystawiało na zarzuty fałszu. Bo on bynajmniej nijaki nigdy nie był i mam nadzieję że nie będzie.
A można było inaczej.
-
Mówił o "dobrobycie dla wszystkich" i powrocie do zasad wolności gospodarczej. Gdyby nie poprzestał na hasłach, ale przedstawił kompletną wizję realizacji w Polsce zapisanej w Konstytucji społecznej gospodarki rynkowej, zyskałby moje pełne poparcie i oddanie. Sądzę że takich ludzi byłoby więcej. Gdyby w tej wizji pokazał jasno miejsce dla wykluczonych i marginalizowanych - może udałoby się ich zaktywizować.
-
W swym przemówieniu do Rosjan mówił o pojednaniu w prawdzie. A takiego przemówienia do Polaków zabrakło. Z obawy przed polityczną nagonką prawdę przemilczał, a w tej sytuacji zapewnienia o pojednaniu brzmiały fałszywie. Gdyby odważnie zacytował wiersz J. M. Rymkiewicza i odnosząc się do niego powiedział iż od dzisiaj będzie się do opisanej sytuacji odnosił w czasie przeszłym, mając nadzieję iż początek jego prezydentury będzie wymagał bardziej optymistycznego wiersza - byłby autentyczny.
-
Stając twardo na stanowisku minimalizacji państwa z uwzględnieniem jego pomocniczości (wzorem Pawlaka) uniknąłby konieczności mącenia w kwestiach światopoglądowych. Wówczas jego deklaracja wierności wierze katolickiej byłaby naturalna i budziła szacunek bez obaw niewierzących.
Gdyby prowadząc taką kampanię przegrał nawet bardziej wyraźnie - to i tak pozostałoby silne zaplecze ludzi go popierających. Teraz ma za sobą raczej pospolite ruszenie, które nie będzie nic warte za rok. O ile oczywiście PO uda się utrzymać przez ten czas obraz Polski której się kryzys nie ima. A że ten obraz jest fałszywy - to i kryzys gdy już zacznie się imać może być trudniejszy do przezwyciężenia. Liczenie więc na to że PO się skompromituje jest głupotą. Stała się szkoda i trzeba wyciągnąć wnioski. Tylko wówczas można liczyć na jakiekolwiek pozytywne skutki tej porażki.
Inne tematy w dziale Polityka