Pisałem o zjawiskowym albumie Zeitkratzer plays PRES z serii "elektronicznej" wydawnictwa Bołt records. Albumem zupełnie innym, ale jakoś tam pokrewnym w zamyśle, jest płyta DJ Lenara zatytułowana Re:PRES. Jest to kolejna odsłona archiwów Studia Eksperymentalnego Polskiego Radia (SEPR, ang. PRES) - tyle, że nie przedstawia ona tychże archiwów w ich oryginalnej zawartości, a, że tak powiem, poprzez muzyczny zmysł i umysł DJ Lenara (autentycznie grającegona swoim instrumentarium złożonym z dwóch wzmacniaczy, miksera i paru podobnych urządzeń). Są to wariacje czy remiksy na temat wybranych materiałów z SEPR, konkretnie "minutówek" (miniatur) osławionego Eugeniusza Rudnika, człowieka dla polskiej kultury zasłużonego nie mniej, niż taki choćby Stanisław Lem. Miniatury te, ze względu na swój dość ulotny charakter, czy choćby ich ilość (niedookreśloną, bo nie wiemy nawet czy mamy je wszystkie, czy też ileś z nich czeka jeszcze na "wydobycie"; tak czy inaczej jest ich mnóstwo) nie mogą być tak po prostu "wydane" - będą one prezentowane zawsze w jakimś konkretnym (czyimś) ujęciu, w wykoncypowanym przez wydawcę porządku, będą poddawane pewnej edycji, ingerencji itd. Mam nadzieję, że album DJ Lenara nie będzie pierwszym i ostatnim i że już wkrótce wyjdą kolejne płyty z tego cyklu.
Półgodzinny cykl miniatur jest osobliwym, pełnym napięcia "traktatem" czy dokumentalno-laboratoryjnym "filmem dla ucha" (jak określa się czasem muzykę konkretną), którego napięcie ma swe źródło w zderzeniu charakterystycznych, szorstkich i ze wszech miar "oldskulowych" pejzarzy brzmieniowych Rudnika z na wskroś nowoczesnym językiem współczesnej, alternatywnej elektroniki, regulującej strumień sonicznej (takoż i mentalnej) enegrii przy użyciu takich swych wynalazków, jak loop i "usterka". Ociera się zatem ta muzyka wyraźnie o niszowe stylistyki a'la inteligentne, abstrakcyjne techno czy glitch, ale jest jednocześnie czymś z zupełnie innej beczki. Miktrostrukturalnym, "technawym" penetracjom Lenara wciąż towarzyszy wręcz namacalny duch Starej Szkoły - tej elektroniki, która wzdłuż i wszerz przemierzyła modne dziś i dopiero nierzadko "odkrywane" przez laptopowców obszary - i zrobiła to nie później, niż gdzieś w latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku. Tym razem z konfrontacji Nowego ze Starym zwycięsko wyszła Muzyka - zyskując coś autentycznie nowego i świeżego.
Ogólna uwaga: seria "PRES" wydawnictwa Bołt jest w ogóle godna najwyższej uwagi - prezentuje dorobek dziesięcioleci działalności bardzo ważnej instytucji, o której zwykły zjadacz kawioru czy kaszanki (w tym redaktorzy od kultury) nie ma większego wyobrażenia. Ale przede wszystkim są to albumy znakomite, które mogą niejednemu słuchaczowi przewrócić nieźle w głowie (w pozytywnym sensie). Prócz DJ Lenara ukażą się w najbliższych dniach/tygodniach dwa kolejne wydawnictwa z tej serii: potrójny CD dokumentujący działalność grupy kompozytorskiej KEW oraz podwójny, o którym na razie nie powinienem nic pisać. Rok temu ukazał się też m.in. znakomity, podwójny album z muzyką Bohdana Mazurka.
Wcześniej część roboty odwalili... Norwegowie. Mianowicie wydawnictwo Rune Gramofon wypuściło elektroakustyczne i konkretne prace Norwega Arne Nordheima - i album ten uważam za dzieło absolutnie wybitne. Możemy się szczycić faktem, że jedne z najwybitniejszych prac muzyki konkretnej (za takie uważa się m.in. utwory Solitairei Warszawa) powstały w SEPR - nawet, jeśli ich autorem jest nie Polak, a jeno Norweg będący zdeklarowanym przyjacielem Polski. Warto odnotować, że wydano również utwory Nordheima w wersjach zremiksowanych i przerobionych przez wybranych mistrzów "nowej elektroniki" - także na wiele lat przed bezprecedensowym na naszym podwórku albumem DJ Lenara.
"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura