karlin karlin
461
BLOG

Nie dajmy się nie sprowokować

karlin karlin Polityka Obserwuj notkę 2

Zbieg okoliczności to w polityce marna zwierzyna łowna. Dlatego właśnie raczej się na niego nie poluje. Wyrok na Sawicką (urojoną medialnie oblubienicę agenta "Tomka" i rzeczywistą propagatorkę marszałkującej obecnie "frontmenki") w połączeniu z iście kamińskopodobnym wejściem CBA do Komendy Głównej Policji muszą w tej sytuacji coś znaczyć.

Podobnie jak nagłe "żądanie" Tuska, aby Niesiołowski przepraszał redaktor Stankiewicz za swoje chamstwo. Nie współczuję Stefanowi Bezumnemu osłupienia, jakie - przynajmniej przez chwilę - owo żądanie musiało w nim wywołać. 

Dla jednych może to być "przełom w bulwie", chęć przypodobania się coraz bardziej wkurzonym wyborcom, a nawet zaczątki przytomnienia rządzących, którzy boleśnie uświadamiają sobie, iż nie da się niczym rządzić wyłącznie przy pomocy grabieży. Nie przeczę, że gdzieś w okolicach setnego miejsca po przecinku takie prawdopodobieństwo także istnieje. Biorąc jednak pod uwagę realia, proponuję zajęcie się resztą całości.

A da się ją, z grubsza biorąc, podzielić na dwie części. Obie da się z kolei wytłumaczyć na przykładach z naszej historii, co dopóki jeszcze moi czytelnicy są w stanie skojarzyć ze sobą dwa fakty, odleglejsze w czasie o więcej, niż parę lat, postaram się uczynić.

Na jesieni 1981 r., gdy trudności zaopatrzenione zaczynały świecić już przysłowiowym i absolutnie realnym octem na półkach, zaczęło się szeptane i całkiem otwarto wychwalanie zalet polskiego wojska. Na ulicach pojawiły się wspólne patrole milicji i wojskowej żandarmerii, do zakładów pracy ruszyły wojskowe kontrole. Aby nadzorować, naprawiać, ukrucać itp. itd.

Rozpoczęto realizację planu propagandowego, mającego przygotować lud na stan wojenny. Czym to się skończyło w praktyce, już po rozpoczęciu wojny polsko-jaruzelskiej, wiadomo. Jeszcze tragiczniej i kosztowniej, niż gdyby zostawiono władze nad gospodarką i państwem mającym w tej dziedzinie jakąś wiedzę cywilom. Ale maszyneria propagandowa swoje zrobiła i sięgające aż po dziś dzień ogłupienie znacznej części polskiego społeczeństwa między innymi w kwestii tego, czym naprawdę był stan wojenny, także w niej właśnie ma swoje korzenie. Zneutralizowane także, choćby częściowo, bunt przeciwko grudniowej, wojskowej interwencji.

Czy obecnie też już można mówić o wkroczeniu w "narracyjną" fazę - "Za mordę, ale sprawiedliwie"? Wiele na to wskazuje. Słupki już chyba definitywnie usuwają się spod nóg jednej części bandy, prowokując i ośmielając innych z gangu III RP do rzucenia swoich marzeń i majaczeń na stół, do puli.

Problem jest jeden. O ile teraz wbrew pozorom nieporównanie łatwiej, niż w 1981 r., gdy mediom mało kto wierzył, rozpocząć i przeprowadzić każdą, jaka się tylko zamarzy, nawet najbardziej absurdalną, kampanię propagandową, to poza warstwą werbalną, mówiąc skrótowo - nima armat. 

No, chyba że założymy, iż znajdzie się takie wojsko, które wspomnianą operację wesprze czy przeprowadzi, choć nie będzie ono polskie. 

Ta konstrukcja, jak widać, sprawia wrażenie raczej preparacji czysto propagandowej, choć im więcej ludzi w nią jako realne zagrożenie uwierzy, tym dla jej autorów lepiej. Może oczywiście istnieć scenariusz oparty na mniejszej skali przemocy, bardziej dopasowany do obecnych czasów. Jaruzelski internując władze "Solidarności", internował także Gierka i Kanię. Czyżby duetem do gry w pingponga w Arłamowie, lub w zwyczajnym więzieniu mieliby teraz zostać na przykład Tusk i Kaczyński?   

Bardziej jednak prawdopodobne, że cała ta operacja medialna stanowi rodzaj oferty i wytłumaczenia dla niechętnych obecnej władzy, ale bardziej biernych, oraz osłony dla drugiej części całości, o której już wyżej wspomnialem. Tu kolejne odwołanie historyczne. Czy pamięta ktoś jeszcze o tak zwanej "prowokacji bydgoskiej" z marca 1981 r.?

Kilka słów o technologii prowokacji. Większość tego typu działań, przeprowadzanych na wielką skalę i niemal jawnie, bierze pod uwagę świadomość prowokacji po stronie prowokowanego. To oznacza, że w wielu wypadkach prowokujący z góry zakładają klasyczną reakcję po drugiej stronie, która da się streścić hasłem - "Nie dajmy się sprowokować!". Zwłaszcza, jeśli prowokowany nie jest pewien swojej siły, lub jak to miało miejsce w wypadku władz "Solidarności" w 1981 r., jest kontrolowany przez agenturę tych, którzy prowokują, Ergo, o taką reakcję prowokującym wlaśnie chodzi.

Co im to daje? Bardzo wiele. 

Przede wszystkim poczucie bezsiły po stronie prowokowanego i niesamowite wyniszczenie morale. W marcu 1981 r. cały kraj był o włos od strajku generalnego, mobilizacja po stronie społecznej była w tym czasie, biorąc pod uwagę cały okres "solidarnościowy" największa. Nie chcę się wdawać w jałowe, bo pozbawione wiarygodnych argumentów dywagacje pod hasłem "weszli by, nie weszli", choć są świadectwa, że poza demonstracją siły, wielkich chęci ze strony ZSRS do bezpośredniej interwencji nie było. Najważniejsze jest jednak to, że w grudniu, po doświadczeniach bydgoskich, tej mobilizacji i tego morale już zabrakło. 

Co to ma wspólnego z dniem dzisiejszym? 

Jeśli wziąć pod uwagę eskalację agresji propagandowej, sporo. Tego typu propaganda również może być szalenie wyniszczająca dla atakowanych. Dlatego warto sobie zapamiętać, że im wcale nie chodzi o to, żeby nas sprowokować, żebyśmy wyszli na ulice, dali upust swojej agresji.

Wręcz przeciwnie, oni to robią dlatego, że się tej agresji coraz bardziej boją. Że nie mają takiego poczucia bezpieczeństwa, co zasłonięty tysiącami czołgów, setkami tysięcy wojaków i ubeków, ich ulubiony, sowiecki generał w polskim mundurze, i próbują spuszczać parę z tego kotła przy pomocy medialnych prowokacji, licząc na to, że i tym razem zawołanie - "Nie dajmy się sprowokować!" - zwycięży. 

A tłumione gniew, agresja i bunt zaczną nas od wewnątrz niszczyć. Tak jak to się stało w marcu 1981 r., jak to się działo i dzieje w wielu momentach i miejscach, wszędzie tam, gdzie prowokujący mają tak miażdżącą przewagę w aparacie państwowym i mediach. Ale gdzie nie bardzo są w stanie sięgnąć po nagą przemoc wobec znaczącej części społeczeństwa.

Dlatego właśnie powtarzam i będę powtarzać - zróbmy im niespodziankę i "dajmy się sprowokować".

PS

A warto moich apeli słuchać. Przykład - 23 kwietnia napisałem notatkę "Amnestia?", a 12 maja prof. Zybertowicz podczas swojego wystąpienia na Kongresie Polska Wielki Projekt, właśnie o propozycji takiej amnestii  zaczął mówić.  

Następstwo czasowe - zapewnie przypadkowe, koincydencja - już chyba nie.

karlin
O mnie karlin

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka