Kancermeister Kancermeister
304
BLOG

Śmierć na własne życzenie

Kancermeister Kancermeister Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

Do tej notki zmotywował mnie tekst @doku o bezdomności


Nie tak dawno, na początku tego lata, byłem w izbie przyjęć jednego z polskich szpitali. Towarzyszyłem komuś.

Ochroniarz wyprowadził na zewnątrz jakiegoś bezdomnego. Uderzyło mnie, że ów człowiek płakał.

Wyszedłem i wiedziony pustą ciekawością zagadnąłem siedzącego na trawniku człowieka. Tak usłyszałem opowieść, którą teraz postaram się powtórzyć.


Człowiek, z którym rozmawiałem był sierotą. Zdobył wykształcenie informatyczne i stał się fachowcem IT. Pracował na stanowisku administratora sieci komputerowej dużego przedsiębiorstwa. Mieszkał w dużym mieście.

Ożenił się i miał kilkoro dzieci.

Jego żona, po kilku latach małżeństwa, kiedy najmłodsze dziecko poszło do przedszkola, zażądała, aby przestał pracować, bo ona ma już dosyć zajmowania się domem. Zgodził się, bo bardzo kochał swoją żonę i pragnął dla niej jak najlepiej.

Zaczął zajmować się domem, a ponieważ jego żona nie miała zbyt wysokich zarobków, zajął się też pozyskiwaniem wsparcia, które gwarantowało mu prawo. Dzięki dodatkowi mieszkaniowemu i stypendium szkolnemu oraz pomocy uzyskiwanej z Banku Żywności, jego rodzina funkcjonowała na tym samym poziomie, co w czasach, gdy sam pracował.

Po pewnym czasie jego żona postanowiła uzupełnić wykształcenie i zapisała się na zaoczne studia. Poszedł do pracy, dużo gorszej od tej, którą miał kiedyś i starał się wspierać swoją żonę, ale stanowczo odmówił napisania za nią pracy magisterskiej. W rezultacie nie otrzymała tytułu naukowego.

W ich małżeństwie powstał głęboki rozdźwięk.

Jego żona zaczęła prowadzić swoje życie. Zaczęła spać w innym pokoju. Podejrzewał, że miała innych mężczyzn, do czego – z satysfakcją – przyznała się podczas jednej z kłótni.

Dzieci znieważały go bez żadnych hamulców.

Podczas rozwodu, który w końcu nadszedł, świadkowie kłamali, a sędzia nie pozwalała udowodnić, że to robią. Nazywała to dręczeniem świadka. Sama też przekręcała większość tego, co mówił.

Dzieci wytoczyły mu sprawy o alimenty. Przed różnymi sądami, więc było wielu komorników. Obleźli go jak pijawki. Zabierali wszystko co zarobił. W końcu jego była wytoczyła mu proces o mieszkanie. Sąd przyznał je jej w całości i orzekł eksmisję.

Uderzył mnie w nim wyraz jego twarzy. Całkowite zagubienie i poczucie beznadziei. Wyznał, że nie pamięta, kiedy ostatnio jadł, bo jego żołądek nie przyjmuje już jedzenia. Istotnie, jak stwierdziłem, kolana miał kolana miał grubsze niż uda.

Sądzę, że dzisiaj już nie żyje.


Gdybym był racjonalistą, mógłbym upierać się, że Wszechświat jest obiektem Boltzmana, nieuchronnie powstałym w odwiecznej próżni. Co jest łatwiejsze: być czarownikiem i wierzyć w Jedynego, czy być racjonalistą i wierzyć w samorództwo?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo