karmaniola karmaniola
145
BLOG

To nie jest symbol religijny

karmaniola karmaniola Polityka Obserwuj notkę 5

 

Trzeba sobie powiedzieć jasno i wyraźnie: operowanie pojęciem symbolu religijnego w stosunku do krzyża ustawionego przed pałacem prezydenckim jest semantycznym nadużyciem w wymiarze maga albo i giga. I doprawdy dziwi mnie, że mądrzy i szanowani przeze mnie publicyści jak np. znany nam wszystkim pan Igor Janke, szafują tym bezsensownym wyrażeniem: symbol religijnybez umiaru.
Bo uświadommy sobie: cóż to takiego jest symbol? Tak w ogóle. Tak ogólnie. Otóż jest to pewien namacalny, konkretny znak (rzecz, zdarzenie), które przenosi nasze myśli, emocje, refleksje na tę płaszczyznę rozważań, na której nie posiadamy dostatecznych albo nawet żadnych środków wyrazu, za pomocą których moglibyśmy przedstawić wspomniane myśli, emocje czy refleksje. Symbol więc zakłada pewną niejednoznaczność.
Z tak przedstawionej pobieżnie definicji symbolu, łatwo wywnioskować, że symbol składa się z dwóch elementów: konkretnego znaku oraz z niejednoznacznego przekazu, które ów konkretny znak uosabia.
Wszystko byłoby w takim rozumowaniu jasne, gdyby nie jedno drobne pytanie. A brzmi ono następująco: co sprawia, że jakiś konkretne zdarzenie, czy konkretna rzecz staje się symbolem? Inaczej: co sprawiło, że opuszka zupki Campbell stała się symbolem? Albo słynna już muszla klozetowa postawiona na środku galerii plastycznej? Odpowiedź nasuwa się chyba sama. Otóż owym tajemniczym demiurgiem symbolu jest kontekst, w jakim konkretny znak zostanie umiejscowiony. No bo weźmy tę nieszczęsną muszlę klozetową i odpowiedzmy sobie, czy konkretna muszla klozetowa, umieszczona dajmy na to w kiblu na dworcu w Skarżysku – Kamiennej jest czegoś symbolem? Otóż nie! Jest zwykłym dworcowym kiblem. Ale jeśli tę samą muszlę przeniesiemy na salę wystawową, stanie się ona symbolem. Stanie się symbolem poprzez kontekst, w którym została umieszczona.
Mało tego: kontekst nie tylko stwarza w konkretnym znaku jego wymiar symboliczny, ale też w pewnym sensie generuje sposób odczytania tego symbolu. I żeby znów nie być gołosłownym posłużę się nie czym innym jak tylko symboliką krzyża. Pamiętacie Państwo wielką drakę z Dorotą Nieznalską. Pamiętacie o co wtedy poszło? Ano o krzyż. I z tego co wiem, to cała „światła część społeczeństwa” poparła artystką, a i sąd (bodajże w drugiej instancji) Nieznalską uniewinnił. I wiem, że posypią się teraz na mnie gromy, ale moim zdaniem sąd miał rację: Nieznalska nikogo nie obraziła, bo jej krzyż nie był symbolem religijnym. A nie był dlatego, że kontekst w jakim został umieszczony nie generował w nim wymiaru religijnego. Gdyby Nieznalska umieściła swój krzyż z genitaliami w kościele – to tak – byłaby to obraza.
Przejdźmy teraz do naszego krzyża sprzed pałacu Namiestnika i zapytajmy sami siebie: w jakim kontekście został umieszczony i jaką ów kontekst generuje symbolikę. Otóż śmiem twierdzić, że symbolika ta jest bez wątpienia świecka. Patrząc na niego nie myślimy o męce Chrystusa, ani o odkupiającym wymiarze cierpieniu, nie myślimy o zmartwychwstaniu, czyli o tych rzeczach, które są fundamentem naszej wiary.
Ten krzyż symbolizuje jak najbardziej świecką pamięć o ludziach którzy zginęli w katastrofie, a w szczególności pamięć o prezydencie Lechu Kaczyńskim. A w Polsce, czy się to komuś podoba czy nie, pamięć o ludziach którzy zginęli tragicznie wyraża się stawianiem krzyży. Nie tylko, jak się to niektórym wydaje w miejscach tragedii; raczej w miejscach które się z tą tragedią kojarzą. I nie ważne czy ktoś jest ateistą, manichejczykiem, scjentologiem czy agnostykiem. Ważne, że mieszka tu, w takim, a nie innym kręgu kulturowym. A w tym kręgu kulturowym, w miejscach tragedii stawia się krzyże. I dlatego, moim zdaniem, na placu, przed pałacem Namiestnika, powinien stać krzyż. I dlatego też, moim zdaniem oczywiście, jego obrona jest obroną naszej tożsamości. Naszej kultury. Świeckiej kultury. Bo ten krzyż, ma – jako znak – źródło w chrześcijaństwie. Ale jego symbolika jest wybitnie świecka.
I na koniec jeszcze jedno, ostanie pytanie. Dlaczego z taką siłą i z takim samozaparciem, ta grupka pięknych ludzi broni krzyża? Otóż dlatego, że oprócz tego, że jest on symbolem tragedii narodowej, jest też symbolem odzyskanej przez tych ludzi godności. Bo pod tym krzyżem zobaczyli, że ich wydrwione, wyśmiane, wykpione poglądy, nie są powodem do wstydu. Że oni: ciemni, niewykształceni, mało zarabiający, mogą być pięknymi, wspaniałymi ludźmi. O niebo piękniejszymi niż ci wszyscy, którzy mieli w stosunku do nich tylko szyderstwo i kpinę. I nawet teraz, tych pięknych ludzi, którzy zmęczeni i w deszczu bronią swojej godności nazywa się faszystami, talibami, fundamentalistami katolickimi. I za co? Ano za to tylko, żę chcą bronić symbolu swojej godności.
Ten krzyż jest symbolem ich godności i dlatego będą o niego walczyć. Ten krzyż nie jest symbolem religijnym i nie widzę żądnego uzasadnienia dlaczego miałby być kościele, w którym rzeczywiście stałby się symbolem religijnym, bo kontekst kościoła właśnie wygenerowałby w nim taką symbolikę. A już absurdalnym pomysłem i od czapy było niesienie go do Częstochowy? Po co? W jakim celu go tam taszczyć? Jego miejsce jest tu gdzie stoi. Przed pałacem prezydenckim.
PS: uważam, że w ramach zgody i tworzenia się podwalin społeczeństwa obywatelskiego, można zgodzić się na postawienie w miejscu krzyża obelisku
 
karmaniola
O mnie karmaniola

;

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka