Po najdłuższych nawet, potężnych upałach, nadchodzi czas równie potężnych i gwałtownych burz. Wiedzą o tym najstarsi górale, a biorąc pod uwagę przytoczony w tytule fragment znanej, góralskiej przyśpiewki, można się zastanawiać, czy nie wiedzą przypadkiem czegoś więcej.
Żyję już dostatecznie długo, aby pamiętać różne rzeczy, w tym potężne ulewy w Warszawie. I zaręczam, że choć poziom tych opadów specjalnie się nie zmienia, a nawet bywa mniejszy, niż ten sprzed wielu lat, to ich, czasem katastrofalne skutki, są - zwłaszcza w ciągu ostatnich 25 lat - z roku na rok coraz gorsze i coraz bardziej dewastujące.
I to nie tylko w Warszawie. Patrz tonące w wodzie po ostatnich ulewach autobusy w Poznaniu czy Krakowie. Warszawa dopiero na swój potop czeka.
Ja, jako niszowy i niewiele znaczący bloger, odpuszczając sobie politologiczno-kulturowo-filozoficzne dywagacje, skupię się na cuchnącym drobiazgu. Na kanalizacji.
Chciałbym się mianowicie dowiedzieć, na przykład od naszych dziennikarzy (marne szanse, za delikatne nosy), a może od pisowskich radnych czy posłów, jak wygląda w wielkich, polskich miastach dbałość o kanały. O ich regularne, poczynając od studzieniek, czyszczenie i o remonty. A w miarę tych miast rozbudowy, o rozbudowę.
Co taka na przykład Gronkiewicz-Waltz przez ostatnie lata i w tym roku zrobiła, aby za parę dni Warszawa nie utonęła w przewalającej się po ulicach, tunelach, piwnicach i podziemnych parkingach, z metrem włącznie, "biblijnej ulewie", czyli standardowych kilkudziesięciu milimetrach opadu w ciągu powiedzmy godziny?
Czy mógłbym się tego dowiedzieć z jakiegoś artykułu lub konferencji prasowej? Bo podejrzewam, że jest jeszcze gorzej, niż z monitoringiem remontowanego, łatwopalnego mostu.
Nieważny drobiazg? Gwarantuję, że ważniejszy i ciekawszy dla dotychczas niezainteresowanych polityką od personalnego kopania, starającej się zagrzebać kilka metrów pod powierzchnią i pełniącej obowiązki premiery kobiety.
Inne tematy w dziale Polityka
