Gdyby nie Stefan Niesiołowski Polska byłaby potworna, i nawet o tym byśmy nie wiedzieli. Dziękujmy Bogu, że dał nam Pana Stefana, lepiej żyć w świadomości nawet trudnej, niż być “nieświadomym cielęciem”, które nie wiadomo kiedy trafi pod rzeźniczy nóż. - Dzięki obcej innym politykom szczerości posło Stefana Niesiołowskiego (nieważne, że objawionej w jego wulgarnym stylu) możemy sobie wyobrazić, a raczej, co może "chodzić im po głowie", tym "mniej szczerym".
“Niesiołowski: gdyby PiS zrobił rewolucję, to byłby ostateczny koniec Kaczyńskiego”
Fragment artykułu na Onet.pl z 30 września 2012 r. , Cytat: “- Ucieszyłbym się, gdyby PiS zrobił rewolucję i próbę zamachu stanu, bo to byłby ostateczny koniec Kaczyńskiego i PiS.Panowie, zróbcie rewolucję i szturm na Belweder! A debata ekonomiczna PiS była debatą nad zieloną książeczką płk. Kaddafiego. Niech PiS wywoła kolejne Powstanie Warszawskie - powiedział w pierwszej części rozmowy z Onetem Stefan Niesiołowski.
<>
Niestety, Marsz Niepodległości 11.11.12 był nieudany: "bomba Brunona K." nie wybuchla, Jarosław Kaczyński zamiast 11 listopada 2012 r., atakować z powstańcami Belweder, spokojnie pojechał do Krakowa, na grób Lecha Kaczyskiego i Marszałka Piłsudskiego. Jedynie po Warszawie "jak widmo", od pomnika do pomnika, krążył Bronisław Komorowski.
W duchu modliłem się: "Marsz, marsz. Maszerujcie dzieci! Tylko nie zadepczcie Bronka!
Nikogo nie zadeptali, w zwizku z czym, nie było kogo i za co delegalizować. "Upiekło się" też organizatorom Marszu. Tysice uzbrojonych policjantów wygldało smutnie, "smutna to i komiczna" była nieudolność władz niemogących stłumić wymarzonego powstania. A mogło być "tak fajnie" , jak "po podpaleniu Reichstagu"; PiS zdelegalizowane, dziennikarze w łagrach, wybory i legitymizacja "nowej/starej" władzy, laur wybawców na głowie ... i demokratycznie usprawiedliwiona dyktatura.- Czy nie o tym marzył "Stefan Szczaw-Niewołodyjowski"?>>> CIĄG DALSZY >> http://kacpro.salon24.pl/524663,sam-fakt-wyznaczenia-takiego-terminu-jest-planowa-prowokacja
<>
Onet.pl : "Jarosław Kaczyński uważa, że zorganizowanie szczytu klimatycznego ONZ w Warszawie 11 listopada, w Święto Niepodległości, to "oczywista prowokacja". Ktoś chce doprowadzić do awantury, odpowiedzialność za ewentualne rozruchy poniesie premier i szef MSW - przekonywał prezes PiS. - To jest oczywista prowokacja. Wiadomo, że na takie szczyty przyjeżdżają alterglobaliści i że to są to elementy awanturnicze. Niewątpliwie chodzi o to, żeby wywołać awanturę, bo przecież nie ma żadnego przymusu, żeby to było akurat 11 listopada - powiedział Kaczyński na konferencji prasowej. Według niego "ktoś chce doprowadzić do wielkiej awantury".
Gazeta.pl / 31.07.2013 r.: "Funkcjonariusze ABW zatrzymali wczoraj mieszkańca Warszawy podejrzanego o współpracę z Brunonem K. Mężczyzna usłyszy zarzuty nielegalnego posiadania broni i materiałów wybuchowych.
Mężczyznę zatrzymano wczoraj przy ulicy Paganiniego na warszawskich Włochach. Podczas akcji prowadzonej przez
ABW i policję część ulicy została zamknięta. Mieszkańcy dwóch budynków zostali ewakuowani. /.../
45-letni Brunon K. to były pracownik naukowy Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie. 9 listopada ubiegłego roku został zatrzymany po tym, jak wykryto, że zamierzał zdetonować w pobliżu Sejmu 4 tony materiałów wybuchowych umieszczonych w samochodzie. Do detonacji miało dojść podczas posiedzenia Sejmu z udziałem najważniejszych polityków: prezydenta, premiera i ministrów. "
.... mogo też do niego dojść 11.11.12 podczas Marszu Niepodległości w Warszawie, gdy z niewiadomych powodów Marsz Niepodległości został otoczony? Jak pamitamy marszałek Sejmu rozważała "podstawę prawną" i możliwość delegalizacji Młodzieży Wszechpolskiej na podstawie art.13 Konstytucji.
Na podstawie tego samego artykułu można zdelegalizować partie pilityczne. >>> "- Powiem szczerze, że jeśli chodzi o artykuł 13 konstytucji, w kwestii Młodzieży Wszechpolskiej to byłaby pewnie jakaś podstawa prawna - mówi marszałkini sejmu Ewa Kopacz. Zastrzega jednocześnie, że o ewentualnej delegalizacji musi zadecydować sąd, do którego z takim wnioskiem trzeba wystąpić." - mówiła marszałek Sejmu Ewa Kopacz. / Czyżby coś nie wyszło 11.11.12 i planuje się powtórkę 11.11.13 , tyle, że bardziej zdecydowanie i na większą skalę? Pamiętajmy; Platforma nie ma nic do stracenia.
Dziennik.pl / "Od słowa do słowa i dyskusja robiła się coraz bardziej ostra. Temperatura wzrosła, kiedy posłanka PiS nazwała Brunona K. anarchistą.
Anarchiści to jest konkretny ruch i oni się pod tym nie podpisują w żaden sposób.
Proszę nie używać słowa "anarchista" wobec tego pana.(..?..)
To jest tak, jakbym ja nazwała "prawicowcem" tego pana, który rzucił się z nożem na radnego PiS w Łodzi i powiedziała, że to nacjonalista bo stosuje przemoc - stwierdziła Szczuka.
Ja uważam, że każdy może używać takich słów jakie uważa za stosowne - odpowiedziała Sadurska.
Niech pani nie używa. Może mieć pani kłopoty z ruchem anarchistycznym, który poprosi panią, żeby nie używała tego słowa. Ten ruch istnieje - powiedziała Szczuka.
Czy pani mi grozi? - zapytała posłanka.
Nie, tylko proszę panią, żeby stosowała słowa adekwatnie, tam gdzie one powinny być - odpowiedziała krytyczka literacka.
Mimo tego, posłanka PiS nie zmieniła swojego zdania.
Takie zachowania anarchistyczne będą oceniane przez prokuraturę i biegłych psychiatrów - stwierdziła Sadurska.
To jest pech dla podnoszącego się w Polsce nacjonalizmu i nieprzyjemność dla PiS, ale Brunon K. powoływał się na hasła ksenofobiczne, nacjonalistyczne, antysemickie i szowinistyczne. Taki człowiek zdarza się i tu i tu, ale najczęściej ten obłęd, psychoza i ideologia, która się do tego przykleja, ma ten szowinistyczny, nienawistny przekaz. Więc pani poseł Sadurska ma kłopot, bo nie może powiedzieć, że coś było źle w mediach i tyle - skwitowała Szczuka."
Zwarcie Szczuki z posłanką PiS. Obłęd w oczach
* Kliknij na "Salon24" (wyżej po lewo), następnie, w prawym górnym rogu "WYŁĄCZ FILTR"
<>
<>
Podpalenie Reichstagu a dojście do władzy Adolfa Hitlera
// Styczeń 19th, 2013 // Polityka / Wieczór 27.02.1933 roku w Berlinie był zimny i wietrzny. Niewielu ludzi miało w taką pogodę ochotę przybywać na ulicach. Nikogo też, poza kilkoma nocnymi stróżami nie było w ogromnym gmachu niemieckiego parlamentu – Reichstagu.
Była już godz. 21, gdy pod budynkiem Reichstagu przechodził pewien student. Nagle, do jego uszu doszedł brzęk tłuczonego szkła. Spojrzał w górę – i na jednym z balkonów pierwszego piętra zobaczył postać z pochodnią w ręku. Natychmiast pobiegł na najbliższy posterunek, by poinformować o próbie wzniecenia pożaru. Zawiadomienie o usiłowaniu podpalenia Reichstagu przyjął oficer dyżurny, Karl Buwert. Zanim jednak powiadomił przełożonych, postanowił osobiście udać się na miejsce zdarzenia, by potwierdzić prawdziwość niecodziennego meldunku.

Płonący gmach Reichstagu 27.02.1933 roku
Wątpliwości nie było. Czerwony blask, dochodzący z wnętrza budynku świadczył o tym, że ogień już się rozprzestrzenił i płonął w kilkunastu miejscach. Stwierdziwszy, że Reichstag rzeczywiście płonie, Buwert natychmiast wszczął alarm. W ciągu kilku minut okolice Reichstagu zaroiły się od strażaków i policjantów usiłujących otworzyć wszystkie drzwi do budynku. Minęło 19 minut od chwili zauważenia podpalacza, gdy pierwsi strażacy dotarli do sali, w której zbierał się niemiecki parlament. Tam było główne źródło ognia. Płonęły ciężkie, pluszowe zasłony znajdujące się po obu stronach drzwi, paliła się drewniana boazeria, płonął pulpit stenografistki i biurka posłów. Jeden z policjantów zauważył też kilka płonących koszy na śmiecie, ponad 20 podpalonych szmat, a także porzuconą czapkę i krawat. Nie ulegało wątpliwości, że nie był to pożar przypadkowy, lecz dzieło jednego bądź kilku podpalaczy.
O 21:25 do sali obrad przybyli policjant Helmut Poeschel i inspektor budowlany Alexander Scranowitz. Gdy z przerażeniem patrzyli na trawiący salę posiedzeń ogień, nagle przebiegł koło nich ubrudzony sadzą młody mężczyzna bez koszuli i z rozwianym włosem. Natychmiast krzyknęli, by się zatrzymał i podniósł ręce do góry.
Zatrzymany młodzieniec nie stawiał oporu. Nie znaleziono przy nim broni, a jedynie scyzoryk, portfel i holenderski paszport na nazwisko Marinus van der Lubbe. Poeschel i Scranowitz nie mieli wątpliwości, że ujęty przez nich człowiek jest podpalaczem. Dlaczego pan to zrobił? – wykrzyknął Scranowitz. Aby zaprotestować! – wydusił z siebie Holender. Po chwili van der Lubbe został zakuty w kajdanki i wyprowadzony z budynku przez policjantów. W tym momencie, pod gmach Reichstagu podjechało 15 sekcji straży pożarnej. W chwilę później płonący Reichstag polewało wodą 60 strażaków. Po upływie półtorej godziny ogień znalazł się pod kontrolą. Konstrukcja budynku wytrzymała pożar. Jednak najważniejsza część gmachu – sala obrad – spłonęła doszczętnie, a znajdujący się nad nią szklany dach runął w kawałkach na podłogę. Minister spraw wewnętrznych Rzeszy i premier Prus, Herman Göring jadł kolację w towarzystwie Adolfa Hitlera, gdy dotarła do nich wiadomość o pożarze Reichstagu. Przeprosiwszy führera, natychmiast udał się na miejsce zdarzeń, by obejrzeć pożar. Przybyłego na miejsce pożaru Göringa natychmiast otoczył tłum dziennikarzy. Zapytany o to, kto – według niego – mógł podłożyć ogień, Göring nie wahał się ani chwili: „Oto komunistyczna zbrodnia wymierzona w nowy rząd” – zawyrokował. Zaś na rzuconą przez jednego z urzędników parlamentu uwagę, że złapany został tylko jeden sprawca wykrzyknął: „Jeden? To nie był jeden człowiek, ale dziesięciu, dwudziestu! To sygnał do komunistycznej rewolty!”. Na pytanie, w jaki sposób tylu ludzi mogło dostać się do Reichstagu, a następnie niepostrzeżenie uciec z niego minister stwierdził, że podpalacze najprawdopodobniej użyli podziemnych korytarzy łączących parlament ze znajdującym się po przeciwnej stronie ulicy gmachem jego ministerstwa. Następnie znajdujący się wciąż w stanie niezwykłego podniecenia Göring wezwał do natychmiastowej rozprawy z czterema tysiącami członków „partii czerwonego terroru”.

Reichstag następnego dnia po podpaleniu
W momencie podpalenia Reichstagu Hitler był kanclerzem od 29 dni. Lecz naziści nie mieli większości ani w rządzie – w którym tworzyli koalicję z partiami ludowymi i konserwatywnymi, ani w parlamencie, w którym zajmowali zaledwie 33% miejsc. Wkrótce zresztą mogło się to zmienić – 5 marca 1933 miały się odbyć rozpisane przez prezydenta Rzeszy, Paula von Hindenburga, na wniosek kanclerza nowe wybory do Reichstagu.
Przedwyborcza kampania przebiegała początkowo spokojnie, by nie rzec – niemrawo. Jednak w dzień po podpaleniu Reichstagu zmieniło się wszystko. Kraj ogarnęła antykomunistyczna histeria. „Trzeba raz na zawsze skończyć z komunistyczną zarazą!” – krzyczały nagłówki gazet sprzyjających NSDAP. 28.02.1933 roku prezydent Hindenburg, opierając się na art. 48 konstytucji Rzeszy Niemieckiej z 1919 roku, zgodnie z którym prezydent Rzeszy mógł – w przypadku, gdyby bezpieczeństwo i porządek publiczny w kraju zostały poważnie zagrożone – tymczasowo zawiesić gwarantowane przez Konstytucję prawa obywatelskie (a także użyć wojska w celu przywrócenia porządku) wydał na wniosek Hitlera dekret „O ochronie narodu i państwa”. „Dla zabezpieczenia przed zagrażającymi państwu zamachami komunistycznymi” dopuszczalne stają się aresztowania bez nakazu sądu, praktycznie zniesione zostają wolność słowa, prasy, tworzenia związków i organizacji zgromadzeń, dozwolone jest odtąd naruszanie przez policję tajemnicy korespondencji oraz niezapowiedziane rewizje i konfiskaty majątku. Natychmiast ruszyła fala aresztowań. Jej ofiarami w pierwszej kolejności stali się komuniści. Na innych miała dopiero przyjść pora.
W wywołanej podpaleniem Reichstagu i podjętymi działaniami władz atmosferze histerii i terroru w dniu 5 marca 1933 r. odbyły się wybory do niemieckiego parlamentu. Lecz i w nich naziści nie zdobyli większości miejsc: 288 posłów NSDAP tworzyło 44% spośród wszystkich zasiadających w Reichstagu deputowanych.
Na uratowanie niemieckiej demokracji było jednak już za późno. W 19 dni po wyborach Reichstag ogłosił „ustawę o uwolnieniu narodu i państwa od nieszczęść”. Ustawa ta zmieniała obowiązującą konstytucję w ten sposób, że przyznawała prawo do wydawania ustaw rządowi – a nie tylko parlamentowi, jak było wcześniej. Wydawane przez rząd ustawy mogły – co wyraźnie było powiedziane! – być niezgodne z konstytucją. Nie mogły jedynie naruszać uprawnień i samych instytucji Reichstagu oraz prezydenta.
14 lipca 1933 r. rząd Adolfa Hitlera postanowił: jedyną partią polityczną w Rzeszy jest odtąd Narodowosocjalistyczna Niemiecka Partia Robotnicza. Każdy, kto usiłuje podtrzymać organizacyjną formę innej partii politycznej bądź założyć nową partię, podlega karze ciężkich robót lub więzienia do lat 3.

Adolf Hitler w trakcie przemówienia w Reichstagu, 1 września 1939 roku
Proces o podpalenie Reichstagu toczył się w dniach 20 września 1933 – 23 grudnia 1933 przed najwyższą instancją niemieckiego sądownictwa: Sądem Rzeszy (Reichsgericht) w Lipsku. Na ławie oskarżonych, oprócz ujętego in flagranti Marinusa van der Lubbe zasiedli przywódca frakcji posłów komunistycznych w Reichstagu Ernst Torgler i trzech bułgarskich komunistów: Georgi Dymitrow (późniejszy komunistyczny dyktator Bułgarii), B. Popow i W. Tanew. Oskarżenie, którego głównym świadkiem był Göring usiłowało przedstawić pożar jako wynik komunistycznego spisku. Lecz mimo pojawienia się przed sądem wielu prominentnych świadków prokuraturze nie udało się wykazać związku między van der Lubbem a pozostałymi “spiskowcami”. Georgi Dymitrow udowodnił Göringowi szereg nieścisłości w jego zeznaniach. W rezultacie sąd uwolnił Torglera i Bułgarów od postawionych przeciwko nim zarzutów. Tylko van der Lubbe, który od samego początku nader ochoczo przyznawał się do podłożenia ognia, został skazany na karę śmierci i 10 stycznia 1934 ścięty na gilotynie.
Pozostaje pytanie: kto naprawdę podpalił Reichstag? Co do tego, że van der Lubbe był winny, nie ma poważnych wątpliwości. Świadczyło o tym ujęcie go na miejscu zbrodni, jego zeznania, w czasie których wykazał się niezwykłą znajomością wszelkich szczegółów wydarzeń z 27 II 1933 r., a także przeprowadzona z jego udziałem wizja lokalna, w trakcie której okazało się, iż rzeczywiście był on w stanie w krótkim czasie rozniecić ogień w kilkudziesięciu miejscach, używając w tym celu łatwopalnej substancji i strzępów swojej marynarki.
Nie wyjaśniona pozostaje najbardziej zasadnicza kwestia: czy van der Lubbe działał sam? Wydaje się to mało prawdopodobne. Marinus van der Lubbe był człowiekiem ułomnym zarówno fizycznie (na skutek wypadku w dzieciństwie był na wpół ślepy i miał trudności z poruszaniem się), jak również psychicznie niezrównoważonym. Jego zeznania na temat motywów podpalenia Reichstagu były chaotyczne i niekonsekwentne. Zapytany o to, kto mu kazał podpalić Reichstag, pewnego razu odpowiedział, że kierowały nim “wewnętrzne głosy”. Trudno było też – mimo jego deklaracji – nazwać go komunistą. Nie miał pojęcia o komunistycznej ideologii, a jedynym jego związkiem z partią była krótkotrwała przynależność do holenderskiej komórki młodzieżowej w roku 1925, czyli wówczas, gdy van der Lubbe miał 16 lat. Wydaje się wątpliwe, by ktoś taki mógł samodzielnie podjąć i wykonać plan podpalenia Reichstagu.
Tak więc – mimo, iż wraz z egzekucją van der Lubbego sprawa o podpalenie Reichstagu została oficjalnie zamknięta, spekulacje na temat prawdziwego przebiegu wypadków nigdy się nie skończyły. Kilkunastu z oskarżonych w Procesie Norymberskim zbrodniarzy wojennych zeznało, że spiskiem, w wyniku którego został podpalony Reichstag, ponad wszelką wątpliwość kierował Herman Göring. Natomiast gen. Franz Kalder, szef sztabu generalnego w początkowym okresie wojny, twierdził że gdy podczas przyjęcia na cześć Hitlera w 1942 r. jeden z gości wspomniał o wydarzeniach z 1933 r. Göring przerwał mu gwałtownie i odparł: „Jedyną osobą, która rzeczywiście wie coś na temat Reichstagu jestem ja, gdyż to właśnie ja go podpaliłem!”. Czy była to prawda? Pewności co do tego nie ma, gdyż Göring znany był z tego, że lubił się przechwalać.
<>
<>
"Tuska ratuje tylko zamach. / Bo jeśli nie zamach, to taczka."
by "Polaczok" / czwartek, 24 maja 2012
Tuska ratuje tylko zamach
Na chwilę zapomnijmy o wielu niewyjaśnionych kwestiach smoleńskich, wróćmy myślami do tego złowieszczego poranka, soboty 10.04.2010 roku. Jest piękny słoneczny ranek, godzina lekko po dziesiątej. Jak grom z jasnego nieba spada na nas wiadomość o katastrofie z udziałem polskiej delegacji udającej się na uroczystości w Katyniu. Szok, niedowierzanie, wybuch niespotykanych myśli, łzy totalnego zdołowania związanego niewątpliwie z Katyniem. Wszystko nabiera niewyobrażalnych wymiarów po wstępnym ogłoszeniu listy nazwisk uczestników lotu. Odczucia te dotyczyły każdego normalnego człowieka bez względu na upodobania czy kolor myśli.
Spróbujmy jednak wyobrazić ludzi stojących na stanowiskach pracy, pracy bezpośrednio związanej z tym lotem. Do osób bezpośrednio zaangażowanych w ten lot można zaliczyć przedstawicieli BOR, MSWiA, MSZ, Kancelarii Premiera wraz z samym Premierem, 36 SPLT, COP oraz z innych służb, do których należał obowiązek posiadania wszelkiej wiedzy na temat wizyty Prezydenta RP. W podobnej sytuacji znalazły się osoby po stronie rosyjskiej z Putinem na czele. No i się zaczęło. Jest problem, nikt nie wie jeszcze o co chodzi, no poza Radkiem Sikorskim, który w sposób czysto telepatyczny przeanalizował przebieg zdarzenia i był już wszystkiego pewien w kilka minut po zdarzeniu.
Ale zostawmy ten jeden przypadek do rozważań przez wróżkę i radiestetę. Załóżmy taki oto przypadek, że wszyscy zaczynają myśleć o własnym tyłeczku w związku z odpowiedzialnością jeszcze nie wiadomo jaką. Cóż Radek Sikorski mógł lepszego wymyślić jak rozwiązanie pod tytułem ,,nie - to nie ja''. Przypuśćmy, że tak wyćwiczony odruch ma każdy skundlały polityk, który jest zaprawiony w wykręcaniu się sianem, składaniem obietnic bez pokrycia, wiecznym łganiem i ciągłym mataczeniem.
Ponieważ przykład idzie z góry, wszelkie służby szybko uczą się od swoich mistrzów iluzji, jak mają przetrwać mało robiąc i nie ponosząc za to żadnej odpowiedzialności. Skundlały strach przed odpowiedzialnością za coś, czego nikt jeszcze nie umiał ocenić, uruchomił lawinę obłudy, która została skierowana na obywateli z każdej strony, poczynając od źródła jakim był Premier, na sprzątaczce z Okęcia kończąc. W końcu podobne przypadki odnajdujemy w przyrodzie, choćby skunksy, żmije, czy też węgorze elektryczne. To taki rodzaj zasłony obronnej, podobnej w znaczeniu do mgły smoleńskiej, przed honorowym stawieniem czoła na przeciw rzeczywistości.
Premier, po krótkim i ludzkim szoku, szybko otrząsnął się i wrócił na kurs i ścieżkę tworzenia mistyfikacji oddalającej go od choćby honorowej odpowiedzialności za los - o matko, kraju ? - On nie potrafił zadbać o jedną osobę, Prezydenta RP, a co dopiero mówić o obywatelach ? Donek, nie poddawaj się, przecież to będzie totalna klapa, co z partią, rządem, lodami itp. - pomyślał Tusk w pierwszych chwilach.
Ponieważ w podobnej sytuacji znalazł się Putin, który pomyślał sobie o tym, że ktoś poprzez zamach mógłby zrobić z niego balona przed wyborami prezydenckimi, szybko przypomniał sobie temat zatopienia Kurska i postanowił pomóc sobie i koledze Donaldu. ,,Zmarłym życia nie przywrócisz, a żywi muszą żyć za wszelką cenę przy korycie'' - tak powstał szybko pomysł totalnego przejęcia kontroli nad śledztwem, które zostało zaprojektowane w taki sposób, aby badaniem jednej sprawy zajęło się przynajmniej z sześć komisji w oparciu o jakieś tam dowody lub ich brak, dla pewności zakopując je na co najmniej jeden metr pod ziemię lub zapominając czegoś tam zmierzyć, bo przecież wsie pogibli.
Zależności pomiędzy tymi komisjami powodują, że każda jest uzależniona od każdej pozostałej. Jednym słowem rosyjska ruletka w przebiegu przymusowego udawania badania sprawy oraz blackjack w postaci dwóch kart premierowych o łącznej wartości nominalnej 21 po powstaniu dowolnej wątpliwości – to obraz gry prowadzonej z publicznością. Ponieważ przykład idzie z góry, reszta podległych zrobiła wszystko podobnie na ile umiała. Niektórym się to nie powiodło, choćby Bielawnemu, innym udało się przerobić nawet trzecią salonkę w raporcie bez sprawdzania czy po jej remoncie nie pozostał jakiś kapiszon w tym rejonie. Normalny obywatelu, spróbuj nie zapłacić ZUS'u na czas – nie żyjesz, spróbuj nie zapłacić podatku – nie ma cię, a Janicki za wzorcowe niedopilnowanie Prezydenta otrzymuje nagrodę w postaci nominacji z szofera na generała – wot gieroj, traktorzysta wyższe inżyniera.
Wystarczy przypomnieć ten jad, śmierdzące wydzieliny skunksa czy też inne fekalia nam serwowane na przestrzeni od 10.04.2010 do dnia dzisiejszego. A zatem, cztery lądowania, no może trzy, a właściwie jedno. O której godzinie ? O 8:56 wszystkie dzwony w kościołach biły przez dwa tygodnie. Jak40 – nie, to był Tu154M. Oni lądowali – nie , przecież odchodzili. Oni odchodzili – zaraz, ale przecież to wyglądało jak lądowanie. Głos generała w kokpicie raz się pojawiał, raz znikał. Kopano na ponad jeden metr głębokości ziemię aby wydobyć pieczołowicie wszystko to, co się tam rozsypało, ale pozostawiono jednak coś dla archeologów i wycieczek krajoznawczych.
Z ciał nie było co zbierać, ale 97 osób się doliczono natychmiast. Badania zwłok przeprowadzono – ale ekshumacje są i będą. Komórki zablokowano – ale jednak dzwoniły jak zaprogramowane. Rosjanie informowali o złym stanie lotniska – ale my dowiedzieliśmy się tego od św. Piotra dnia 12.04.2010. Medale omonowcom obiecano – ale było im zbyt mało i okradli karty kredytowe ofiar. Właściwie to szkoda dalej wymieniać te wszystkie rozbieżności i dualizmy znaczeniowe, gdyż jest to jeden wielki skandal aby Premier polskiego rządu nic o tym nie wiedział.
Tak czy siak, jeśli Premier nie wiedział o tym wszystkim – taczka, wiedział – taczka lub coś mocniejszego. Donaldu Tusku może uratować tylko zamach, bo w każdym innym wypadku należy obawiać się takiego rządzenia, gdzie nie można upilnować tylko jednej i to najważniejszej osoby w Państwie a co dopiero powiedzieć o bezpieczeństwie całego kraju. Dlatego utrzymywanie otoczki zamachowej jest jedyną drogą, którą podąża Donald Tusk i jego ekipa podwładnych. Zamach jest jak tlen potrzebny tej ekipie do dalszej egzystencji iluzji rządzenia. Bo jeśli nie zamach, to taczka.
http://kacpro.salon24.pl/456798,tuska-ratuje-tylko-zamach-bo-jesli-nie-zamach-to-taczka
<>
Odpowiedź dla @ HOMOSOWIETICUS, czyli "Święte Cesarstwo UE"
Cz.II teorii "Świętego Cesarstwa UE" / Uzasadnienie
"Publikacja Rzeczpospolitej zbulwersowała żydowskiego miliardera?"
http://kacpro.salon24.pl/460409,publikacja-rzeczpospolitej-zbulwersowala-zydowskiego-miliardera
* Zanim klikniesz na link wejdź na www.salon24.pl i w prawym górnym rogu wyłącz filtr.
"Antypolskie sprzysiężenia" Z pamiętnika generała Zygmunta Berlinga, dowódcy 1 Armii WP / 1943 r. <> "Za plecami Armii walczącej krwawo o wolność i szczęście Ojczyzny, wrogie ręce, w naszym domu wychowane, usiłowały je zakuć w nowe kajdany ... Wróciło wspomnienie sprzed lat. 17 września 1939 roku na ulicy Niemieckiej w Wilnie, zamieszkałej prawie wyłącznie przez burżuazję żydowską, spotkałem o godzinie szóstej rano dwa czołgi radzieckie oblężone przez tłum wiwatujących. Sami Żydzi. Starzy i młodzi, kobiety i dzieci śpiewali i obrzucali czołgi kwiatami - widocznie już wcześniej przygotowanymi na tę okazję. A że to te czołgi, zdławiły ostatni dech wolności na tej ziemi? Niech płacą goje! ... - Nu coo? - Wasze przeszło! Teraz my - powiedział do mnie stary znajomy Żyd. Dziś zrozumiałem, że to był zwiastun. .. <> Stworzono parawan, za którym wybranego narodu elita, w osobach Bermana, Zambrowskiego i (innych) ... ujmowała w swe ręce ster rządów w Państwie. Oni wiedzieli od dawna, jak przystąpić do dzieła. Nie zapomnieli dewizy, że masa to bydło, które musi być jednak prowadzone na dobrym łańcuchu. Pod pokrywą szczerych intencji zwiedli naszą czujność, wykuli ten łańcuch w postaci służby bezpieczeństwa, oraz spreparowanej prokuratury i sądów zdegradowanych do roli narzędzi władzy. Wszystko w imię potrzeb walki z kontrrewolucją. <> Kto chce niech wierzy, że taki był cel żydowskich machinacji. Fakty mówiły, że dla mafii rządzącej, nie ma w Polsce Polaków - są tylko Żydzi i goje! " <> Powyższy cytat zaczerpnięto z książki redaktora Zdzisława Ciesiołkiewicza "Inwazja Upiorów 1944 - 1970 - O wkładzie szowinistów żydowskich do historii współczesnej Polski" <> TĄ KSIĄŻKĘ MUSISZ PRZECZYTAĆ <<<>>> http://netload.in/datei9OwHQtSTBl.htm <<<>>> * UWAGA ! ! ! Aby ściągnąć PDF należy skorzystać z podanego linku, otworzyć stronę "Netload". Po otwarciu zobaczysz dwa zegary. Pod prawym zegarem kliknij na "DAWNLOD FREE", odczekaj 30 sek., przepisz czterocyfrowy numer do okienka, kliknij NEXT, odczekaj 20 sek. Kliknij na pomarańczowy napis "Or click here" i ściągnij PDF.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka