Karnigore Kanibal Karnigore Kanibal
67
BLOG

Jen-czenie hobbysty

Karnigore Kanibal Karnigore Kanibal Rozmaitości Obserwuj notkę 8

Tefałen 24 straszy, że jen wzmocnił się w stosunku do dolara na tyle, że eksport z wolna przestaje się Japończykom opłacać. Normalnie bym się nie przejmował, gdyby nie fakt, że japońska firma Tanaka Works właśnie wyeksportowała do Hong Kongu nową partię swoich bardzo ekskluzywnych i bardzo drogich rewolwerów na kulki, a ja za otrzymaną od pracodawcy premię z tytułu uzyskania dyplomu magistra postanowiłem sobie jeden sprawić. Cena detaliczna takiego cudactwa to dwieście dolarów amerykańskich, plus przesyłka (pięćdziesiąt, chyba że dociążenie paczki kilkoma gratami dla kolegów inaczej rozłoży koszty), plus cło (tyle co nic), plus VAT (za jakie grzechy?!), dostępność, jak już mówiłem, od wielkiego dzwonu, przyjemność ze strzelania spora, bo giwera nie umiera od zatankowania stosowanym powszechnie na zachodzie propanem, a lans na strzelance jeszcze większy (stać cię na Tanakę albo Western Armsa - znać, że jesteś gość). Zasadniczo, to powinienem się cieszyć - mocny jen to tańsze zabawki, ale co z tego, jeśli firmie zwyczajnie nie opłaca się eksport do Hong Kongu, czyli stolicy airsoftu (zlokalizowanej, dokładniej, na ulicy Kwong Wa, gdzie swoje siedziby ma większość najlepiej znanych sklepów), skąd dopiero te wszystkie cuda są rozsyłane w świat? Japonia jest to kraj ze wszech miar dziwny i nawet nie wiem, czy pomysł zorganizowania jakiegoś eksportu bezpośrednio od nich do kraju przeznaczenia by zadziałał - niby JList, zaopatrujący otaku i innych dziwaków w oryginalne japońskie mangi, anime i tak banalne rzeczy jak słodycze czy herbata, funkcjonuje w najlepsze, ale to jest rzecz trochę inna. Airsoftowcy już mieli do czynienia z pewną firmą pt. TokyoHobby (vel WWIIGuns.net) i sromotnie się na niej przejechali, bo właściciel okazał się albo partaczem, albo zwykłym oszustem - brał kasę, ale towaru już nie wysyłał, chyba że się go postraszyło.

Jakby tego było mało, kolejna firma, tym razem stabilniejsza, bo tajwańska, zapowiedziała na bliżej niesprecyzowany termin wiosenny premierę (wreszcie, kur...) swojej repliki belgijskiego karabinu FN F2000, co oznacza wyekspediowanie przeze mnie mojej rozklekotanej chińskiej "Ryby" (rzuciłem tą nazwą przypadkiem, środowisko podchwyciło) auznach śmietnik albo do żyda. Oczywiście jestem w pełni świadomy, że wyniesie mnie ten luksus (posiadania repliki strzelającej prosto na minimum 30 metrów) jakieś półtora tysiąca, ale jakoś tak się fajnie składa, że akurat dostaję "trzynastkę", a żadnych innych pilnych zakupów nie mam. Ech, gdybym tak zarabiał jak związkowiec, dziesięć kafli miesięcznie za nicnierobienie...

A tutaj sam rewolwer. Fajny, nie? ;)

Lubię ludzi. Problem w tym, że niektórych z nich najbardziej lubię boleśnie kąsać, ewentualnie tradycyjnym męskim sposobem potraktować pałą w łeb - z tą różnicą, że w przeciwieństwie do polityków nie chowam tej pały w wiązance kwiatów niesionej z uśmiechem przed sobą. Oprócz tego w uprawianiu kanibalizmu przeszkadza mi fakt, że ludzi, których gryzę, zwyczajnie nie trawię. Jestem także utalentowanym słowopotfurcą. Niestety, drodzy paranoicy wszystkich opcji politycznych, nie jestem przez nikogo opłacany, a szkoda. Lista persona non grata utajniona, co będę matołom reklamę robił.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Rozmaitości