Polska nauka na peryferiach świata
Dane z raportu „Produktywność naukowa wyższych szkół publicznych w Polsce” powstałego pod patronatem „Rz” (Polska nauka na peryferiach świata, 09-01-2011 ) potwierdzają subiektywną ocenę obserwatorów życia naukowego w Polsce, że co najwyżej ok 20 % polskich naukowców ma jakiś wpływ na naukę światową.
Tytularny system nauki w Polsce sytuuje ją na peryferiach świata, w którym liczą się osiągnięcia naukowe i edukacyjne, a nie ilość uczelni, studentów, dyplomów, tytułów.
My jesteśmy potęgą habilitacyjną i profesorską, ale mizerią naukowa, z czego wniosek, że te stopnie, tytuły niewiele są warte, podobnie jak i dyplomy niższej rangi produkowane u nas na potęgę.
My jesteśmy rekordzistami jeśli chodzi o ilość uczelni, studentów, ale co z tego wynika dla państwa poza pewnych zmniejszeniem bezrobocia wśród dwudziestolatków ? Wielu absolwentów polskich uczelni i tak pójdzie na bezrobocie, tyle że z pewnym opóźnieniem.
Ciągle zasadne jest pytanie – czy wzrost nakładów na naukę w Polsce zwiększy jej osiągnięcia ?
Można sądzić, że w obecnym systemie raczej w małym stopniu (o ile w ogóle), bo inwestowanie w nieproduktywną kadrę wyselekcjonowaną negatywnie w okresie PRL i reprodukowaną na podobnych zasadach w III RP osiągnięć naukowych zasadniczo nie zwiększy.
Wszelkie projekty głębokich reform systemu nauki natrafiają na opór środowiska. Trudno się dziwić, że jest to opór silny skoro ok. 80% populacji akademickiej czuje się zagrożona na swych posadach.
Ale czy znajdzie się w Polsce rząd, który wprowadzi taką politykę naukową, że zamieni te 80% nieproduktywnej kadry akademickiej na kadrę działającą pozytywnie dla rzecz nauki ?
Potencjału intelektualnego Polsce nie brakuje, tylko trzeba mu dać szansę .
Komentarze