Niektórzy myśliciele uważali, że człowieka charakteryzuje, przede wszystkim, skłonność do zła (np. Hobbes, Schopenhauer). Niektórzy, że, z natury, do dobra (np. Rousseau, Locke). Niektórzy, że pierwotne jest uczucie sympatii do drugiego (Scheler). Niektórzy, że nawet przejawy „twardego altruizmu” da się wytłumaczyć mechanizmami ewolucyjnymi, biologicznymi (socjobiologia, Wilson).
Niektórzy krytycy istnienia Boga (dogłębniejsi niż Dawkins, np. John Mackie) rozważając teodycee, przyjmując – oczywiście – jako główny argument – ludzką wolną wolę, zauważali jednak, że istnieje zło, niezależne od ludzkiej woli i to takie zło, które nie pomaga „ujawnić się dobru”, w dobro nie mogące się przemienić. W związku z tym zadawali pytanie, dlaczego Bóg nie stworzył człowieka z większą skłonnością do dobra, broniąc jednocześnie tezy, że i wtedy człowiek mógłby zachowywać „wolną wolą”.
A teraz posłuchajmy rabbiego Horowitza.
To co powiedział na samym końcu nie przetłumaczyłem dosłownie (bo też i nie dosłyszałem zbytnio), a dość..swobodnie.
Rabbi w zasadzie mówi o świecie po przyjściu Mesjasza, ale wychodzi prawie na jedno. Zastanawiam się, co to znaczy, że ludzie zostaliby obdarzeni "naturą dobra", choć sam tak to przetłumaczyłem.
I jeszcze Janusz Korczak: „Mamy dwa wyrazy: swoboda i wolność. Swoboda, zda mi się, oznacza posiadanie – rozporządzam swą osobą. W wolności mamy pierwiastek woli, a więc czynu zrodzonego z dążenia”.
Od tyłu czytaj "PLEOROMA".
Roma ---> Amor ---> Miłość
Pleo ---- Powszechna
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura