Kaczor_Donald Kaczor_Donald
20
BLOG

Początek 24-10-2007 r.

Kaczor_Donald Kaczor_Donald Polityka Obserwuj notkę 5
Już trzy dni minęły odkąd nie mogę sie psychicznie pozbierać po tym co się stało minionej niedzieli. Wygrałem wybory!!! W pierwszej chwili, w niedzielę 21 października 2007 r. o godz. 22:55 pomyślałem, że to nie może być prawdą. Szybko jednak dotarło do mnie, iż to JA Donald będę już za kilka dni pierwszym tak bardzo szczerym i kochającym wszystkich Polaków premierem RP. Jak objęła mnie uradowana Hania (wrogowie mówią złośliwie "bufetowa"), to już wiedziałem na 100 % jak smakuje zwycięstwo, a nie tylko porażki, które fundowali mi Ci straszni bliźniacy J&L.
Sukces sukcesem ale pora brać się do roboty. Nagadałem w kampanii moim rodakom tyle bzdur, to chociaż muszę stwarzać teraz pozory, iż będę realizować złożone obietnice.
W pierwszym rzędzie, zadbałem o to aby media w dalszym ciągu mnie kochały. Gaworzyłem sobie przyjemnie w mojej telewizji z Moniką. Udawała, że jest twarda ale tak naprawdę lubi mnie i krzywdy nie zrobi, chyba, że zadrę z OJCEM założycielem III RP - ADASIEM. Muszę uważać, żeby tutaj nie popełnić jakiegoś błędu, bo choć dziś to środowisko mnie akceptuje, to jutro może mi wsadzić nóż w plecy. W końcu kilka lat temu zostawiłem ich na pożarcie. A wiadomo, że Papcio Bronek pomimo wyglądu Dziadka Smerfa jest bardzo pamiętliwy i nawet z Brukseli potrafiłby uruchomić ostrą kampanie oszczerstw przeciwko mojej skromnej osobie.
Po drugie, pogadałem sobie z dziennikarzami na konferencji prasowej. Pytania jakieś takie cienkie, nic specjalnego. Już mogliby mi tak nie słodzić. Chyba muszę wynająć jakiegoś jednego sprawiedliwego, który na tych konferencjach nie wchodziłby mi w ... Ale co tam, na to jeszcze nie mam wpływu, aczkolwiek może już niebawem pokocha mnie także telewizja publiczna. Takie tam TVN-y, Polsaty wielbią mnie i czczą już od dłuższego czasu. Zetka, RMF - mam ich w jednym palcu. Z tej strony żadna przykrość mnie nie spotka.
Jakiż ja mam komfort w tworzeniu nowego rządu. Dziś już widzę, że naprawdę mnie kochają prawie wszyscy dziennikarze, nawet ci z publicznej do mnie oczka puszczają. Nawiasem mówiąc Urbański, Cieszkowski, Rdesiński, Raczyńska już pakujcie swoje manatki!!!. Wasze dni są policzone.
Co tam wy, Kamiński - oprawco!!! Ciebie to już nie ma!!! Za to coś zrobił z moją ukochaną posłanką, żeś ją naraził na utratę życia i zdrowia (psychicznego oraz fizycznego), że przez ciebie roniła swoje drogocenne łzy - tego ci NIGDY nie zapomnę. I nie pomoże nawet to, że się znamy. Obecnie jesteś dla mnie NIKIM, nie to co NASZ JEDYNY AUTORYTET - Pan Władysław. Chciałem nawet żeby został w moim autorskim i pełnym fachowców rządzie ministrem. Ale się nie zgodził. Nawet dobrze wyszło, zaproponować mu stanowisko wypadało, dobrze że sam zrozumiał, iż w tym wieku to może mu latanie samolotem zaszkodzić i mógłby szybko przestać być ostatnim sprawiedliwym.
A latać trzeba będzie często, daleko i w dodatku w różne strony świata. Najpierw Bruksela. Po kaczorach bałagan pozostał jak mówi mój towarzysz broni, nomem omen BRONEK i trzeba wszystko podpisać co podsuną. Święta rzecz, to mieć dobrą prasę na Zachodzie. Kogo tam chwalą, to i u nas chwalonym będzie. Później zrobię wypad to Stanów. Oficjalnie krytykowałem postawę Jarka wobec Waszyngtonu, ale teraz kiedy będę premierem zweryfikuję stanowisko. Nie wycofam wojska z Iraku i zgodzę się na bazę. A publice w kraju powie się, że nie było innego wyjścia i ciemny lud to kupi. No i po trzecie - Moskwa. Z Rosją na 100% załagodzę wszelkie spory. Nasz wschodni sąsiad otworzy swoje rynki na nasze produkty. Mięsko będziemy eksportować tysiącami ton. A może i do rurki się przyłączę.
I już na koniec, bo pora jest dla mnie późna (muszę jeszcze pouczyć się angielskiego, żeby nikt nie mówił, że przypominam w czymś mojego poprzednika) kilka refleksji na temat tworzenia NOWEGO, BOSKIEGO rządu. Mówiąc szczerze, rozmowy z Panem Waldkiem strasznie mnie męczą. Trudny z niego przeciwnik. Ostro licytuje. Ale dam Mu prawie wszystko, co tylko zechce, byleby tylko zgodził się być równoprawnym partnerem koalicyjnym i nie czuł się przystawką (brrrr straszne słowo). Bardzo żałuję, że nie będzie w rządzie moich druhów i pupili: Julci co walczy z korupcją, Grzesia z Wrocławia vel Grzesio Zepter. Julcię nawet widziałem w miejsce tego łobuza Zbigniewa Z., ale no cóż, jest ona tylko polonistką i może okazałoby się, że byłaby zbyt surowa dla przestępców (w końcu chyba nie zna się aż tak dobrze na prawie niż obecny mój kandydat, nazwiska jeszcze nie wymienię - profesor z helsińskiej fundacji. On to człowiek jest łagodny i ma mniej surowe spojrzenie na ludzkie ułomności). A co do Grzesia z Wrocławia, chodzą różne dziwne słuchy, że może byłoby to przegięcie gdyby został szefem MSWiA. Ludzie dziwne o nim rzeczy mówią na mieście.
Dobranoc salonowcy.

Donek ;-).

PS. A Wy SAKIEWICZ i LISIEWICZ z GP też się pilnujcie, tak naprawdę zostaliście mi jedyni do ujarzmienia. Rzepce dam radę wkrótce, Dziennik już zdobyłem, tylko jeszcze wy knujecie przeciwko mnie. Ale już niedługo dobiorę i WAM się do skóry. Chyba, ze wcześnie zapuszkują mnie chłopcy Kamińskiego. W końcu nadal on kieruje tym potworkiem, którego sam po części w przypływie nagłej chuci spłodziłem.

 


Staram się być prawy i sprawiedliwy. Nie znoszę obłudy i chamstwa, które zwalczam ironią i uśmiechem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka