Każdy biznesmen wie, że nawet potencjalne i niepewne przychody mogą być uwzględniane w strategicznym planowaniu.
Polska ma potencjalnie bardzo duże należności związane z reparacjami wojennymi od Niemiec. Ostatnio sprawa odżyła po głośnej opinii ambasadora Niemiec w Polsce (https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-minister-prezydenta-odpowiada-ambasadorowi-niemiec-prosze-si,nId,22454565 ). Zwrócił się do posła Mularczyka słowami: „pański 'raport' i pański aktywizm będą kształtować przyszłość naszych relacji. Ciągłe podziały kreowane przez ludzi takich jak pan, pomagają jedynie Putinowi”. Pierwsza refleksja, jaka przychodzi na myśl po takich słowach, to spostrzeżenie zadziwiającej jednorodności pewnej ponadnarodowej formacji „intelektualnej”. Przecież identyczne słowa mógłby powiedzieć na przykład Michnik czy Tusk. To ciągłe sugerowanie przynależności do jakiejś elity, która ma prawo „kształtować”, „pouczać” i „jednoczyć”…. W Polsce takie „elity” są dość wpływowe. Najbardziej charakterystycznym ich przedstawicielem jest Magdalena Środa (pseudonim „Profesor” https://youtu.be/upKEWiljY3g?si=bgae-7aTMG6mtQha). Jednak to nie jest odosobniony przypadek. Zanim te „elity” zostały w III RP ukształtowane, opisywana powyżej postawa większości Polaków kojarzyła się z pojęciem „niemieckiej buty”. Nic więc dziwnego, że obecnie pojawiają się podejrzenia o niemieckie wpływy (poprzez „soft power”, albo i twardą walutę), których przejawem są okrzyki „do Berlina” pod adresem premiera. Na pewno w niemieckiej kulturze taka pycha jest bardziej naturalna, niż w polskiej. Może dlatego rządy Tuska nie cieszą się dużym poparciem społecznym. Wpływy stojących za nim „elit” są wprawdzie duże, ale nie na tyle mocne, by trwale zmienić mentalność całego społeczeństwa. Chyba zupełnie inaczej sytuacja wygląda u naszego zachodniego sąsiada. Wystarczy, że uzyska możliwości i poczucie siły, by wróciło poczucie cywilizacyjnej misji. Z tego punktu widzenia mamy zadziwiającą ciągłość polityki: od powstania Cesarstwa Niemieckiego pod przywództwem Prus, przez Republikę Weimarską i III Rzeszę po przejęcie „przywództwa” w UE przez Merkel. Dotąd za każdym razem „światłe przywództwo” Niemiec kończyło się dla Europy katastrofą. Teraz też grozi nam klęska związana z zabiegami o „przestrzeń życiową” (obecnie bardziej dla niemieckich korporacji, niż narodu).
Czy to można powstrzymać?
Szansa jest.
I tu wraca kwestia reparacji. Tych bilionów, które wylicza raport posła Mularczyka raczej nie zobaczymy. Jednak można je użyć dla ratowania przyszłości Europy. Ta zawsze będzie niepewna – póki istnieje w niej państwo kontynuujące prusko-hitlerowską politykę. Może więc „nasi przyjaciele” zza Buga raczyliby wrócić do czasów sprzed Fryderyka III? Państwa niemieckie, nie muszą być prawnym kontynuatorem III Rzeszy, a Polacy będą musieli porzucić marzenia o reparacjach. Wszyscy zaczniemy z czystą kartą i poczuciem, że udało się zrobić coś naprawdę wielkiego.
Inne tematy w dziale Polityka