Po tatusiu odziedziczyłem luźne podejście do życia i poczucie humoru. Wczoraj zresztą odwiedziłem go, żeby pomógł mi dopasować z trudem kupione okładziny do mojego rewolweru (jak to się skończyło - na Twitterze), zaczęliśmy rozmawiać i w końcu zeszło na politykę. Mój genialny tatuś oczywiście pochwalił się, jak to był 13 grudnia na demonstracji pod domem Jaruzela - a na co zwrócił największą uwagę? Na policjantkę z prewencji. Poza tym, rozłożył mnie totalnie komizm dialogu:
Pani Policjantka: "A pan to jest zwolennikiem czy przeciwnikiem?"
Tata Kanibala: "A na kogo według pani wyglądam? Tylko niech pani uważa, bo ja jestem prowokatorem..."
Już pies trącał oczywistości, widoczne w prawym-górnym rogu ekranu - stary nie miał do roboty ideologicznego podejścia i za komuną nie tęskni, no, najwyżej za tym, że wtedy była tylko jedna banda tępaków i złodziei przy korycie, a teraz co rusz się zmieniają i nie ma szans, żeby się wreszcie raz a dobrze nakradli. Tutaj chodzi raczej o samą naiwność pani policjantki i jej pytania - zresztą po dobrze zakonserwowanym facecie w kwiecie wieku ciężko stwierdzić, z jakiej on jest opcji.
Ja sam swego czasu zaliczyłem epizod opozycyjny, i to nawet w Gdańsku, go figure. Już nic nie mówię, że miałem wtedy pięć lat, ale było to jeszcze za komuny, a ja skandowałem w autobusie "Precz z komuną". Czy już jestem etosowym inteligentem i wzorowym salonowcem?
Lubię ludzi. Problem w tym, że niektórych z nich najbardziej lubię boleśnie kąsać, ewentualnie tradycyjnym męskim sposobem potraktować pałą w łeb - z tą różnicą, że w przeciwieństwie do polityków nie chowam tej pały w wiązance kwiatów niesionej z uśmiechem przed sobą. Oprócz tego w uprawianiu kanibalizmu przeszkadza mi fakt, że ludzi, których gryzę, zwyczajnie nie trawię.
Jestem także utalentowanym słowopotfurcą.
Niestety, drodzy paranoicy wszystkich opcji politycznych, nie jestem przez nikogo opłacany, a szkoda.
Lista persona non grata utajniona, co będę matołom reklamę robił.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości