Wojciech Chudy „Kłamcy profesjonalni? Praca dyplomaty i szpiega w ujęciu etyki”
Wydawnictwo Maternus Media
ISBN: 83-89701-25-1
Zaintrygowany tytułem i tematyką sięgnąłem po tą niewielką (132 strony) książeczkę, wydaną nakładem wydawnictwa Maternus Media. Wszak szpiedzy i dyplomaci są wdzięcznym materiałem na rzetelną pracę z zakresu etyki, ze względu na dwuznaczność ich pracy…Jednak próżno szukać tutaj „profesjonalnego” i „naukowego” zadęcia i żargonu, setek różnorakich przykładów, dowodów i wyjaśnień meandrów postępowania dyplomatów i wywiadowców.
Pierwszym, co rzuca się w oczy, jest zamiłowanie autora do książek Johna le Carre. Niemal przy każdej okazji mamy okazję zapoznać się z cytatem z „Wiernego Ogrodnika”, „Tajnego Pielgrzyma”, „Szpiega Doskonałego” i innych powieści twórcy postaci Harry’ego Palmera. I chociaż le Carre jest dobrym pisarzem, potrafiącym nakreślić przekonujący portret psychologiczny postaci, szafowanie cytatami kojarzy się z pewną szkolną manierą „nabijania wierszówki” jak najmniejszym kosztem własnym.
Dyplomatom poświęca się w tej książce mało, by nie rzec zbyt mało, miejsca. Dowiadujemy się między innymi, że do „nader urozmaiconego” instrumentarium dyplomaty należy proste kłamstwo, „przemilczenie, gra polityczna, protokół dyplomatyczny, obłuda, propaganda, posunięcia i argumenty gospodarcze, oszustwo, dementi (które prawie zawsze jest kłamstwem), manipulacja i intryga”. Imponujący zbiór niezbyt imponujących środków, których krótki opis i moralna ocena zajmuje dwie strony można skwitować (zacytowanym zresztą w książce) stwierdzeniem „Kłamią politycy, a dyplomaci tylko powtarzają kłamstwa”. Dalszy ciąg rozdziału pierwszego jest po prostu rozwinięciem wspomnianych już opisów wątpliwych moralnie metod dyplomatycznych, przy czym już po pierwszych dziesięciu stronach czytelnik zostaje potraktowany jak nauczyciel domagający się zbyt obszernej objętościowo pracy i uraczony zajmującym ponad pół strony cytatem z Johna le Carre, który niewiele wnosi do tematu – ale „akurat pasuje”.
Pomimo wyraźnego piętnowania większości działań dyplomatycznych, autor próbuje usprawiedliwiać dyplomatów, twierdząc, iż można je określić jako „grę”. Gra, pisze autor, „to działanie kierujące się wyłącznie regułami, czynność aksjologicznie neutralna”. W konfrontacji jednak z pierwszym śródtytułem „Od dyskrecji po wyrok śmierci” jedyna gra, jaka może przyjść na myśl, to rosyjska ruletka. I tak, jak z rosyjską ruletką, okazuje się, iż rozgrywka dyplomatyczna nie jest „czystą grą”. I jedna, i druga to gra o życie – z tą różnicą, że dyplomata „gra” o życie nie tylko swoje, ale i innych – niekiedy wszystkich obywateli państwa, które reprezentuje i jego sojuszników. W tej sytuacji jego posunięciami kieruje, a przynajmniej powinna kierować, moralność – i doskonałym tego przykładem jest przedstawiona w książce dyplomacja watykańska.
Rozdział pierwszy kończy krótka galeria sławy (bądź, jak w przypadku np. Neville’a Chamberlaina, niesławy) dyplomatów XX wieku, w której znaleźli się między innymi Andriej Gromyko, kardynał Agostino Casaroli i Raoul Wallenberg.
Po dwudziestu (sic!) stronach poświęconych dyplomacji przechodzimy do tego, o co autorowi najprawdopodobniej chodziło, czyli do zbioru ciekawostek, historycznych faktów i anegdot o szpiegach, pomiędzy które autor zdołał wcisnąć kilka prostych zagadnień z zakresu etyki (głównie aksjologii). Wielkie słowa o „definiowaniu szerokiej i wieloaspektowej płaszczyzny” związanej z zawodem wywiadowcy zostały użyte zdecydowanie na wyrost, jednak pomimo tego lektura jest interesująca. Niczym u Hitchcocka „zaczyna się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie rośnie”. Statystyki dotyczące komunistycznych służb bezpieczeństwa mogą przerazić: w NRD i Słowenii co dziesiąty obywatel współpracował z tajnymi służbami, zaś pod koniec PRL, w okresie powstawania i rozwoju „Solidarności”, SB dysponowała niemal 100 tysiącami „tajnych współpracowników”. Nawet bez rozpętywania „afer teczkowych” dane tego rodzaju budzą niepokój – wszak upadek komunizmu nastąpił zaledwie kilkanaście lat temu, a w wielu krajach „za żelazną kurtyną” przywódcy opozycji byli agentami lub donosicielami wywiadu, więc prawdopodobna może być myśl, że i u nas mogło się zdarzyć coś takiego. Tajemnicze przypadki zaginięcia lub zniszczenia akt (które posłużyły i zapewne jeszcze posłużą za kanwę niejednego filmu sensacyjnego) również nie nastrajają optymistycznie.
Dalej autor poświęca dwie strony na ocenę działań szpiegów, zarówno operacyjnych, jak i rekrutacyjnych. Ocenę, dodać trzeba, oczywistą i banalną – nawet użyte w najbardziej szczytnym celu kłamstwo jest nadal kłamstwem, a zasada „mniejszego zła” niekiedy nie wystarcza za usprawiedliwienie.
Zaraz potem, już na początku kolejnej dygresji, natrafiamy na istotny błąd logiczny: autor pisze o szpiegach skazanych na śmierć, by po chwili dołączyć do tej listy pracującego dla KGB Amerykanina, który, jak się dowiadujemy po chwili, został jednak skazany na dożywotnie więzienie – a tego typu wzmiankę należałoby raczej umieścić w kolejnym zdaniu odwołującym się do umieszczonego wcześniej stwierdzenia „Demokracja jest bardziej liberalna dla swoich zdrajców”.
Wspomniana dygresja poświęcona jest historycznym dokonaniom agencji wywiadowczych, jak np. akcja „Pas de Calais”, która posłużyła dezinformacji wojsk hitlerowskich przed lądowaniem Aliantów w Normandii czy operacja Mossadu na lotnisku w Entebbe (rozsławiona w grze komputerowej „Global Operations”, w której kolejne etapy wzorowane są na rzeczywistych akcjach wojskowych i antyterrorystycznych). Zaraz potem przechodzimy do kolejnego zagadnienia etycznego, a mianowicie czy w zawodzie tajnego agenta możliwy jest „czysty profesjonalizm”. Ów „czysty profesjonalizm” definiowany jest jako całkowite zawieszenie moralności i gotowość pracy dla każdego, kto wystarczająco dobrze zapłaci – ale większości ludzi taka definicja skojarzy się z innym słowem na „p”, a mianowicie z prostytucją. Nie ma miejsca na zastanowienie i uczucia – przedstawione przez autora przykłady „profesjonalistów” to chciwi, cyniczni i amoralni ludzie wykorzystujący nadarzającą się okazję zdrady tylko po to, by szybko zdobyć duże pieniądze i niekiedy nawet uniknąć kary.
Kolejnym zagadnieniem, i kolejnym pretekstem do cytowania Johna le Carre, jest relacja profesjonalizmu i moralności. Jednak nie chodzi o „czysty profesjonalizm” z powyższego przykładu: tutaj „profesjonalizm” jest zdefiniowany jako działanie zgodne z wyuczonymi odruchami, tak jak w przypadku żołnierzy czy antyterrorystów. Tak, jak komandos jest maszyną do zabijania, szpieg jest maszyną do okłamywania – ale tylko w określonych przypadkach. Etos takich zawodów wymaga konsekwentnego wskazywania celu, jakim jest dobro, i dobór odpowiednich ludzi – niedopilnowanie tych warunków nieodmiennie będzie prowadziło do nadużyć, a nawet zbrodni.
Kilka długich dygresji, poświęconych odpowiednio strukturze Mossadu, podwójnym agentom i tzw. kretom wieńczy jakże oczywista myśl, iż działania szpiega należy oceniać przez pryzmat systemu, na rzecz którego działa. Po niej autor przedstawia, w podrozdziale „Zasady i metody” detale pracy szpiega: kłamstwo, prowokację, dezinformację (wraz ze smakowitą anegdotą na temat Mossadu i jego rzekomego prymatu – będącego w istocie efektem pracy działu dezinformacji izraelskiego wywiadu), irracjonalizm i „seksszpiegostwo”, aż po „twarde środki”, czyli sabotaż i zabójstwo. W ostatnim przypadku autor odróżnia „działania operacyjne” (z jakich słynie książkowy i filmowy 007) od „formacji zbrodniczej”, przedstawionej na przykładzie przeprowadzanych przez NKWD „czystek” w Armii Czerwonej. Umieszczony obszerny cytat z „Łańcucha śmierci” P. P. Wieczorkiewicza wyjątkowo dobitnie obrazuje okrucieństwo „struktur państwowych opierających się wyłącznie na kłamstwie i przemocy”, jak ZSRR, Chiny czy Korea Północna.
Kolejny obszerny podrozdział poświęcony jest kryptografii: historii, przełomowym osiągnięciom, przykładowym metodom szyfrowania, wykorzystaniu w kryptografii nowoczesnej technologii… Jest to lektura ciekawa, jednak dla czytelnika zainteresowanego głównie sprawami etyki nieobowiązkowa.
Ostatni podrozdział posiada zwodniczy tytuł „Tajny agent w perspektywie wartości moralnych”. Zwodniczy, ponieważ pięć pierwszych stron jest powtórzeniem tego, co zostało już napisane na wcześniejszych stronach, zaś pozostała część to po prostu opis tego, co dzieje się obecnie w świecie wywiadu (zmiany, jakie zaszły przez ostatnie piętnaście lat w największych agencjach: CIA, MI5 i Mossadzie, zagadnienia geopolityczne i technologiczne).
Mamy jeszcze zakończenie, czyli wymęczone dwie strony o tym, że każda zdrada jest przede wszystkim zdradą natury ludzkiej, opierającej się na wierze w prawdę. Ostatni akapit zaś, napisany przejmująco pompatycznym i kwiecistym językiem, został powielony z tyłu okładki jako „blurb”, czyli pochwalny cytat zachęcający do kupna książki. Szkoda tylko, iż jest on głównie dowodem na to, jak można okłamać kogoś dla pieniędzy.
Podsumowując, muszę stwierdzić, iż spodziewałem się książki po pierwsze o etyce, po drugie o dyplomatach, a po trzecie o szpiegach. Otrzymałem zaś książkę po pierwsze o szpiegach, po drugie o dyplomatach, a po trzecie o etyce. Możliwe, iż jest to dzieło stworzone w duchu, jak określa sam autor, „filozofii lekkiej” – jednak po cóż wtedy wielkie zadęcie owego nieszczęsnego zakończenia? Równie dobrze mogło by go nie być – wystarczyłoby kilka zdań na początku lub końcu odpowiedniego rozdziału. Tak czy owak ci, którzy interesują się filozofią „amatorsko” mogą pominąć dwie strony, zaś ci, którzy poszukują poważnego, naukowego opracowania kłamstwa i zdrady w perspektywie aksjologii, mogą po tą książkę w ogóle nie sięgać.
Lubię ludzi. Problem w tym, że niektórych z nich najbardziej lubię boleśnie kąsać, ewentualnie tradycyjnym męskim sposobem potraktować pałą w łeb - z tą różnicą, że w przeciwieństwie do polityków nie chowam tej pały w wiązance kwiatów niesionej z uśmiechem przed sobą. Oprócz tego w uprawianiu kanibalizmu przeszkadza mi fakt, że ludzi, których gryzę, zwyczajnie nie trawię.
Jestem także utalentowanym słowopotfurcą.
Niestety, drodzy paranoicy wszystkich opcji politycznych, nie jestem przez nikogo opłacany, a szkoda.
Lista persona non grata utajniona, co będę matołom reklamę robił.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura