Ten, kto używa władzy, którą rozporządza w sposób prowadzący do czynienia zła, jest winny zgorszenia i odpowiedzialny za zło, któremu bezpośrednio lub pośrednio sprzyjał. "Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia; lecz biada temu, przez którego przychodzą" (Łk 17,1).
Ten przepis z Katechizmu Kościoła Katolickiego (2287) jest jednym z najważniejszych wskazań, jakimi powinien kierować się współczesny Kościół, jeśli chce zachować istotną rolę społeczną. Religia nie jest tylko sprawą prywatną, a grzech zgorszenia nie może zostać zmazany w obrębie konfesjonału.
Przykład idzie z góry, więc miejmy nadzieję, że Kościół w Polsce wyciągnie wnioski z działań Kongregacji Nauki Wiary, której Trybunał orzekł właśnie karę wydalenie ze stanu duchownego wobec byłego abp. Wesołowskiego.
Źródłem zgorszenia mogą być wszystkie grzechy duchownych, popełniane publicznie – w szczególności głoszenie herezji. Media chętnie nagłaśniają wystąpienia duchownych, którzy negują stanowisko Kościoła w różnych kwestiach: od etyki seksualnej po ideologię gender. Nawet bluźniercza sztuka „Golgota Picnic” znalazła swojego obrońcę wśród osób duchownych, ale ten akurat przypadek jest raczej problem upadku kultury, niż problemem negacji nauki Kościoła. Kultury, która nie może być skierowana przeciw człowiekowi i nie może być wyrazem pogardy. Katolik nie może być biernym widzem. Nie może się godzić na zacieranie różnic między dobrem i złem, ani relatywizację ocen. Dlatego jest zobowiązany do aktywnej reakcji na szerzące się zło i zgorszenie.
Innym wielkim problemem jest zaangażowanie Kościoła w tworzenie systemu polityczno-społecznego, który nie jest zbudowany na wartościach ewangelicznych. W czasach PRL sytuacja była jasna: Kościół zachowywał autonomię, odważnie oceniając działania władz z punktu widzenia Ewangelii. Po roku 1989 można mówić co najmniej o grzechu zaniechania. Zabrakło refleksji, która pozwoliłaby wypracować równie krytyczny stosunek do współczesnych władz. W tej sytuacji zbliżenie państwa polskiego z Kościołem przyniosło nie tylko dobre owoce. Powstało wrażenie, że Kościół bez zastrzeżeń weksluje wszystko, co władza świecka robi (wyjątkiem był spór wokół ustawy anyaborcyjnej). Dopiero niektóre poczynania rządu Donalda Tuska wywołały sprzeciw. Na dodatek tylko u części duchownych – prowadząc do dalszego rozbicia w Kościele. Ten brak jasnego stanowiska (pomimo bardzo jasnych przesłanek do jego zajęcia – zarówno w Katechizmie, jak i nauczaniu społecznym Kościoła) powoduje, że wielu duchownych błądzi, siejąc zamęt wśród wiernych. Patologie transformacji ustrojowej prowadziły do wielu ludzkich nieszczęść. Tysięcy samobójstw, rozbitych rodzin, ubóstwa milionów ludzi, bezdomności, odbierania sensu życia. Jeśli był to wynik świadomych działań (a istnieją przesłanki ku temu, by tak przypuszczać), to jest to grzech ciężki, którego nie sposób naprawić. Brak moralnej oceny sprawia, że sprawcy tych nieszczęść łatwo się usprawiedliwiają, a ludzie o socjopatycznej naturze zyskują coraz silniejszą pozycję w społeczeństwie. Grzech wiernych staje się w ten sposób grzechem Kościoła, gdyż czyniony jest przy jego aprobacie.
W tym kontekście nie sposób nie zauważyć aktywności hierarchów, występujących przeciw nauczaniu Kościoła Powszechnego. Dzieje się to w imię rozumianej na liberalny sposób wolności (a przecież to nie wolność, ale miłość stanowi fundament Kościoła). Oto na przykład o. Jacek Gniadek twierdzi, że teolodzy głoszący „sprawiedliwość społeczną” łamią przykazania Boże, gdy tymczasem Katechizm KK nie tylko wyjaśnia pojęcie „sprawiedliwości społecznej”, ale wręcz podaje zasady dzięki którym może ta sprawiedliwość zostać osiągnięta:
-
1929 Sprawiedliwość społeczną można osiągnąć jedynie przy poszanowaniu transcendentnej godności człowieka. Osoba jest celem ostatecznym społeczeństwa, które jest jej podporządkowane:
W grę wchodzi godność osoby ludzkiej, której obrona i rozwój zostały nam powierzone przez Stwórcę i której dłużnikami w sposób ścisły i odpowiedzialny są mężczyźni i kobiety w każdym układzie dziejowym (Jan Paweł II, enc. Sollicitudo rei socialis, 47).
-
1930 Poszanowanie osoby ludzkiej pociąga za sobą poszanowanie praw, które wypływają z jej godności jako stworzenia. Prawa te są uprzednie w stosunku do społeczności i powinny być przez społeczność uznane. Są podstawą moralnej prawowitości wszelkiej władzy; lekceważąc je lub odrzucając ich uznanie w prawodawstwie pozytywnym, społeczeństwo podważa swoją własną prawowitość moralną (Por. Jan XXIII, enc. Pacem in terris, 65). Bez poszanowania osoby władza może jedynie opierać się na sile lub przemocy, by uzyskać posłuszeństwo swoich poddanych. Do Kościoła należy przypominanie tych praw ludziom dobrej woli i odróżnianie ich od nieuzasadnionych i fałszywych roszczeń.
Trudno zrozumieć dlaczego według o. Gniadka Katechizm miałby nauczać w jaki sposób należy łamać boże przykazania.
Z koleiDariusz Piórkowski SJ fałszuje nauczanie Jana Pawła II, twierdząc, „Jan Paweł II w swym nauczaniu wyraźnie rozróżnia przynajmniej dwa rodzaje liberalizmu”: liberalizm wywodzący się z dziedzictwa Oświecenia i liberalizm ekonomiczny.Oczywiście to gołosłowne twierdzenie nie zostało poparte żadnym cytatem. Pełno za to tego typu rozróżnień można znaleźć w liberalnej propagandzie. Jej uleganie prowadzi do akceptacji ideologii, która ma na sumieniu tysiące ludzkich istnień. Pomieszanie pojęć jest typową strategią liberałów. Utożsamiają oni liberalizm z wolnością gospodarczą albo z kapitalizmem, aby utrudnić krytykę wyznawanej ideologii. Także rozróżnienie liberalizmu ekonomicznego i obyczajowego służy wyłącznie sianiu zamętu. Chrześcijanin nie może mieć innych zasad w biznesie i poza nim.
Obecnie obserwowany upadek państwa nie jest dziełem przypadku, ani agresji z zewnątrz. To wynik złych wyborów, zaniechań, tolerowania nienawiści i pogardy. Tego nie da się zmazać w prosty sposób, ale wysiłki w tym kierunku muszą być podniesione (o ile mamy się podźwignąć z tego upodlenia). Rozczarowanie postawą Kościoła wobec tego głębokiego kryzysu są w tej sytuacji naiwne. Niedawno profesor Andrzej Nowak mówił na antenie Radia Wnet: „Nie mogę zrozumieć, dlaczego Kościół nie zabiera głosu ws. afery taśmowej”. Aby zabrać głos w takiej ważnej sprawie, potrzebne jest odwołanie do zasad, których głoszenie Kościół zaniedbał. Profesor Nowak uważa, że „doszło do potwornego podeptania moralności publicznej”. Z punktu widzenia liberalizmu istnieje wyłącznie moralność indywidualna. A jak jest z punktu widzenia praktyki i teorii Polskiego Kościoła?
Pełna wersja tekstu: http://www.argumenty.net/1018
Inne tematy w dziale Społeczeństwo