Karnigore Kanibal Karnigore Kanibal
67
BLOG

Rok Strzelającego Kulkami Tygrysa

Karnigore Kanibal Karnigore Kanibal Rozmaitości Obserwuj notkę 1

Dziś o ekonomii, Chinach (tych czerwonych) i rozrywce. Dokładniej - o karabinach na kulki. Te są u Wielkiego Żółtego Brata de facto nielegalne, niezależnie od tego, co mówi prawo, bo to w końcu Chiny - tam prawo, na bieżąco i w zależności od potrzeb, tworzą politruki, niekoniecznie zgodnie z wcześniejszymi zapisami. Oczywiście producenci z Kantonu mają ten fakt głęboko w części ciała zwanej poważaniem i robią swoje, dzięki czemu w Hong Kongu i dalej (od Filipin, przez USA, po UK i nasz wesoły kraj) można takich zabawek kupić dużo i tanio. Czasem wpadnie kontener z najtańszym badziewiem (chyba tylko raz czy dwa widziałem na zdjęciach z chińskich gazet "wpadnięty" transport lepszych modeli), czasem komuś skonfiskują formy (swego czasu tak ucierpiała firma CYMA - na chyba pół roku stracili możliwość produkcji najpopularniejszego modelu) albo ktoś wyląduje w pierdlu, ale geszeft kręci się dalej.

Jak to z jubileuszami i malowaniem trawy na zielono w krajach totalitarnych bywa, też ludzie wiedzą. Pech chciał, z okazji sześćdziesiątej rocznicy założenia chińskiej Kompartii Pekin ubzdurał sobie zeszłej jesieni, że zrobi kontrol i każe policji "zwalczać przestępczość". Co zrobili kantońscy przedsiębiorcy? Wstrzymali produkcję i schowali się jak mysz pod miotłę (niektórzy nie dość skutecznie, dwóch wpadło). Siedząc pod miotłą, przedsiębiorcy wykumali, że dobrze byłoby urządzić sobie jakąś przeprowadzkę, bo jeszcze policja przypadkiem na nich trafi, albo jakiś urzędas sobie ubzdura, że najpierw weźmie w łapę, a potem ich podpierdoli. Kolejne parę miesięcy w plecy. Ludzie na Zachodzie, rzecz jasna, zaczęli się wkurzać, że co to za chryja, zapasy się skończyły, półki od Manili po Kraków puste, zero jakichkolwiek nowości i ogólna stagnacja. Pewien dobrze poinformowany gość z Hong Kongu w okolicach listopada rzucił "spokojnie, rozmawiałem z nimi, trzy miesiące i znowu ruszą" - niestety, jak już zdążyłem się przekonać, "trzy miesiące" to w Chinach typowa wymówka, więc zaczęło się skakanie po delikwencie, żeby powiedział coś konkretniejszego - to po miesiącu stwierdził "po Chińskim Nowym Roku wezmą się ostro do pracy" i rzucił listę potencjalnych nowości. Karabin maszynowy Browninga (lepiej znany jako BAR M1918), PPSz-41, karabin Lee-Enfield No.4, długo obiecywany MG-42, M240, RPK, PKM i Uzi, z czego trzech nie robił dotąd nikt (PPSz, Enfield, PKM), a MG-42 i Uzi już od dawna nie są produkowane (kiedyś robili je Japończycy). Oprócz tego, oczywiście zostanie wznowiona produkcja całej reszty, a za mną, tak się składa, chodzi strzelba o napędzie gazowym.

Oczywiście, logika nakazuje pytać "w czom dieło?" - ja rozumiem, że można zabierać ludności prawdziwą broń, bo jeszcze pomaszerują na KC i zrobią rewolucję, ale zabawki? C'mon, przecież to jakaś bzdura. Ale niestety, to są Chiny, tu się podejmuje decyzje ideologiczne, nie praktyczne, nawet jeżeli taki "nielegalny" towar w najlepsze kupuje hurtem francuska, niemiecka czy duńska firma, przepakowująca go w Europie w ładniejsze pudełka i dowalająca mniej lub bardziej absurdalną marżę. Dobrze chociaż, że na Tajwanie nikt się w produkcję nie wtrąca i firmy mogą tam spokojnie pracować, liczyć sobie ekstra za kontrolę jakości i dział R&D.

Lubię ludzi. Problem w tym, że niektórych z nich najbardziej lubię boleśnie kąsać, ewentualnie tradycyjnym męskim sposobem potraktować pałą w łeb - z tą różnicą, że w przeciwieństwie do polityków nie chowam tej pały w wiązance kwiatów niesionej z uśmiechem przed sobą. Oprócz tego w uprawianiu kanibalizmu przeszkadza mi fakt, że ludzi, których gryzę, zwyczajnie nie trawię. Jestem także utalentowanym słowopotfurcą. Niestety, drodzy paranoicy wszystkich opcji politycznych, nie jestem przez nikogo opłacany, a szkoda. Lista persona non grata utajniona, co będę matołom reklamę robił.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Rozmaitości