Około trzynastej, czyli o godzinie niewątpliwie pechowej, wdefilował do mojego pokoju Kierownik, trzymając w ręku jakiś papier.
-Napisze pan list z gratulacjami, krótko, jak zwykle. - zarządził, wręczając mi kartkę.
Jak się okazało, był to liścik z jakiegoś tam ministerstwa z Albanii, stwierdzający, że wybrano nowego szefa lokalnej instytucji do spraw bardzo potrzebnych i mało znanych, a zajmującej się dokładnie tym, co firma w której pracuję. Skinąłem głową, że jasne, wezmę się za to, wystukałem w Wordzie pierwsze zdanie i tkło mnie znajome uczucie dotkliwego pustogłowia.
Dotkliwe pustogłowie nie jest dla mnie niczym przyjemnym. Po prostu siedzę wtedy, z dwiema lewymi rękami, i nie myślę o niczym, bo mój mózg w takich chwilach stwierdza, że ma mnie gdzieś i metaforycznie mówiąc, odkłada słuchawkę na bok. Wystukałem drugie zdanie i, wiedząc że Kierownik jest ludzkim szefem, udałem się do niego po radę.
Wszedłem do sekretariatu bez zadawania zbędnych pytań i korzystając z tego, że Kierownik jeszcze stał w progu swojego gabinetu, zacząłem.
-Panie Kierowniku, co ja mam tam dokładnie napisać w tym liście do Albanii?
-Krótko, bez żadnych szczegółów, tylko że gratulujemy i liczymy na owocną współpracę.
-A to w Albanii prezes się nie zmienił trzy miesiące temu? - wcięła się nagle Sekretarka. - Może sprawdzę...
Tu Sekretarka wygrzebała na komputerze list, owszem, datowany na wrzesień i owszem, skierowany do rzeczonej albańskiej instytucji, na co Kierownik wybuchł serdecznym śmiechem, a ja zaraz po nim.
-To wie pani co? Niech pani po prostu zmieni nazwiska i już. - stwierdził Kierownik.
-Ale po trzech miesiącach?! - zapytałem z niedowierzaniem. - No ładnie, albańska demokracja...
-Pan się nie śmieje... - zaczął Kierownik. - Już tu kiedyś tak było, w dziewięćdziesiątym... szóstym, że co wyjechałem, to po powrocie zmieniał się prezes. Już chcieli mi zakazać wyjazdów, bo chyba pecha przynosiłem...
Lubię ludzi. Problem w tym, że niektórych z nich najbardziej lubię boleśnie kąsać, ewentualnie tradycyjnym męskim sposobem potraktować pałą w łeb - z tą różnicą, że w przeciwieństwie do polityków nie chowam tej pały w wiązance kwiatów niesionej z uśmiechem przed sobą. Oprócz tego w uprawianiu kanibalizmu przeszkadza mi fakt, że ludzi, których gryzę, zwyczajnie nie trawię.
Jestem także utalentowanym słowopotfurcą.
Niestety, drodzy paranoicy wszystkich opcji politycznych, nie jestem przez nikogo opłacany, a szkoda.
Lista persona non grata utajniona, co będę matołom reklamę robił.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości