Kampania zimowa jest ofensywnym koszmarem. Obrońcy, siedząc w ciepłych bunkrach, dodatkowo maskowani śniegiem, z dalekich, bezpiecznych pozycji, rozstrzeliwują agresorów, świetnie widocznych w podczerwieni. Do tego walki mogą spowodować niespodziewane straty. Na przykład, całkowicie przypadkowe zniszczenie lądowych terminali Nord Stream 2 po stronie rosyjskiej. Europa jednak nie musi się martwić. Amerykanie na pewno ją poratują.
Tak, można szybko zakończyć taką wojnę, zwłaszcza gdy posiada się nowoczesną armię i atakuje państwo, które się nie spodziewa agresji, a jego siły zbrojne dawno nie miały okazji do walki. Po co jednak atakować tych, którzy spodziewają się najazdu, od dawna są przygotowani i chcą walczyć do ostatka? Po co atakować państwo, które jest już biedne i nie dostarczy najeźdźcom zysków?
Czy nie lepiej zaatakować i szybko złupić tych, którzy są bogaci, których wojsko jest w rozsypce i w ogóle niczego się nie spodziewają?
Na przykład… Niemcy.
Hmm, po co właściwie Rosjanom tak dużo okrętów na Morzu Bałtyckim, Północnym i Śródziemnym? Przecież walki mają dotyczyć wyłącznie terenów lądowych.