Jedna liczba - cztery afery
Z dniem 1 stycznia 1990 roku wprowadzono na mocy poufnego porozumienia z MFW stały kurs złotówki do dolara. "Strona polska wskazywała na kurs 12 000–14 500 zł za 1 USD, MFW uważał ten poziom za wysoki, ostatecznie przyjęto 9500 zł za 1 USD. MFW opowiadał się za utrzymaniem stałego kursu przez 12 miesięcy (minimum trzy miesiące), strona polska proponowała przyjęcie stałego kursu na czas nieokreślony" [Cecylia Leszczyńska "Zarys historii polskiej bankowości centralnej"]. Usztywnienie kursu wprowadzono równocześnie z realnymi stopami procentowymi. Dzięki temu oprocentowanie depozytów w polskich bankach było wielokrotnie wyższe, niż oprocentowane kredytów w bankach zachodnich. Każdy dolar zamieniony na złotówki i wpłacony na lokatę, mógł po roku dać co najmniej półtora dolara. Zastanawiające jest w tej sytuacji to, że utrzymywanie sztywnego kursu trwało aż półtora roku. Takie działanie stoi to w jaskrawej sprzeczności ze znanym prawem parytetu stóp procentowych, które pokazuje związek między stopami procentowymi a kursem walut. Więc skoro według MFW wystarczyło 3 miesiące - to czyż nie należało później zareagować? A może MFW nie był jedyną stroną zainteresowaną w utrzymywaniu stałych kursów? Jeśli słuszne są podejrzenia wyrażone przez autorów książki "Via Bank i FOZZ. O rabunku finansów Polski", że informacja o utrzymywaniu kursów była wykorzystywana do drenażu polskich finansów - to oznacza że IIIRP została zbudowana na gigantycznym 'przekręcie'.
Aby móc skorzystać na powyższym mechanizmie, poza informacją o stałości kursów potrzebny był odpowiedni kapitał - najlepiej w walutach obcych. Duże, międzynarodowe instytucje finansowe, dysponujące dużym kapitałem, były bardzo zainteresowane w powodzeniu polskich reform. Na dodatek nasz system finansowy nie był połączony z zachodem tak jak teraz. Stanowiło to pewną barierę ochronną. Jednak nie chroniła ona przed naszymi rodzimymi aferzystami. Dlatego wszystkie ówczesne afery, mogące być źródłem 'kapitału początkowego' należy rozpatrywać w tym właśnie kontekście. Spośród najbardziej znanych afer tego czasu można wymienić:
1. Afera FOZZ. Ponieważ Polska była pod koniec lat 80-tych niewypłacalna (choć niestety nigdy oficjalnie nie ogłosiła bankructwa), cena polskiego długu spadała - nawet do kilkunastu centów za dolara. FOZZ powołano po to, by wykupił maksymalnie dużo tego zadłużenia po niskich cenach. Ponieważ takie działanie było nielegalne, FOZZ działał w sposób bardzo nieformalny. Później się okazało, że znacząca część (jeśli nie większość) pieniędzy przekazanych FOZZ posłużyła na sfinansowanie prywatnych biznesów. Sztywny kurs dolara pomógł zwiększyć efektywność tej grabieży.
2. Afera rublowa. Polska miała podpisaną z ZSRR umowę regulującą wymianę bezdewizową (clearing). Jednostką rozliczeniową w tej wymianie był rubel transferowy. Gdyby ta wymiana odbywała się bez naruszania prawa - mogła być dla obu stron korzystna. Jednak wydana ilość zezwoleń na eksport znacznie przekraczała umówione kwoty. Stały kurs dolara usztywnił pośrednio także kurs rubel transferowy/dolar, ułatwiając pośrednictwo w eksporcie z zachodu do ZSRR. Ceny były sprawą drugorzędną, gdyż i tak nadwyżki pokrył polski rząd. Straty z tego tytułu są liczone w miliardach. Istnieją na dodatek przesłanki by twierdzić, że znacząca część tego eksportu odbyła się tylko na papierze!
3. Afera alkoholowa. W roku 1988 spożycie alkoholu wynosiło w Polsce w przeliczeniu na czysty alkohol 7 l/mieszkańca. W roku 1990 spożycie nagle spadło do 6 l, by w roku następnym podskoczyć do 9 l!!! Chwilowe otrzeźwienie? Raczej nie. Gwałtownie wzrosła w tym czasie liczba wypadków spowodowanych pod wpływem alkoholu i liczba przypadków psychozy alkoholowej [http://biurose.sejm.gov.pl/teksty_pdf_92/r-09.pdf]. Skąd więc ten paradoks? W grudniu 1988 zniesiono koncesje i cała. Jednak import alkoholu był nieopłacalny z uwagi ówczesny kurs marki i cenę alkoholu krajowego. Po 1 stycznia 1990 ta sytuacja uległa gwałtownej zmianie. Ruszyła rzeka alkoholu z Niemiec. Aby rodząca się mafia nie miała przy tym żadnych skrupułów, w lipcu 1990 roku zniesiono monopol państwa w hurtowym obrocie alkoholem. Według ostrożnych szacunków straty budżetu wyniosły około 200mln PLN. Afera ta jako jedyna skończyła się próbą osądzenia winnych i postawieniem jednego z urzędników przed Trybunałem Stanu.
4. "Moskiewskie pieniądze". W styczniu 1990 kierownictwo SdRP otrzymało 1 mln 232 tys. dol. amerykańskich oraz 500 mln zł od KGB. Pieniądze były zwracane począwszy od października tego roku. Sprawa wyszła na jaw, gdy napisała o tym rosyjska gazeta. Śledztwo umorzono z uwagi na 'niską szkodliwość społeczną' (!).
Ta lista oczywiście mogłaby być o wiele dłuższa. Podałem tylko te afery które mogły być źródłem znaczącej kumulacji kapitału (głównie przez spółki nomenklaturowe). Kapitał ten mógł być następnie pomnażany z użyciem "oscylatora" znanego z afery "Art B". Być może bohaterowie tej afery (Bagsik i Gąsiorowski) okazali się jedynie zbyt pazerni. A może nie należeli do "rodziny"?
To było świadome działanie
O tym, że istniała świadomość możliwych manipulacji walutą najlepiej świadczy utworzenie funduszu stabilizacyjnego w wysokości 1mld USD. Wiedziano także o przynajmniej niektórych aferach. W czasie rozprawy sądowej dotyczącej afery alkoholowej, były wiceminister zeznał, że zgłaszał problem Leszkowi Balcerowiczowi. Usłyszał w odpowiedzi, że nie rozumie gospodarki rynkowej.
Krytycy programu transformacji zwracali uwagę na zawyżenie kursu dolara oraz podważali w ogóle sens stosowania sztywnego kursu jako "kotwicy antyinflacyjnej". G. Kołodko pisał na ten temat:
"Wracając zaś do kwestii poziomu kursu walutowego, warto - jak się wydaje - podkreślić z całą mocą, że dewaluacja o głębokości wykraczającej poza niezbędne minimum w krótkim okresie nie tylko nie ułatwia rozwiązania kwestii stabilizacji i przemian systemowych, ale może powodować kumulowanie zjawisk inflacji i recesji na wstępie programu, nie bez ujemnych konsekwencji dla jego przebiegu w późniejszym okresie. Toteż, ponieważ ustalenie wyjściowego poziomu kursu walutowego jest w warunkach transformowanej gospodarki postsocjalistycznej niezwykle trudne, za szczególnie ryzykowne można uznać założenie o wykorzystaniu kursu w roli nominalnej kotwicy w programie stabilizacyjnym. Dotyczy to zwłaszcza formy sztywnej relacji wartości waluty krajowej do zagranicznej, tak jak to przyjęto w polskim programie realizowanym od 1990 r."
Koszty niszczenia socjalizmu?
J.E. Stiglitz (laureat nagrody Nobla w ekonomii, były szef doradców prezydenta Clintona, były główny ekonomista Banku Światowego) w swojej książce "Globalizacja" jako główny błąd programów transformacyjnych uznaje liberalizację bez wcześniejszego przygotowania instytucjonalnego. Polska bankowość roku 1990 może być tu doskonałym przykładem.
Banki otrzymały pełną samodzielność (daleko większą niż obecnie). Zlikwidowano plan kredytowy oraz kredyt refinansowy, które dawały kontrolę nad akcją kredytową. Zalecenia bezpiecznościowe NBP nie były obligatoryjne. Inspektor NIK Faltzmann pisał do G. Wójtowicza (ówczesny prezes NBP): "Praktycznie nie istnieje nadzór bankowy ani kontrola banków przez NBP"). Stopy rezerwy obowiązkowej obniżono do 9% (później podniesiono do 30%). Do tego trzeba dodać szalejącą inflację, realne stopy procentowe i brak kompetentnych fachowców potrafiących ocenić ryzyko kredytowe. Obraz dopełnia przekazane bankom zalecenie, by udzielać kredytów podmiotom prywatnym (znane jest pismo Prezesa NBP do dyrektora Banku Handlowego w Warszawie w którym prosi o to aby połowę przyrostu kredytów stanowiły kredyty dla sektora prywatnego i gospodarstw domowych).
