Pogadamy o sprzęcie audio?
Przy konieczności zachowania zdrowego rozumu i pewnych zasobów gotówki na rozmaite inne cele (a audiofilia właściwa to choroba i drenażerka portfela) - warto jednak w jakieś dobre "klocki" zainwestować.
Gdy poszedłem z jedną ze swych pierwszych "wypłat" do salonu/komisu ze sprzętem elektronicznym, bawiliśmy się w odsłuchy (towarzyszył mi kolega). No i co? Różnice bywały ogromne, a wzmacniacz Rotela (właściwie zestaw: przedwzmacniasz + końcówka mocy) zmiótł ze sceny wszystko, co było w moim zasięgu. A powiedzmy, chciałem wydać max ze dwa tysiące (czyli miałem jakąś kumulację "wypłat" - takie to były czasy, skromnie się zaczynało). Marantze, Onkyo itd. - to wszystko Rotel zgniótł na pył. Miękkość, naturalność i masywność brzmienia - tak bym to określił. Dobry Marantz był wyraźnie gorszy w górnych rejestrach i ogólnie bardziej "płaski". To naprawdę słychać. (Podobna różnica, jak przy porównaniu starej i nowozremasterowanej wersji albumu, który niedługo wydam: będzie to bardzo ciekawe i wartościowe wznowienie amerykańskich klasyków awangardy.)
Musieliśmy wzbudzić sympatię szefa salonu, bo sprzęt wystawiony za 2,5 tys. zł oddał mi za chyba 1800 zł, dokładając jeszcze do tego fajne kolumienki JPW. Sprawdzaliśmy - brzmiały porównywalnie z dużo droższymi Dynasoundami podobnych mocy; oczywiście odpadały przy PRAWDZIWYCH kolumnach - ale cóż...
Grałem sobie na tym zwykłym discmanem, a obecnie używam irytującego odtwarzacza CD firmy Harman/Kardon, chyba z liczbą "750" w nazwie. Myślę, że z czasem zastąpię go jakimś używanym Rotelem - i będzie komplet, bo do wzmacha Rotelowskiego dokupiłem sobie w międzyczasie takiż... gramofon. Tak, tak - wracamy do gramofonów. Winyl jako nośnik przetrwa ponad wszelka wątpliwość. Zakup winyla (np. Toma Waitsa albo Fugazi) może być szczególnego rodzaju przyjemnością.
Większe kolumienki to może dokupię w przypadku, gdybym najpierw kupił (wybudował) dom. Na razię ciągnę na tych i jest dobrze - pamiętam, jakie było wrażenie, gdy posklecałem ten zestaw po przeprowadzce do wrocławia, i usłyszałem w końcu MUZYKĘ po tygodniach słuchania z miniwieży Technicsa. Było tak, jakbym umył uszy po 20 latach zarastania - i jesnocześnie włączył długie czy przeciwmgkielne podczas nocnej jazdy, wcześniej uprawianej w świetle latarki na paluszki... Jest niexle, ale może być jeszcze dużo lepiej. No ale tutaj jestem ograniczany przez podstawowy "klocek" zestawu audio, zwany przez zwykłych ludzi "mieszkaniem - czy jakoś tam podobnie...
"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości