DISCLAIMER: Facebookowe gry to Szatan. Jak się redaktor Terlikowski nudzi, to następnym razem może napisać o nich.Część promuje okultyzm, część przestępczość zorganizowaną, a wszystkie po prostu uzależniają jak jasna cholera.
Tymczasem do rzeczy: wielokrotnie padło w moich tekstach słowo "informatołki", będące analogią do terminu "dyplomatołki" wiadomego autora (prof. h.c. Władysława "Uzi" Bartoszewskiego dla tych, co nie wiedzą). Informatołek od informatyka różni się tym, czym dyplomatołek od dyplomaty - wydaje mu się, że wie co robi, i tylko mu się wydaje, bo robi kretynizmy z gatunku ciężkich. Przykładem informatołectwa jest blokowanie stron za pomocą ustawienia blacklisty w Internet Explorerze (co zrobili userzy? Przerzucili się na Firefoxa...) tudzież same kryteria tego, co nadaje się do zablokowania - bowiem lista regexów nie przestaje mnie zadziwiać (bardzo chciałbym poznać jej całość - po to, by wydrukować, poczynić adnotacje i dostarczyć prezesowi na biurko jako ostateczny dowód idiotyzmu tych ludzi). Nie można np. wpisać w Google hasła "Admin na Kamczatkę", ponieważ zawiera ono słowo "czat", natomiast nie ma najmniejszego problemu z korzystaniem z usług Polchatu, ponieważ słowo "chat" blokowane nie jest. Imageshack jest niesłuszny, natomiast Yfrog słuszny (choć są to dwa adresy funkcjonujące pod tym samym IP i korzystające z tego samego zbioru zdjęć). Przez pewien czas Joemonster.org był niesłuszny tylko pod swoim podstawowym adresem, bo czeslaw.net był jak najbardziej słuszny (dopóki informatołki się o nim nie dowiedziały). Kiedy informatołkom ubzdurało się zablokowanie dostępu do prywatnych kont e-mailowych pracowników, zrobili to tak "genialnie", że na stronę Poczty Polskiej i wpis nt. Normana Mailera na Wikipedii też nie szło się dobić - and guess why. Dość rzec, że specyfika niektórych etatów zmusiła ich do wycofania się z tego poronionego pomysłu.
Od czasu do czasu informatołki zaplączą się w kable i wywołają jakieś nieplanowane zmiany w systemie. To polegnie serwer proxy, to antywirus zgubi źródło aktualizacji, to z kolei wysypie się poczta - a ostatnio, co bardzo ciekawe, od czasu do czasu znika blacklista. Wtedy człowiek może bez problemu wejść, na ten przykład, na Pudla, Youtube albo Facebooka, a historia dotyczy właśnie tego ostatniego. Jak napisałem w disclaimerze, facebookowe gry to Szatan, a ja, pechowo, gram aż w sześć (z czego z Mafia Wars się wymiksuję, bo ma kretyński poziom trudności, a moja mafia cierpi - z racji mojego podejścia do facebookowych znajomych - na brak młodych wilków, potrzebnych, żebym mógł być debeściak). Jedną z nich jest Farmville, w którym gracz jest rolnikiem, ma działkę i sadzi na niej różne typowe roślinki. Roślinki nadają się do zbioru po określonym czasie - na ten przykład, truskawki po czterech godzinach, dynie po ośmiu, soja po dwudziestu czterech, itp. Do tego całkiem przyjemna grafika (gra jest zrobiona we Flashu), różnorakie bonusy, jak "ktomaczas", to może się bawić.
Czytałem więc wypowiedzi salonowców, gdy nagle zauważyłem jedną rzecz - guzik Wykopa pod czyimś tekstem znajdował się tam, gdzie powinien, zamiast typowej czerwonej litery D na obciachowym tle w szare granulki (litera D, jak nietrudno się domyślić, to początek wyświetlanego przez informatołków komunikatu "Debilu bierz się do pracy" - tak, dostęp do Wykopa też został z bliżej niejasnych powodów zablokowany). Niczym rasowy hacker puściłem sobie motywującą muzykę i ruszyłem na Facebooka, gdzie zostawiłem 3/4 nie obsianego pola. Odebrałem prezent od Pani Kotku w ramach wymiany gospodarczej, ja jej cepeliowy obrazek, ona mi taki sam, żebyśmy sobie nabili achievki za kolekcjonerstwo "wiejskiego kiczu", chcę uruchomić Farmville... Jebs. "Debilu bierz się do pracy". WTF, myślę sobie, aż tak szybko naprawili? Can't be. Ctrl-F5, bo prawdopodobnie mam do czynienia z buntem przeglądarki. Udało się. Loguję się do Farmville. Zerkam na zegarek, godzina 11:45, dobra pora na dynię - zasieję, dynia rośnie osiem godzin, jak wrócę do domu, akurat będzie można zebrać. No to jak ojciec Rydzyk - siać, siać, siać, nagle - SKUCHA. Kasa się skończyła po trzech obsianych polach (z ca. dwudziestu). No nic, został mi jeszcze kurnik (bo i kury są w Farmville, krowy i kaczki też, drogi na Ostrołękę niestety brak), kuraki miały się nieść o chyba drugiej w nocy... Zebrałem, lekko spóźniony, jajka - ha! Achievka i pięćset kredytów nagrody! Nerwowo klikając, obsiałem dynią resztę poletek (circabout dwadzieścia) i czym prędzej się wylogowałem, dumny ze swojej roboty. Dopiero pisząc ten tekst przemnożyłem dwadzieścia poletek przez 88 kredytów (tyle bowiem dostaje się za jedną dynię). Ech, to uzależnienie...
Lubię ludzi. Problem w tym, że niektórych z nich najbardziej lubię boleśnie kąsać, ewentualnie tradycyjnym męskim sposobem potraktować pałą w łeb - z tą różnicą, że w przeciwieństwie do polityków nie chowam tej pały w wiązance kwiatów niesionej z uśmiechem przed sobą. Oprócz tego w uprawianiu kanibalizmu przeszkadza mi fakt, że ludzi, których gryzę, zwyczajnie nie trawię.
Jestem także utalentowanym słowopotfurcą.
Niestety, drodzy paranoicy wszystkich opcji politycznych, nie jestem przez nikogo opłacany, a szkoda.
Lista persona non grata utajniona, co będę matołom reklamę robił.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości