karol66 karol66
309
BLOG

Efekt motyla

karol66 karol66 Polityka Obserwuj notkę 1

Wikipedia opisuje to zjawisko w ten sposób:

Efekt motyla (ang. butterfly effect) – anegdotyczne przedstawienie chaosu deterministycznego. W tytułowej anegdocie trzepot skrzydeł motyla, np. w Ohio, może po trzech dniach spowodować w Teksasie burzę piaskową. Przykładami efektu motyla są zjawiska meteorologiczne.

Swego czasu nakręcono film pod tym samym tytułem, którego lejtmotywem, była zmiana całego życia człowieka, poprzez cofnięcie się w czasie i zmianę finału, jakiegoś pozornie drobnego, epizodu w którym brał udział.

Gdy analizujemy historię danej „grupy ludzi o podobnym światopoglądzie” (celowo nie używam nazwy „formacja polityczna”, bo te grupy ludzi często funkcjonują dłużej niż partie, które tworzyli – wystarczy wspomnieć PC-PiS czy KLD-UW-PO) to, prędzej czy później, znajdziemy jakieś wydarzenie, pozornie mało ważne (przynajmniej z perspektywy czasu), które przebudowało kompletnie świadomość danej grupy polityków.

Nie chce tu mówić o wydarzeniach kalibru katastrofy Smoleńskiej ale o sprawach dziś już najczęściej zapomnianych a „owocujących” po wielu latach.

Jeśli ktoś ma ochotę się ze mną w to pobawić to zapraszam do wpisów! 

Mój kandydat do „efektu motyla” to wybory z 1990 roku i wygrana w I turze Stana Tymińskiego nad Tadeuszem Mazowieckim i kandydatami SLD i PSL.

Pozornie – sprawa dawno zamknięta.

„Musieliśmy się nauczyć demokracji”, „do tragedii nie doszło” (czytaj: Wałęsa wygrał w II turze) i tego typu cuda, wianki.

Ale ta porażka nie była, moim zdaniem, tylko ciekawostką historyczną ale zmieniła oblicze całego politycznego środowiska kojarzonego z „Wyborczą” i nie tylko.

Dla nich to nie była przegrana tylko policzek od „ciemnego ludu”.

Mówi się, że politycy utracili poparcie społeczeństwa ale wtedy to społeczeństwo utraciło szacunek aktywnych uczestników życia politycznego (polityków, dziennikarzy i celebrytów). Nawet jeśli ktoś, wiele lat później, publicznie oburzał się nad sławetnym powiedzeniem Jacka Kurskiego, to prywatnie przyznawał mu rację właśnie z racji tego co się stało w 1990 roku.

Ale to nie wszystko.

Dobrze pamiętam co się działo przed drugą turą wyborów i akcję „wszystkie ręce na pokład” byle tylko uchronić kraj od Pierwszej Damy z Peru.

Dziennikarze, aktorzy, politycy – wszyscy jak jeden mąż zaczęli „jechać po Tymińskim” posądzając go o wszystko – od bicia żony po to, że jego kampanię finansowały… kartele narkotykowe. Nie cofano się przed niczym. Pewien popularny psycholog „zdalnie” zdiagnozował u niego chorobę psychiczną a szef MSW publicznie oświadczył, że Tymiński ma jakieś związki z Libią (wówczas krajem niemal jawnie wspierającym terroryzm). Przed Tymińskim, tego typu akcje można było obserwować tylko w PRL i to raczej w czasach stalinowskich bo później starano się jednak „nie przesadzić bo nikt w to nie uwierzy” – teraz wszystkie hamulce „puściły”.

Śmiem twierdzić, że ten „epizod” był przełomowy dla historii III RP i jego efektu czujemy do dzisiaj, bo wtedy wszyscy złamali pewna podstawową zasadę: że porządny człowiek nie ucieka się do jawnego kłamstwa, manipulacji i krętactwa, niezależnie od „warunków zewnętrznych”. Wtedy pierwszy raz, zrobiono to gremialnie i od razu wszystkim uczestnikom tego spektaklu udzielono rozgrzeszenia bo „trzeba było kłamać rano, w południe i wieczorem byle tylko naród ocalić przed nim samym”.

Brzmi znajomo?J

 

karol66
O mnie karol66

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka