.Bezsens życia…
Część piąta.
—
Życie czasem spada w otchłań, która nie ma dna,
jakby istnienie było tylko snem, w którym nie wolno spać.
Upada w ciszy — bez krzyku, bez prośby, bez łez —
i tylko ciemność wie, że człowiek dawno przestał chcieć.
—
Idziemy przez dni jak przez czarny tunel,
gdzie echo odbija się od zimnych, pustych ścian.
Każdy krok brzmi jak wyrok, jak metaliczny dzwon,
a w sercu tłucze się pytanie: „po co jeszcze trwam?”
—
Poranek wstaje blady, jakby żałował, że istnieje.
Słońce nie świeci — tylko dogasa, jak martwe wspomnienie.
Cień przykleja się do ciała, jak stary, zmęczony strach,
i prowadzi człowieka wciąż dalej, wciąż głębiej, na oślep, w ciemny piach.
—
Bezsens to nie wicher — to cichy, trujący pył,
który wnika w myśli, w oczy, w krew,
aż wszystko, co kiedyś miało smak i styl,
rozkłada się powoli, tak jak gnije las bez drzew.
—
Marzenia stają się zimne jak szkło,
a plany kruszą się jak popiół z dawnych słów.
Człowiek jeszcze chodzi, jeszcze oddycha, choć
od dawna jest pusty, wypalony w pół.
—
Czas — okrutny strażnik — przynosi tylko stratę.
Odbiera ludzi, zabiera sensy, zabiera światło lata.
W jego twardych dłoniach wszystko marnieje,
wszystko się starzeje, nic nie trwa, nic nie grzeje.
—
I w końcu przychodzi moment, w którym nie ma już nic:
ani celu, ani drogi, ani nawet nadziei świtu.
Zostaje tylko noc, która mówi: „idź,
nie pytaj, nie walcz — jesteś częścią mojego bytu.”
—
Bezsens życia jest jak oddech zimy w sercu —
gorzki, ostrzegający, nieludzki w swej sile.
Chwyta człowieka, ściska go w zmęczonym raju cierpienia,
aż ten zaczyna wierzyć, że tak właśnie ma być:
że życie to tylko powolne gaśnięcie
na tle bezlitosnej, kosmicznej nicości.
—
A jednak — nawet tutaj, w najczarniejszym zakątku,
gdzie wszystko staje się echem bez twarzy,
gdzie duch człowieka ściera się z własnym końcem —
pozostaje drżenie.
Maleńkie, chore, słabe, ale istniejące
jak iskra zagubiona w burzy.
—
Nie światło.
Nie miłość.
Nie nadzieja.
—
Lecz ostatni, cichy bunt istnienia:
że choć sens umarł,
ciemność nie ma prawa go definitywnie pogrzebać.
—
Bo w człowieku tkwi dziwny paradoks —
że nawet w bezsensie, nawet w pustce,
coś każe iść dalej,
jakby noc sama nie była zdolna zatrzymać kroku.
—
Karol Badziąg
17.11.2025
Inne tematy w dziale Społeczeństwo