Na przełomie lat 1993-1994 w Sejmie miało miejsce dramatyczne wystąpienie prezesa NBP opisujące tragiczne położenie polskich banków. Podjęto kroki zaradcze. Między innymi poprzez emisję obligacji restrukturyzacyjnych dla banków, których wartość w cenach z roku 2005 wyniosła około 13mld PLN. Do tego należy doliczyć 7,6mld USD (także w cenach z 2005 roku) na pokrycie depozytów walutowych, które 'wcięło'.
Finansowe koszty transformacji
Po komunie zostało nam około 40mld USD zadłużenia zagranicznego oraz zadłużenie wewnętrzne w postaci długoterminowych zobowiązań wobec obywateli: książeczek mieszkaniowych, przedpłat na samochody, a przede wszystkim emerytur. Koszty transformacji to nie tylko te 13mld PLN.
Geniusze z rządów Mazowieckiego i Bieleckiego mieli swój wielki wkład także w powstanie dzisiejszych kłopotów z ZUS. Grzegorz Kołodko opisywał te działania następująco:
"wbrew dość powszechnemu, błędnemu przekonaniu - nadmierne obciążenia finansów publicznych i podatników dopłatami do systemu ubezpieczeń społecznych także nie są spuścizną okresu centralnie planowanej gospodarki socjalistycznej, lecz błędów polityki dochodowej i społecznej z początków obecnej dekady. Obawy przed bezrobociem skłoniły ówczesne władze do umożliwienia, a nawet do aktywnego zachęcenia do przechodzenia na wcześniejsze emerytury na szeroką skalę. Niepotrzebnie złagodzone zostały rygory kwalifikowania się do otrzymywania rent inwalidzkich. Rezultatem tych posunięć było lawinowe narastanie liczby emerytów i rencistów przy ogólnej tendencji do obniżania się ich przeciętnego wieku. W Polsce mamy najmłodszych emerytów i rencistów w Europie, a przeciętny wiek przechodzenia do tej grupy społecznej spadł do 55 lat dla kobiet oraz 59 dla mężczyzn. Dodatkowo jeszcze - wskutek postępującej poprawy warunków życia - o około rok wydłużył się przeciętny okres trwania życia. W końcowym efekcie znacznie pogorszył się wskaźnik tzw. uzależnienia demograficznego odzwierciedlający stosunek czynnej zawodowo (i płacącej składki na ubezpieczenia społeczne) grupy ludności do populacji pasywnej, utrzymywanej z rent i emerytur finansowanych poprzez te składki. Narastanie zatem luki finansowej, która musi być pokryta finansowaniem kosztem podatników przez dopłaty z budżetu państwa, zostało przesądzone na początku transformacji, a nie u schyłku poprzedniego systemu. Udział wydatków na te cele w PKB zwiększał się z ledwie 7,1 procent w 1989 roku i 8,1 procent w roku 1990 aż do prawie 15 procent w roku 1993."
Najtrudniej jest oszacować wpływ transformacji na nasze zadłużenie zagraniczne. Wiemy, że z banków znikło co najmniej 5,5mld USD, ale nie wiemy jaką część z tego podprowadzili komuniści. Wiemy, że nasze zadłużenie podskoczyło o około 6mld USD. Wiemy że za ten wzrost odpowiadają częściowo różnice kursowe, a częściowo doliczanie nie spłacanych odsetek. Ale nie wiemy jaki był wpływ działań FOZZ. Znamy wielkość przyrostu rezerw dewizowych oraz saldo w handlu zagranicznym, ale nie wiemy jaki był wpływ handlu przygranicznego oraz wkładów w ramach 'oscylatora'. Próbę bliższego oszacowania tych kwot podejmę w jednym z następnych wpisów.
Nawet bez tego widać jednak że na starcie otrzymaliśmy dług w wysokości około 50mld USD i co najmniej kilkanaście mld PLN. A na dodatek olbrzymi garb świadczeń socjalnych, generujący dług system kreacji pieniądza i trwały deficyt w handlu zagranicznym (który także obciąża konto 'reformatorów').
Inne tematy w dziale Gospodarka