Wiedząc doskonale, że się nie zgodzi, bo w ten sposób zdezawuował by wysuniętą jako kandydatkę na premiera ze strony PIS, Beatę Szydło. I szykując się, w związku z tym, do powtarzania we wszelkich mediach III RP, że Kaczyński odmówił, bo "stchórzył".
Tymczasem Beata Szydło już 13 lipca, po Kongresie PIS, wezwała Ewę Kopacz do debaty. I swoje wezwanie co jakiś czas powtarza. A Kopacz po prostu się tego starcia boi, bo nie wiadomo, czy jej publiczne wystąpienia z kartką są gorsze, niż bez kartki, czy może jest na odwrót. Bo poniżej pewnego pułapu trudno o jakąkolwiek miarę.
Moim zdaniem, PIS trochę pokpił sprawę. Z przemocą medialną nie walczy się przy pomocy kongresów, seminariów i składanych co jakiś czas, solennych deklaracji.
Walczy się przy pomocy zmasowanych powtórzeń.
Każdy członek PIS powinien od dawna, podczas każdej wypowiedzi publicznej powtarzać, jak mantrę, jak słynne - "A Kartagina powinna zostać zburzona", zdanie:
- "A dlaczego Pani Premier Kopacz tak się boi debaty z Panią Beatą Szydło, na którą Pani Szydło zaprasza ją od połowy lipca?".
Sądzę, że jeszcze teraz można to zacząć robić.
Inne tematy w dziale Polityka
