W pobliżu dworca (głównego znaczy się) jest taki wjazd w podwórze, gdzie chodnik od trawnika oddziela żywopłot, kompletnie wyłysiały teraz. No i w tym żywopłocie zawsze, niezawodnie wypatrzymy wróble. Śmieszne są, bo nie uciekają - można je oglądać dosłownie na wyciągnięcie ręki, pochylając się nad nimi. One są cwane i wiedzą, że i tak ich nie złapię, poza tym w tej gęstwie czują się dość bezpieczne. Więc część tych wróbli siedzi w tym żywopłocie, jak wszy we włosach, i gapi się na przechodniów. Śmieszne wrażenie - zerkające, błyszczące oczka na końcu korytarzy z suchych patyków... A po drugiej stronie żywopłotu jest tenże zabiedzony trawnik - i wróble też tam urzędują. W te mrozy po prostu siedzą sobie na gołej, twardej jak kamień ziemii, w tych swoich dołkach wymoszczonych, gdy jeszcze było cieplej. Śmiałem się, że mam kurnik z wróblami - bo gdy tamtędy przechodzę, to zawsze ich trochę podoglądam. Biedne one tak w zimę...
"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości