jurekw jurekw
546
BLOG

Społeczna gospodarka rynkowa. Szansa dla Polski.

jurekw jurekw Gospodarka Obserwuj notkę 4

Krytykując encyklikę „Fides at ratio”, Jan Woleński pisał o obojętności z jaką przyjęto ją wśród uczonych. Można powiedzieć iż dzieło Papieża sytuowano poza ówczesnym paradygmatem szeroko rozumianej nauki.

Jan Woleński poniekąd miał rację. Jan Paweł II porywał tłumy, ale niewielu było uczonych skłonnych pochylić się nad jego pismami. Ale sprawą otwartą pozostaje, czy to wina braku ważkich i oryginalnych treści, czy też istotne przeoczenie mędrców. Moim zdaniem Papież dał nam o wiele więcej niż duszpasterskie nauczanie religijnego przywódcy. Niniejszy tekst poświęcę nauce społecznej Jana Pawła II. W zamierzeniu miała to być obszerniejsza praca, obejmująca zarówno teoretyczne podstawy, jak i propozycje zastosowania papieskiej nauki w praktyce. Chciałem ukończyć to dzieło przed beatyfikacją naszego Papieża (choćby po to, by odreagować rytualne biadolenia: 'kochają lecz nie słuchają'). Okazało się to jednak w tym terminie niewykonalne. Dlatego powstały tekst należy traktować jako szkic obszerniejszej pracy.

 

Nie lękajcie się

 

Wiek dwudziesty był okresem ostrej krytyki filozoficznych spekulacji. Krytyki na tyle skutecznej, że dla współczesnego człowieka wiele ze starożytnych i średniowiecznych pomysłów brzmi niedorzecznie. Nauka i technika rozwija się znakomicie bez rozstrzygania (a nawet poruszania) fundamentalnych kwestii filozoficznych. Filozofia z kolei podzieliła się na dziedziny nieomal całkowicie niezależne. Filozofia analityczna próbowała zbudować podstawy metodologiczne nauki (na co chyba nie było w sumie zapotrzebowania). Wielu filozofów zajęło się jedynie analizą wytworów ludzkiej kultury. Metafizyka przetrwała w kontekście historycznym (kontynuowanie dzieł Wielkich Mistrzów), lub religijnym. Empiryzm „oczyszczony” z metafizycznych naleciałości zdawał się być filozofią nowoczesnych materialistów. Trzeba było naprawdę wielkiej odwagi, by w tej sytuacji ważyć się na jakąś nową syntezę. Ale Jan Paweł II nie bez powodu powtarzał „nie lękajcie się”. Dokonał on rzeczy zaiste niezwykłej. Większość jego dzieł zostało napisane prostym, zrozumiałym dla każdego językiem. Odwołują się one do naszych elementarnych intuicji, powszechnie znanej tradycji lub Biblii. Ale kryją się za tym prostym przekazem przemyślenia, tworzące trwały fundament. Odkrycie tego fundamentu wymaga dogłębnych studiów. Pisząc swoją encyklikę „Fides et ratio”, Papież nie żądał rzeczy niemożliwych. Wiedział, że rozum ożywiony wiarą może objąć kwestie fundamentalne. Wiedział, że to możliwe, gdyż sam tego dokonał.

 

Intelektualna przygoda z Papieżem

 

Personalizm

U początków podróży, na którą chciałbym teraz zaprosić, mamy do czynienia z refleksją na temat istoty człowieczeństwa. Można rozróżnić dwa jego ujęcia:

