Nasza mediokracja ma poważny defekt, który sprawia iż nie stanowi ona ładu demokratycznego. Normalnie media kontrolują władzę, publikując informacje i komentarze dotyczące jej działań. Konkurując zaś między sobą wchodzą w spory w których arbitrem jest społeczeństwo. Dodatkowo funkcjonują instytucje dbające o to, by treści ukazujące się w mediach nie naruszały pewnych standardów.
W Polsce wspomniane instytucje nie funkcjonują, zaś segmentacja odbiorców i ignorowanie (w najlepszym razie) krytyków skutkuje brakiem odpowiedzialności za słowo. Naturalnym zjawiskiem jest więc zanikanie funkcji informacyjnej (rozumianej jako służba prawdzie) na rzecz propagandy i rozrywki (najczęściej dwa w jednym). Polityka jest pokazywana jako świat waśni i intryg, bo to jest medialne. Nawet jeśli pojawiają się refleksyjne teksty, rzadko ich celem jest poszukiwanie dobra wspólnego.
Realni ludzie z realnymi problemami
Rola szarego człowieka jest w takiej mediokracji ściśle określona. Skoro nie można budować społeczeństwa obywatelskiego wokół państwa rozumianego jako dobro wspólne, potrzebne są inne narzędzia integracyjne. Bardzo medialna jest tu troska o człowieka. Żałosny widok premiera łażącego z zatroskaniem po wałach przeciwpowodziowych i pochylającego się nad krzywdą powodzian sprzedaje się przecież lepiej niż premier pracujący nad znalezieniem rozwiązań gospodarczych adekwatnych do trudnej sytuacji w jakiej znalazł się nasz kraj.
Exclusive
W tym układzie wykształciły się elity ludzi niekompetentnych a nierzadko podłych i głupich. Paniczny strach musi u nich budzić konieczność podjęcia rywalizacji z plebsem, od którego różni ich jedynie bardziej wykształcony język i lepsze ciuchy. Odkąd Andrzej Lepper nabrał ogłady - nawet te atuty stały się wątpliwe. Wejście na salony nowobogackich (nawet ze sztucznym penisem i świńskim ryjem) może przynieść obustronne korzyści. Pozwoli zbudować elity silne nie kulturą, wiedzą i szlachetnością, ale odgrodzone od reszty barierą ekonomiczną. Ten trend na zachodzie jest już tak silny iż pojawia się nowoczesna segregacja rasowa. Domy, ulice, dzielnice, przedziały w pociągach etc są oznaczane jako exclusive.Tylko dla wybranych? Nur für Exklusiv?. W każdym razie gołodupcom wstęp wzbroniony.
Witamy w raju
Oczywiście te elity nie mają jednorodnych poglądów. Nie są to też ludzie pozbawieni ambicjizbawiania świata. Dlatego pojawiają się szanse dla ludzi władzy, którzy zechcieli by realizować projekty elity. Jest jednak warunek: nie wolno patrzeć na władzę z perspektywy ludzi nie stanowiących elity, a przede wszystkim nie wolno zachowywać się jako oni.
Zdrada Jarosława Kaczyńskiego
Z tej perspektywy widać jak wielki błąd popełnił Jarosław Kaczyński. Mówienie o Polsce solidarnej, czy udziale wszystkich w wypracowywanym dobrobycie mogło by mieścić się w wizjach części elit. Nawet domaganie się wyjaśnienia tragedii smoleńskiej byłoby do zaakceptowania. Wszak mieści się to w konwencji zatroskania. Ale mówienie tego językiem ulicy? To jest niewybaczalne.W ostatniej "Rzeczpospolitej" ukazał się tekst Pawła Lisickiego "Droga ku przepaści". Autor zachowuje się jak porzucona panienka. Nie próbuje wzorem swoich kolegów usprawiedliwiać 'świńskiego ryja' 'agresją' Kaczyńskiego. Przeciwnie. To dla Kaczyńskiego próbuje znaleźć usprawiedliwienie. I nie znajduje. A tak było blisko! Już był nasz. Mogliśmy w nim pokładać nasze nadzieje. Ale niestety - słoma z butów wyłazi. Cóż robić - postępowa część salonu musi się pogodzić z tą bolesną stratą.
Co dalej?
Swym niewybaczalnym wybrykiem Kaczyński raczej na stałe postawił się poza nawiasem reglamentowanej demokracji. Jego przyszłość polityczna nie zależy więc jedynie od mobilizacji ludzi wokół swej koncepcji politycznej. Ta mobilizacja musiała by być skierowana przeciw szeroko rozumianym elitom. A to jest raczej niewyobrażalne. Tabuny młodych durniów bez problemu uda się jeszcze raz zmobilizować przeciwburactwu. Nawet gdyby pojawiły się niezbite dowody na to, że to zaniedbania rządu były najważniejszą przyczyną katastrofy, nie będzie to miało najmniejszego znaczenia. Kaczyński pewnie ma rację mówiąc o związku nagonki na Prezydenta z katastrofą. Każdy kto był na wsi dostrzega różnicę między ostrożnością z jaką wozi się ludzi, a tą z jaką wozi się kartofle. Ale 10 kwietnia do Katynia wieziono kartofla. Ludzi którzy tak to postrzegają jest w Polsce wystarczająco dużo, by zapewnić elitom trwanie.
Inne tematy w dziale Polityka