Dorobiliśmy się chyba nowej tradycji.
Co prawda meczy kupować (oficjalnie) nie można, ale można za to oficjalnie kupować piłkarzy swoich rywali.
Że co? Że "duch sportu" i oni będą z oddaniem, do końca grali dla tych, którzy ich aktualnie zatrudniają? Nawet przeciwko swoim przyszłym pracodawcom.
A kto to sprawdzi i jak?
Chciałem napisać, że włodarze światowego i europejskiego futbolu powinni coś z tym zrobić, ale - pomijając fakt, że sam nie wiem co - uświadomiłem sobie, że najprawdopodobniej już zrobili.
Biorąc od tego cichy "podatek" do własnej kieszeni.
Inne tematy w dziale Polityka