  1. Kosmologiczne – człowiek jako istota rozumna, część kosmosu / świata.

  2. Personalistyczne – akcentująca nieredukowalność osoby do świata / kosmosu.

Karol Wojtyła rozpoczyna swą refleksję nad człowiekiem od ujęcia personalistycznego. Analizując przeżycia osoby, stara się zgodnie z metodą fenomenologii dotrzeć do rzeczy. Dokonuje w ten sposób integracji "filozofii świadomości" i "filozofii bytu". Idąc śladami Schelera, odkrywa istotne przeoczenie tego filozofa. Pominął on mianowicie w swych rozważaniach kwestię sumienia (zob. Andrzej Półtawski Filozofia Karola Wojtyły a fenomenologia). Dopiero analiza fenomenu sumienia pozwoliła na zmierzenie się z problemem dobra i zła. Przyjęło się uważać, że ocena czynu jest wynikiem obiektywnego wartościowania – odniesienia dokonanych czynów do świata wartości. To według Karola Wojtyły za późno. Trzeba się cofnąć do chwili podejmowania czynu, gdy dobro i zło się rodzi. Następuje wówczas w naszym sumieniu konfrontacja normy z działaniem. Wartość jest rezultatem oceny i polega na konfrontacji z normą, wynikającą z prawdy o dobru. To poprzez czyny stajemy się osobą. Moralnie dobrą (jeśli czynimy dobro) lub moralnie złą (gdy czynimy zło).

W swoim dziele „Osoba i czyn”, Papież nie poprzestaje na analizie człowieka w działaniu. Odkrywa wartość wspólnoty. Wskazuje przy tym na dwa istotne błędy w rozumieniu człowieka jako istoty społecznej. Zarówno postawa indywidualistyczna jak i kolektywistyczna (odpowiadające odpowiednio liberalizmowi i socjalizmowi) są błędne.

 

Nauczanie społeczne

Filozoficzne prace Karola Wojtyły miały zasadniczy wpływ na późniejsze dzieła Jana Pawła II. Jest to także widoczne w trzech encyklikach, zaliczanych do społecznej nauki Kościoła: Laborem exercensSollicitudo rei socialis  i  Centesimus annus. Choć wiele z poruszonych w nich idei jest jedynie przypomnieniem nauczania poprzednich papieży, są także zaskakująco ostre sformułowania dotyczące bieżącej sytuacji społeczno-ekonomicznej. Tematyka ta była także często przedmiotem wygłaszanych homilii i przemówień. Analizując pozostawione przez Papieża dzieła, możemy uzyskać spójny obraz społecznej nauki Kościoła. Do najważniejszych z poruszanych zagadnień należą:

  1. Personalistyczna koncepcja pracy. Imperatyw kategoryczny Kanta w interpretacji Karola Wojtyły brzmiał „Ilekroć w twoim postępowaniu osoba jest przedmiotem działania, tylekroć pamiętaj, że nie możesz jej traktować tylko jako środka do celu, jako narzędzia, ale licz się z tym, że ona sama ma lub bodaj powinna mieć swój cel” [Karol Wojtyła, „Miłość i odpowiedzialność”]. W konsekwencji praca nie może być traktowana jak towar. Należy bowiem zawsze pamiętać o podmiotowości człowieka ją wykonującego. Praca jest ważniejsza od kapitału, z czego wynika konieczność zagwarantowania podmiotowości społeczeństwa ludzi pracy.

  2. Własność prywatna. „Własność prywatna lub pewne dysponowanie dobrami zewnętrznymi dają każdemu przestrzeń koniecznie potrzebną do autonomii osobistej i rodzinnej i należy je uważać za poszerzenie niejako wolności ludzkiej” [Centesimus annus]. Jan Paweł II krytykował socjalistyczne „negowanie tego prawa, jego ograniczanie w imię rzekomej „równości” wszystkich w społeczeństwie”. Nie można jednak absolutyzować prawa własności. „Tradycja chrześcijańska nigdy nie podtrzymywała tego prawa jako absolutnej i nienaruszalnej zasady. Zawsze rozumiała je natomiast w najszerszym kontekście powszechnego prawa wszystkich do korzystania z dóbr całego stworzenia: prawo osobistego posiadania jako podporządkowane prawu powszechnego używania, uniwersalnemu przeznaczeniu dóbr” [Laborem exercens].

  3. Subsydiarność. Zasada subsydiarności została przedstawiona pierwszy raz w encyklice Piusa XI Quadragesimo Anno w roku 1931: „Jest niesprawiedliwością, poważnym złem i zakłóceniem właściwego porządku, jeśli duża i wyższego rzędu organizacja przypisuje sobie funkcje, które skutecznie mogą być wykonywane przez ciała mniejsze i niższego rzędu”.

  4. Pomocniczość: „...co jednostka z własnej inicjatywy i własnymi siłami może zdziałać, tego nie wolno jej wydzierać na rzecz społeczeństwa; podobnie niesprawiedliwością, szkodą społeczną i zakłóceniem ustroju jest zabieranie mniejszym i niższym społecznościom tych zadań, które mogą spełnić, i przekazywanie ich społecznościom większym i wyższym. Każda akcja społeczna ze swego celu i ze swej natury ma charakter pomocniczy; winna pomagać członkom organizmu społecznego, a nie niszczyć ich lub wchłaniać”.

  5. Krytyka państwa opiekuńczego. Krytyka ta wynika wprost z zasady pomocniczości: „Interweniując bezpośrednio i pozbawiając społeczeństwo odpowiedzialności, państwo opiekuńcze powoduje utratę ludzkich energii i przesadny wzrost publicznych struktur, w których – przy ogromnych kosztach – raczej dominuje logika biurokratyczna, aniżeli troska o to, by służyć korzystającym z nich ludziom”.

  6. Solidarność. Jest to postawa („cnota”) moralna i społeczna: „mocna i trwała wola angażowania się na rzecz dobra wspólnego, czyli dobra wszystkich i każdego” [Sollicitudo rei socialis].

  7. Trzecia droga. „Nauka społeczna nie jest jakąś „trzecią drogą” między liberalnym kapitalizmem i marksistowskim kolektywizmem ani jakąś możliwą alternatywą innych, nie tak radykalnie przeciwstawnych wobec siebie rozwiązań: stanowi ona kategorię niezależną”. A jednak – odrzucając ideę trzeciej drogi, jako zadania konstrukcji nowego systemu gospodarczego, Papież de facto wskazuje „trzecią drogę” pomiędzy liberalizmem i socjalizmem. Krytykuje zarówno socjalizm jako „system nadmiernej biurokratycznej centralizacji”, jak i „liberalny indywidualizm”. Alternatywą jest wolność działania we wspólnocie: „prawo do inicjatywy gospodarczej jest ważne nie tylko dla jednostki, ale także dla dobra wspólnego”. Celem przedsiębiorstwa jest „samo jego istnienie jako wspólnoty ludzi, którzy na różny sposób zdążają do zaspokojenia swych podstawowych potrzeb i stanowią szczególną grupę służącą całemu społeczeństwu”. Odpowiadając na pytanie o to, czy klęska komunizmu oznacza triumf kapitalizmu, Papież odpowiada: 'Jeśli mianem „kapitalizmu” określa się system ekonomiczny, który uznaje zasadniczą i pozytywną rolę przedsiębiorstwa, rynku, własności prywatnej i wynikającej z niej odpowiedzialności za środki produkcji, oraz wolnej ludzkiej inicjatywy w dziedzinie gospodarczej, na postawione wyżej pytanie należy z pewnością odpowiedzieć twierdząco, choć może trafniejsze byłoby tu wyrażenie „ekonomia przedsiębiorczości”, „ekonomia rynku” czy po prostu „wolna ekonomia”. Ale jeśli przez „kapitalizm” rozumie się system, w którym wolność gospodarcza nie jest ujęta w ramy systemu prawnego, wprzęgającego ją w służbę integralnej wolności ludzkiej i traktującego jako szczególny wymiar tejże wolności, która ma przede wszystkim charakter etyczny i religijny, to wówczas odpowiedź jest zdecydowanie przecząca.' [Centesimus annus].

  8. Krytyka neoliberalnego, odpersonalizowanego systemu gospodarczego: „koniecznie napiętnować istnienie mechanizmów ekonomicznych finansowych i społecznych, które chociaż są kierowane wolą ludzi, działają w sposób jakby automatyczny, umacniają stan bogactwa jednych i ubóstwa drugich”[Sollicitudo rei socialis]. Alternatywą jest personalizm ekonomiczny, przedsiębiorczość ludzi wolnych: „W ten sposób staje się coraz bardziej oczywista i determinująca rola zdyscyplinowanej i kreatywnej pracy ludzkiej oraz – jako część istotna tej pracy - rola zdolności do inicjatywy i przedsiębiorczości. Ten proces, który w sposób konkretny i jasny ukazuje prawdę o osobie, prawdę nieustannie potwierdzaną przez chrześcijaństwo, zasługuje na uwagę i przychylność. Istotnie, głównym bogactwem człowieka jest wraz z ziemią sam człowiek”.

 

Ekonomia a nauczanie społeczne Kościoła

 

Celem Kościoła nie jest stworzenie doktryny ekonomicznej, a tym bardziej konkretnego programu politycznego. Jednak jego nauczanie powinno być uwzględnione w kształtowaniu ładu gospodarczego. Kiedy ukazała się encyklika „Laborem exercens”, wydawało się iż wpisuje się ona w rodzący się nurt „nowej ekonomii”. Rewolucja naukowo techniczna dawała możliwości realizacji personalizmu ekonomicznego. Mówiono o zajęciu zamiast pracy, humanizacji, konieczności podmiotowego traktowania pracowników. Niestety – później nastąpiło szaleństwo globalizacji, dominacja korporacji i zniewalających systemów finansowych. Guru szalonych architektów neoliberalnej gospodarki, M. Friedman mówił: „dla dyrektorów korporacji istnieje tylko jeden rodzaj odpowiedzialności społecznej: zarabiać dla udziałowców jak najwięcej pieniędzy. Oto ich imperatyw moralny. Menedżerowie, którzy stawiają cele społeczne i ekologiczne ponad zysk, którzy starają się postępować moralnie są, w gruncie rzeczy, niemoralni”.

 

Kryzys

Jednak obecny kryzys skłania do refleksji. Dzisiaj już nikt nie mówi o „końcu historii”, a poglądy zbieżne z nauczaniem Kościoła są coraz powszechniej prezentowane. Nie tylko postrzega się współczesny liberalizm jako błędny, ale też analiza wskazuje iż mamy do czynienia z błędami analogicznymi jak w przypadku socjalizmu. Przede wszystkim w obu tych systemach mamy do czynienia z utopią. Ale to nie wszystko. Niedawno ukazał się znakomity artykuł profesora Macieja Bałtowskiego Kryzys finansowy – od neoliberalizmu do (neo)socjalizmu?, w którym czytamy: „Choć na pierwszy rzut oka koncepcja neoliberalna wydaje się diametralnie odległa od koncepcji socjalistycznej, to w rzeczywistości sprawa ma się inaczej, bowiem na głębszym poziomie, dotyczącym światopoglądowej podstawy gospodarki, występuje istotna analogia miedzy obiema koncepcjami. W [...] wypowiedziach, charakterystycznych dla liberalnej myśli ekonomicznej przełomu XX w. i XXI w. pojawia się bezpodstawnie – podobnie jak w marksistowskich wyobrażeniach dotyczących gospodarki socjalistycznej, o zbytnia ufność w możliwość i zdolność człowieka do kreowania świata wedle własnych wyobrażeń, nadmierny optymizm antropologiczny. Używając określenia F. von Hayeka odnoszonego wcześniej do doktryny socjalistycznej, pojawia się „zgubna pycha rozumu”, a wiec wiara o charakterze utopijnym, że możliwe jest stworzenie w sposób konstruktywistyczny idealnego systemu gospodarczego zapewniającego długookresową stabilność gospodarki i jednocześnie powszechną zasobność materialną”. Dalej autor przytacza więcej krytycznych opinii różnych autorów – od N. Klein po G. Kołodko, które zarzucają przedstawicielom szkoły chicagowskiej myślenie i działanie analogiczne do marksistów. Pojawiają się też konkretne przykłady i zaskakujące analogie (na przykład amerykański FED w roli „omnipotentnego i racjonalnego regulatora – odpowiednika socjalistycznego centralnego planisty”).

 

Kapitał społeczny

W jaki sposób społeczeństwa mogą wyzwolić się spod panowania tego nieludzkiego systemu i uniknąć katastrofy? Problem fasadowej demokracji i sprzedajnych elit, jaki obserwujemy w Polsce nie jest tylko naszym udziałem. W znakomitym filmie „Inside Job” pokazano ten problem z perspektywy amerykańskiej. Wiara w demokratyczne, nie wymuszone przemiany tego systemu jest naiwna. W dzisiejszym świecie rację mają silniejsi. Na szczęście nie chodzi tu o siłę militarną (przynajmniej nie tylko). Istnieją zasoby kapitału, którymi gardzą rządzący, a które mogą stanowić podstawę działania społeczeństw. Jest to kapitał społeczny. Kapitał ten stanowi cechę społeczeństw, która może być wykorzystana dla szeroko rozumianych ekonomicznych korzyści. Na przykład gospodarka oparta na wiedzy (knowledge-based economy) rozwija się dzięki zasobom, które nie dają się bezpośrednio przeliczyć na pieniądze. Mogą to być systemy edukacyjne, czy ośrodki naukowe budujące kapitał intelektualny, ale przede wszystkim struktury społeczne zbudowane na zaufaniu i lojalności. Społeczności budujące sieci powiązań tworzą środowisko rozwoju, w którym niematerialne zasoby stanowią źródło przewagi konkurencyjnej. Taki rozwój jest zgodny naturalną tendencją nazwaną paradygmatem sieciowym (network paradigm). Współczesne społeczeństwo zostało określone mianem społeczeństwa sieci.

Zadziwiające jest to, że analizujący te zjawiska uczeni nie doceniają dwóch podstawowych czynników integracji: rodziny i religii.

Rodzina znalazła się w centrum uwagi Garego Becker'a, który zauważa iż jest to najbardziej efektywne środowisko dla budowy kapitału społecznego. W rodzinie bowiem kapitał ten jest budowany w oparciu o postawy altruistyczne. Świadcząc usługi poza rynkiem, rodziny wytwarzają oszczędności, które umożliwiają koncentrację kapitału i inwestycje. Według tego uczonego rodzina i wolny rynek stanowią dwa filary gospodarki przyszłości.

A co z religią? Teza Andre Malraux'a: „wiek XXI będzie wiekiem religii albo nie będzie go wcale" nadal jest uważana jedynie za wytwór religijnej publicystyki. Zapewne także dlatego, że w nadal dominującej cywilizacji europejskiej religia jest spychana na margines. Jednak trudno zaprzeczyć temu, że jest to potencjalnie wielka siła integrująca.

 

Nowoczesne struktury gospodarcze.

Wyrazem dążenia do wykorzystania kapitału społecznego jest koncepcja biznesu społecznie odpowiedzialnego. Pojawiają się jednak różne bardzo kontrowersyjne interpretacje tego pojęcia. Nie chodzi przecież o to, by przedsiębiorstwo prowadziło działalność poza-biznesową, ani nawet o to, by przeznaczało środki na cele społeczne. Jak podkreśla M. Porter, „samo dawanie pieniędzy jest proste, lecz jeśli do tego sprowadza się społeczne zaangażowanie firmy – to rodzi ono cynizm: u udziałowców, menedżerów i pracowników”. Chodzi o integrację biznesu ze społeczeństwem lokalnym. Taką możliwość dają klastry gospodarcze. Nie bez przyczyny już przed laty klastry zostały uznane za „szansę dla regionów”.

 

Społeczna gospodarka rynkowa

 

Jak pisze Zbigniew Maciaszek w swym znakomitym tekście Społeczna gospodarka rynkowa szansą dla Polski?:W Polsce konieczne jest stworzenie nowej umowy społecznej, jako podstawy definiującej nowe standardy i zasady etyczne.Dalej Autor pisze: Można zaryzykować twierdzenie, że filozofia socjaldemokratyczna wyczerpała swoje możliwości efektywnego stymulowania rozwoju społecznego i ekonomicznego. Z kolei neoliberalizm przeżywa w wielu krajach wyraźny kryzys, przejawiający się coraz większym rozwarstwieniem społecznym i coraz częściej poddawany jest krytyce. Współczesną alternatywą nie jest rynek lub jego brak, nie jest nią również „nowy model” socjalizmu, ale taki model społeczno-ekonomiczny, który łączy wysoką konkurencyjność z konsensusem społecznym. Polski katolicyzm stanowi dla nas ważny element kapitału społecznego, który powinniśmy wykorzystać. Nie można przy tym traktować społecznej nauki Kościoła jako zbiór gotowych rozwiązań. Czeka nas samodzielna praca do wykonania. Musimy sięgnąć do źródeł inspiracji Jana Pawła II: ekonomii ludzkiego działania (szkoła austriacka, szkoła fryburska) oraz personalizmu ekonomicznego. Możemy skorzystać z doświadczeń niemieckich we wdrażaniu społecznej gospodarki rynkowej. Negując liberalną ideologię, nie należy całkowicie rezygnować z dorobku liberalizmu. Dla przykładu teoria sprawiedliwości Rawlsa może być bardzo inspirującą.

 

Niemiecki ordoliberalizm

 

Największą słabością liberalizmu jest abstrahowanie od antropologiczno-socjologicznych uwarunkowań funkcjonowania rynku. Człowiek stara się zdobyć akceptację i sympatię członków wspólnoty. Jesteśmy społecznie zorientowanymi indywidualistami. Dlatego podstawą ustroju państwa powinna być umowa społeczna (zob. J.J. Rousseau), wprowadzająca ład gospodarczy w ramach którego takie postawy mogę się rozwijać. Wolność jednostki podlega ograniczeniu nie tylko tam gdzie zagraża wolności innych (liberalizm), ale również wówczas, gdy zagraża istnieniu wolnościowego ładu gospodarczego.

Gwarantem i organizatorem tego ładu jest państwo. L. Erhard - twórca niemieckiego cudu gospodarczego, pisał: "Państwo nie będzie jednak już nigdy więcej zepchnięte do roli stróża nocnego, gdyż nawet najbardziej wolna gospodarka rynkowa, a w szczególności ona, wymaga istnienia organów władzy o charakterze ustawodawczym i organów pilnujących respektowania prawa. [...] Uznawanie procesu kształtowania się giętkich cen rynkowych w zależności od rozmiarów popytu i podaży jako podstawy wolnościowego ładu społecznego ocenić trzeba jako ciężko ważące niedocenienie, a nawet deformację myślenia o gospodarce rynkowej." [cyt za P. Pysz „Społeczna gospodarka rynkowa” Str 128,129]

Wolny rynek to dla Erharda rynek nabywców końcowych (więcej na ten temat: Piotr Pysz dz.cyt.). Państwo powinno dbać przede wszystkim o stabilność tych cen. Fundamenty społecznej gospodarki rynkowej, to:

- pełne zatrudnienie,

- stabilne ceny,

- dywersyfikacja majątku.

Granice wolności, których przekroczenie upoważnia państwo do interwencji powinniśmy wyznaczyć sobie sami, kierując się poczuciem odpowiedzialności za siebie i społeczeństwo. Podstawą jest wolność rozumiana jako „wolność od czegoś”. Ale bez docenienia „wolności do czegoś” grozi nam chaos. W tym kontekście widać jasno słabości państwa opiekuńczego, które Erhard nazwał "współczesnym szaleństwem", zarzucając mu pozbawianie obywateli cech ludzkich.

Państwo ma zupełnie inne zadania. Odpowiada ono za całość gospodarki. Za realizację umowy społecznej. Powinno w zawiązku z tym reagować na wszelkie wypaczenia – w tym na bogacenie się wybranych grup społecznych kosztem reszty. Jak twierdz P. Pysz: „chociaż L. Erhard explicite nigdy lego nie sformułował, z jego poglądów wynika pośrednio hipoteza, iż w gospodarce istnieje pewien próg nierówności dochodowych i majątkowych, który w zasadzie nie powinien być przekraczany". Taka strategia zapobiega wypychaniu najsłabszych jednostek poza rynek, umożliwiając im podjęcie odpowiedzialności dla siebie i swoją rodzinę (a pośrednio za społeczeństwo).

Najkrócej znaczenie społecznej gospodarki rynkowej opisał Piotr Pysz w słowach: „Fascynacja teoretyków ekonomii i polityki gospodarczej możliwościami bezpośredniego oddziaływania od strony popytu (keynesizm) albo ze strony podaży (ekonomia podażowa i monetaryzm) na przebieg procesu gospodarowania odwracała jednak ich uwagę od kształtowania ładu gospodarczego, czyli ogólnie obowiązujących szeroko rozumianych reguł gry rynkowych podmiotów gospodarczych”.

 

Wolność a własność

Tradycja ekonomiczna szkoły austriackiej przeciwstawia totalitaryzmowi wolność gospodarczą. Twórcy ordoliberalizmu zdawali sobie sprawę z tego, że sama wolność - bez własności jest fikcją. Erhard upowszechnienie własności („własności dla wszystkich”) traktował jako jedno z najważniejszych zdań. Służyć temu miały akcje pracownicze. To się jednak nie sprawdziło (tylko kilka procent pracowników posiada akcje). Obecnie rozważa się powrót do idei uwłaszczania pracowników.

Jan Paweł II daje nam zupełnie nowe rozwiązanie tych dylematów. Jak pisze Maciej Hułas („Ujarzmiony kapitał. Praca-kapitał według Oswalda von Nell-Breuninga”), koncepcja pracy, jaka wyłania się z encykliki Laborem Exercens nie stanowi merytorycznego novum wobec wcześniejszego dzieła niemieckiego jezuity Nell-Breuninga. Zauważa jednak iż o ile koncepcja niemiecka jest tomistyczna, to Jan Paweł II stoi na stanowisku fenomenologicznym. Wbrew pozorom ta różnica ma olbrzymie znaczenie. Przejście na stanowisko personalistyczne pozwala dostrzec, że podstawą społeczeństwa powinny być wspólnoty. Niemiecki ordoliberalizm postrzega gospodarkę przez pryzmat reguł (systemu). Tymczasem to udział we wspólnocie daje bezpieczeństwo, którego Niemcy poszukują we własności. Uczestnicząc we wspólnocie, mamy udział we własności tej wspólnoty. Widzimy to doskonale na przykładzie rodziny. Ale w pewnym stopniu takie zasady mogą być uogólnione na stosunki gospodarcze. Podmioty uczestniczące w klastrach gospodarczych mają udział w jego kapitale intelektualnym. A co ważniejsze - kapitał ten nie jest materialny - dzielenie się nim nie powoduje jego uszczuplenia! Dotyczy to wielu aspektów działania firm. Przystępując do działania w klastrze, dostajemy łatwiejszy dostęp do rynku, źródeł finansowania, powiązań kooperacyjnych itd. To właśnie takie warunki skłaniają do podejmowania strategii rozwoju przedsiębiorstw zgodnych z ideą biznesu społecznie odpowiedzialnego. Zmniejsza się też próg inicjatywy gospodarczej, skłaniając do podejmowania działalności gospodarczej na własny rachunek.

 

Infrastruktura – czyli o łodziach na wodzie

Istnieje jeszcze jeden, mocno nie doceniany sposób powiększania udziału we własności. Jest to mianowicie dostęp do infrastruktury. Szczególnego znaczenia w dobie internetu nabiera infrastruktura teleinformatyczna. Dlatego należy napiętnować podejmowane w Polsce działania zmierzające do zawłaszczenia infrastruktury przez różne grupy interesu. Istnieje metafora mająca uzasadnić neoliberalne porządki oparte na chciwości. Rozwój pojedynczych biznesów wpływa na rozwój całej gospodarki, co daje korzyści wszystkim – tak jak przypływ podnosi wszystkie łodzie na wodzie. Wiemy, że ta reguła się nie sprawdza, a szybki wzrost niektórych biznesów skutkuje ubożeniem wielu grupo społecznych. Zamiast pochopnie porzucać tą metaforę zastanówmy się, dlaczego ona okazuje się fałszywa i co zrobić, by to zmienić. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że właśnie inwestycje w infrastrukturę oraz w wolną gospodarkę (wolne oprogramowanie, wolne media, wolna edukacja) pozwoli na autentyczne podnoszenie poziomu dla wszystkich.

Analogicznie powinno się postawić problem znaczenia wielkich korporacji dla gospodarki. Takie korporacje bywają pożyteczne, gdyż współczesna cywilizacja nieraz mierzy się z przedsięwzięciami, którym tylko one mogą spotkać. Ale społeczeństwo ma prawo wymagać od nich zarówno ludzkich warunków pracy wewnątrz, jak i integracji pozwalającej na udział w „unoszeniu łodzi” na zewnątrz.

 

Program gospodarczy jako apel - wyzwanie dla społeczeństwa

 

Program gospodarczy nie może mieć charakteru projektu technicznego, ale powinien być rodzajem apelu do społeczeństwa. Podstawą umowy społecznej musi być wolność powiązana z odpowiedzialnością. Państwo nie może traktować obywateli jak potencjalnych złodziei, ani pozbawiać ich środków niezbędnych do życia. Jednak bez wytworzenia sprzyjającej atmosfery w społeczeństwie to się nie uda. Dla przykładu nieraz słyszymy głosy, że zmniejszenie podatków może spowodować zmniejszenie szarej strefy. To może być prawdą dopiero wówczas, gdy nie będzie społecznej akceptacji dla takich działań z jednej strony, a ryzyka opresyjnych działań ze strony państwa z drugiej.

Wspomniana nowa umowa społeczna powinna być częścią programu gospodarczego, gwarantującego rozwój godnego społeczeństwa. Kościół może i powinien w takiej sytuacji nie tylko poprzeć taką umowę swym autorytetem, ale wpływać na wiernych, by ich zachęcić do dotrzymania tej umowy.

Chcąc dogonić zachód, nie możemy dłużej kopiować ich rozwiązań, które mogły być skuteczne w tamtejszych warunkach. Trzeba sięgnąć po te zasoby, które mamy u nas. To one mogą być podstawą naszego sukcesu.

Dlatego minimum tego, co musimy zrobić natychmiast – to stanowczy protest przeciw niszczeniu rodzin, niszczeniu Kościoła i przywłaszczaniu infrastruktury. A przygotowując się do przejęcia władzy należy już dzisiaj zacząć pracę nad nową umową społeczną.

 

Jerzy Wawro, w dniu beatyfikacji Jana Pawła II

jurekw
O mnie jurekw

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Gospodarka