Za pewien czas, po zwycięstwie Koalicji, nowy/stary przywódca pojedzie z kurtuazyjną wizytą do Moskwy. I rzuci mimochodem, lecz w najważniejszym momencie:
— Doskonale rozumiem wasze problemy z Ukrainą. My mamy dokładnie to samo ze Ślązakami. Tak się buntowali, że kazałem do nich strzelać.
Wtedy car z ukontentowaniem klepnie się w kolano, świadom, że nie będzie już problemów z Polakami. I powie:
— Weźcie sobie ten teren aż do Lwowa. A Wilno będzie wolnym miastem tak jak kiedyś Gdańsk.
Na Kremlu uścisną sobie dłonie dygnitarze Niemiec, Polski i Węgier (kolejność alfabetyczna), ku większej chwale rosyjskich mediatorów.
Strumień gazu i inszych dóbr popłynie do Polski, a los Ukrainy zostanie przypieczętowany. Rosja weźmie swoje, Węgry swoje, Polska swoje i pozostanie małe państwo bluszczowe, żeby europejscy politycy się nie czepiali.
Politycy Zjednoczonej Prawicy staną przed Trybunałem Stanu, a eurosy pobiegną do Polski.
Cieszcie się Polacy. Złoty świt już blisko.
Komentarze