Przynajmniej do tej pory wygląda to bowiem w sposób następujący.
Albo zabrakło wyobraźni w fazie planowania, albo jaj podczas realizacji.
Zatrzymanie kilkudziesięciotysięcznego tłumu na Moście Poniatowskiego przez "niemogących sobie poradzić" z grupką kilkudziesięciu chuliganów w okolicach Ronda Waszyngtona zuchów z ZOMO III RP, przejdzie chyba do annałów policyjnego debilizmu oraz na karty podręczników w policyjnych szkołach.
Jako przykład tego, jak nie należy interweniować w takich sytuacjach. A jeśli mówimy o szkoleniu i podręcznikach służb tajnych w państwach zamordystycznych, lub do zamordyzmu aspirujących, jak nie należy organizować prowokacji.
Bo skończyło się - na razie - kompromitacją. Pochód na błonia przed Stadionem Narodowym dotarł, a policja dalej nie umie wyłapać kilkudziesięciu chuliganów. I nie ma przy tym znaczenia, że "nie umie", bo na przykład nie dostała takiego rozkazu.
Po prostu, to wygląda na kompromitację i tak zostanie zapamiętane.
Tylko czy my możemy być pewni, że ten, ewidentny sukces, tak czasem prawicowych, że aż wypadających poza skalę rozsądku - choćby wyraźne, ujawniane przy okazji wydarzeń na Ukrainie, rusofilstwo - organizatorów Marszu nie został w ów scenariusz wpisany?
Inne tematy w dziale Polityka