WYSOKIE OBCASY : Najpiękniejsza dziewczyna z kolczykiem w pępku nie może liczyć na moje pożądanie.Umberto Eco
Jarosław Mikołajewski: Co jest dla pana brzydkie?
Umberto Eco: Piercing. Kolczyk w pępku lub w nosie. Cóż zrobić, urodziłem się w innej epoce.
A jeśli dziewczyna, która ma brzydki kolczyk w pępku, jest ładna?
Może być najpiękniejsza, lecz jeśli ma kolczyk tam, gdzie pan mówi, czy jeszcze gdzie indziej, robi się okropna i nie może liczyć na moje pożądanie. Ludzi z kolczykami wysłałbym najchętniej na Marsa. Mam wymieniać dalej?
Proszę.Nie cierpię samochodów z krótkim bagażnikiem. Lubię stare modele limuzyn, zwłaszcza angielskich jak Jaguar, i kiedy kupuję samochód, zawsze staram się patrzeć na kufer.
A w Mediolanie?
Brzydki jest dworzec, siedziba sądu, katedra
Na katedrę nie mogę się zgodzić.Musi pan, bo jest okropna. Z jednym wyjątkiem - kiedy się patrzy na nią od tyłu. Wtedy przypomina budowle flamandzkie. Ale z przodu wygląda jak świąteczna baba.
Jeśli brzydotę można skwitować porównaniem do świątecznej baby albo wysłaniem na Marsa, to po co napisał pan o niej książkę?“Historia piękna” została przetłumaczona na 27 języków, więc wydawca spytał, czy nie miałbym jakiegoś następnego pomysłu na przebój. Wyraziłem opinię, że wyczynu nie da się powtórzyć, ponieważ nie da się powtórzyć równie atrakcyjnego tytułu.
“Historia piękna” sprzedaje się dzięki tytułowi?Wyłącznie. Gdybyśmy do środka wpisali książkę telefoniczną, nikt by się nawet nie zorientował. Któż nie chciałby mieć w domu książki, która ma napisane na grzbiecie “Historia piękna”? I przez jakiś czas uważałem ten tytuł za bezkonkurencyjny, aż przyszło mi do głowy, że równie dobrze brzmi “Historia brzydoty”. Na samym początku był to więc pomysł wyłącznie wydawniczy, komercyjny.
A potem?
Potem okazało się, że praca nad brzydotą jest znacznie ciekawsza niż praca nad pięknem. Nie tylko ciekawsza, zresztą, lecz również o wiele bogatsza, bardziej zabawna i zaskakująca. Pisanie historii piękna jest dość przewidywalne - znamy filozofów, którzy zajmowali się pięknem, więc wystarczy pójść do biblioteki, wypisać cytaty i sprawa gotowa. Analizując artystów, wiadomo, że nie można pominąć Rafaela. Tymczasem prócz rozprawy Karla Rosenkranza z połowy XIX wieku nie ma wielkich tekstów filozoficznych o estetyce brzydoty, więc źródeł trzeba szukać wedle własnej intuicji i wiedzy w powieściach, w poezji. Wyszukiwanie brzydoty u samych artystów też nie jest oczywiste, ponieważ w malarstwie brzydotę rzadko spotyka się w centrum obrazu, znacznie częściej na jego obrzeżach.
Dobór materiału jest więc dowolny i każdy mógłby napisać swoją “Historię brzydoty”?
Pewnie. Każdy, kto napisze własną “Historię piękna”, w dużej części powoła się na tych samych autorów co inni - pewnych tekstów pominąć się nie da. Dla badacza piękno ma przewidywalny zakres możliwości, bo wiąże się z jakimś wzorcem. Na przykład nos, żeby był ładny, musi nie być ani za długi, ani za krótki i jest zawsze jakaś granica, za którą ładny być przestaje. Tymczasem nos brzydki nie ma ograniczeń. Może być długi jak nos Pinokia, może mieć obie dziurki po jednej stronie, może być w ptasi dziób albo w trąbę słoniową. Brzydota jest nieskończona, co sprawia, że jest ciekawsza i bardziej zabawna. Pamięta pan, ile możliwości zastosowań swojego brzydkiego nosa zaproponował Cyrano de Bergerac?… Ostatnio, niemal równocześnie z moją książką, wyszła we Francji antologia tekstów o brzydocie. Spotkałem się z jej autorką, porównywaliśmy przypisy i okazało się, że skorzystaliśmy wspólnie tylko z trzech tekstów. Kanon brzydoty każdy może stworzyć sobie sam i zawsze znajdzie coś ciekawego, a przy tym nowego.
Czy da się sprowadzić definicję brzydoty do braku piękna?
Z definicją brzydoty są, oczywiście, same kłopoty. Po pierwsze, należy wykluczyć przenośne użycie takich terminów jak brzydota i piękno. Kiedy ktoś mówi: ‘Alem sobie pięknie popierdolił!’ albo ‘Aleśmy sobie pięknie pojedli!’, to uroda nie ma z tym wiele wspólnego. ‘Pięknie’ znaczy tu tyle co ‘dobrze’, ‘miło’, ‘do syta’ i niewiele więcej da się tutaj o pięknie powiedzieć. Gdybyśmy mieli określić brzydotę jako to, co nam się nie podoba, przekonalibyśmy się szybko - tak jak przekonujemy się na każdym kroku - że to, co jednym się podoba, drudzy uważają za ohydę. Gdyby tak przymierzyć się do definicji brzydoty jako zaprzeczenia piękna, należałoby zdefiniować piękno, a te definicje z biegiem czasu zmieniały się bardzo. Kiedy piękno łączono z proporcją, łatwo było powiedzieć, że brzydota jest zakłóceniem proporcji. Ale poczucie proporcji się zmienia. W renesansie katedry gotyckie - proporcjonalne dla średniowiecza - uchodziły już za nieproporcjonalne. Według innych teorii piękno gwarantowała integralność, czyli oczekiwano, że każda rzecz będzie miała wszystkie swoje części składowe. Człowiek powinien mieć dwoje oczu, ramion, uszu i brak jednego elementu był wskaźnikiem brzydoty. Lecz utrata proporcji i brak integralności nie wyczerpują zjawisk brzydoty. Istnieją nieokreślone grymasy czy deformacje twarzy, czy choćby kolczyki w pępku, o których mówiliśmy wcześniej. Fenomenologia brzydoty jest nieskończona. Nie mówiąc już o tym, że człowiek bez ręki czy oka może się podobać, i to bardzo.
Spośród dzieł, które ilustrują pańską książkę, najbardziej złożone odczucia wywołuje chyba obraz Ghirlandaia.
O, tak! “Portret starca z wnukiem” może być przedmiotem długiego wykładu. Brzydota, oczywiście, to nos starca, co do którego niby wszyscy się zgadzają, że jest brzydki, bo jest zdeformowany. Ale tu rodzą się co najmniej trzy ciekawe spostrzeżenia. Po pierwsze, na człowieka o brzydkim nosie patrzy ładne dziecko, i to z miłością. Rozumiemy więc, że brzydota może być miła i kochana. Po drugie, ten brzydki nos starca w kontekście miłości dziecka nie budzi również wstrętu w nas, widzach. Czyli miłość zbawia, a nawet zaciera brzydotę w naszych oczach. Po trzecie, sam obraz jest piękny, czyli dzieło sztuki oparte na brzydocie może być piękne.
A więc piękna brzydota to nie bajka?
Podobnie jak brzydkie piękno. I tu wchodzimy na obszar gustów osobistych i reakcji na brzydotę i piękno. Mógłbym wymienić kilka aktorek, które uchodzą za piękne, bo są integralne, czyli mają wszystko w odpowiedniej liczbie, i to na swoim miejscu, i są proporcjonalne w każdym szczególe, a jednak nie podobają mi się i nie budzą we mnie skojarzeń seksualnych. Oświadczam więc, że nie wszystkie piękne kobiety są w moim typie, i całe szczęście, bo to by znaczyło, że jestem maniakiem seksualnym.
I pewnie pan powie, że podobają się panu jakieś aktorki brzydkie.
Pewnie! Brzydka, lecz fascynująca jest na przykład Barbra Streisand. Fascynacja to kolejne pojęcie, które towarzyszy rozważaniom o pięknie i brzydocie, i jej relacje z jednym i drugim są niezbadane. Fascynować może zarówno brzydota, jak i piękno. Brzydota może budzić obrzydzenie albo litość. Ktoś może odczuwać wstręt wobec piękna. Istnieje brzydota zabawna i sympatyczna, jak brzydota Jerry’ego Lewisa, lecz również brzydota ohydna, jak brzydota rozkładającego się ciała. Niby nienawiść do ścierwa jest uniwersalna, ale przecież Baudelaire czy Hugo pisali o nim z niemałym upodobaniem. Najbardziej fundamentalna obrzydliwość może prowadzić do zdeprawowanych przyjemności. Również zgroza. Starożytni Rzymianie z wielkim smakiem przyglądali się, jak lwy jedzą chrześcijan, w XVII wieku płacono, żeby obejrzeć egzekucję na szubienicy. W romantyzmie ludzie mieli apetyt na wampiry czy chore, blade kobiety. Świadectwem namiętności do okropieństw są freski czy rzeźby romańskie.
Te z piekłem? Przecież ludzie oglądali je dla zbawienia duszy.
Tere-fere. Nikt mi nie wmówi, że chodzili oglądać te sceny z powodów penitencjarnych, żeby się nawrócić ze strachu przed piekłem. Ludzie świetnie się bawili, widząc, jak diabły pożerają potępionych. Ot, inna forma handlowej perwersji, jaką doskonale znamy z dnia dzisiejszego. Tyle że kiedyś okropieństwa oglądało się od wielkiego dzwonu, a teraz ciurkiem lecą w telewizji, w kinie, w reklamie.Brzydkie piękno - lub, jak kto woli, brzydka strona piękna - stało się ostatnio tematem akcji społecznej Oliviera Toscaniego. To ciekawa akcja, bo pozwala zrozumieć, jak względne są wzorce. Toscani pokazał modelkę Isabelle Caro, która kiedyś uosabiała kobiece piękno, a teraz uosabia chorobę . Dziesięć lat temu kobieta za chuda była wzorcem pozytywnym, a teraz, kiedy trwa kampania przeciw anoreksji, nadmierna chudość staje się modelem brzydoty. I to brzydoty napiętnowanej - ma ona przerażać, napominać: ‘Uważajcie, bo możecie być równie brzydkie! Nie naśladujcie chudych modelek, bo pod ubraniem, które noszą na wybiegu, kryje się brzydota śmiertelna!’.
I teraz piękne będzie grube.
No, bez przesady - nie grube, ale pełniejsze. I w tym wypadku dyktat osób, które mają dostęp do mediów, odgrywa pozytywną rolę, bo oddala od wzorca zgubnego, chorobowego. Niestety, w innych dziedzinach media wciąż pozostawiają ludzi z kłopotem.
Każdy ma wolną wolę, więc może nie poddać się wzorcom.
Pewnie, dlatego jestem skłonny myśleć o tych, którzy ulegają wzorcom medialnym, nie tylko jako o ofiarach, lecz również jako o ludziach niezbyt, powiedzmy to, mądrych. Z jednej strony wzorce są proponowane bardzo sugestywnie. I widocznie trudno się przed nimi obronić, skoro mnóstwo młodych i nie tak bardzo już młodych, lecz równie nieszczęśliwych ludzi oddaje się w ręce chirurgów estetycznych i każe im się masakrować dla młodego i pięknego wyglądu. I nawet jeśli potem przez chwilę sami sobie wydają się młodsi, to potem wszystko im na ogół opada i okazują się starsi, niż byli. Z drugiej strony istnieje rozum.
Rozumiem, że jest pan przeciwny chirurgii estetycznej.Nie. Zabieg jest dobry, jeśli trzeba naprawić jakąś ewidentną wadę fizyczną . Ale nadmuchiwanie warg i piersi to jedna z tragedii naszego czasu. Ludzie nie potrafią już zaakceptować siebie takimi, jakimi są. Kobieta, która likwiduje sobie brzuszek, powinna być świadoma, że jutro jej nowy, chudy brzuch może stać się niemodny i znowu będzie nieszczęśliwa. Dlatego twierdzę, że drastyczne poddawanie się wzorcom świadczy o braku wyobraźni i ograniczonej umysłowości. Weźmy przykład tatuaży. Dawniej ktoś, kto się tatuował, uchodził za wariata albo za przestępcę, a teraz tatuaż to wybór ludzi normalnych i przyzwoitych, tyle że czasem niezbyt rozgarniętych. Kto się tatuuje i każe sobie wypisać, że kocha Mary, nie jest w stanie przewidzieć, że może zmienić narzeczoną i pozostanie z nieaktualnym napisem trudnym do zaakceptowania dla nowej wybranki.Brzydota, a raczej brzydnięcie miast jest jednym z argumentów przeciw niekontrolowanej imigracji. O takim brzydnięciu Florencji pisała na przykład Oriana Fallaci.Pierwszym instynktem każdego człowieka, od dzieciństwa, jest niechęć do tego, co inne, i uznawanie innego za brzydkie. Ten instynkt jest zresztą prymitywnym źródłem rasizmu. Z biegiem czasu jednak ludzie przyzwyczajają się do inności. Europejczycy uważali afrykańskie totemy za brzydkie, a potem przyszli Picasso, Modigliani i awangarda XX wieku - Europejczycy uznali je za piękne i teraz kupują sobie na targach do prywatnych kolekcji. Podobnie z miastami - wobec takiego napływu innych ludzi pierwszą reakcją jest lęk, poczucie brzydoty. Tymczasem, abstrahując od wszystkich pozaestetycznych zastrzeżeń i polemik, muzułmanki o twarzach ujętych w chusty, częściowo zakryte, są piękne. Dla Europy jest to piękno nowe, zupełnie inne niż uroda kobiet z włosami puszczonymi na wiatr. A przez to ciekawe, wzbogacające nasz pejzaż.Napisał pan książki o pięknie i o brzydocie. Nie kusi pana nijakość, niewyrazistość?O nijakości napisałem 50 lat temu ‘Fenomenologię Mike’a Bongiorno’. To wciąż aktualna książka nie tylko dlatego, że Mike Bongiorno, choć ma 80 lat, wciąż jest gwiazdą telewizyjną. Głównie dlatego, że poświęcona jest coraz silniej obecnym i obowiązującym wzorcom everymana. Przez wieki dominujący wzór przewyższał nas siłą i urodą jak Herkules czy Apollo. Teraz telewizja promuje to, co wspólne wszystkim ludziom. Tak, żeby ludzie, widząc wzorzec, mówili: ‘No proszę, jest taki jak ja, a prawdę mówiąc, ja jestem nawet trochę lepszy’. Z jednej strony każe się nam adorować gwiazdy filmowe, a z drugiej się mówi: ‘I ty możesz mieć swoją publiczność i uwielbienie, jeśli nawet nie masz urody Sophii Loren czy intelektu noblistki jak Rita Levi-Montalcini’. Bo oto słynni stają się ludzie tacy jak ty, co do których masz przeczucie, że są trochę głupsi i brzydsi od ciebie, więc kiedyś, kto wie, mógłbyś stać się nawet jeszcze sławniejszy od nich. Nie chcę nikogo obrażać, ale przyzna pan, że obaj nie jesteśmy ani zbyt piękni, ani przesadnie brzydcy. Jesteśmy pośrodku. I jeśli się rozejrzymy, to łatwo nam będzie stwierdzić, że mało osób przypomina Apolla Belwederskiego czy Wenus z Milo. To samo z brzydotą - niewielu ludzi ma twarze jak te, które znalazły się w książce. Ludzie są pół na pół, a rozmnażają się dlatego, że potrafią się dostosować.
Zadowolić się czymś przeciętnym?Chodzi raczej o to, że poszukiwanie piękna nie jest motorem doboru naturalnego. Każdy ma własne kryteria fascynacji. Można zakochać się w całkiem niepięknym człowieku ze względu na to, jak porusza dłońmi, albo przez światło w oczach. Przez sposób, w jaki chodzi czy mówi. Na szczęście można kochać kogoś takiego jak starzec Ghirlandaia, bo inaczej od razu posyłano by takich ludzi do obozu koncentracyjnego. Problem w tym, że nasze szczęście nie zależy tylko od tego, kogo kochamy, lecz także od tych, którzy sprawują władzę, a w polityce model urody, niestety, staje się coraz ważniejszy.
Może i dobrze - ładny i dobry Kennedy pokonał przecież brzydkiego, niedobrego Nixona.
To świetnie, że wygrał Kennedy, ale źle, że wygrał z niewłaściwych powodów. Właśnie dlatego, że był ładniejszy. Chociaż kto wie, może to nie Kennedy był zbyt ładny dla Nixona, tylko Nixon był za brzydki do walki wyborczej z Kennedym. Nawet po goleniu wyglądał, jakby miał dwudniowy zarost. Politycy bardzo świadomie kreują nie tylko swój wizerunek polityczny, lecz również swoje twarze. Berlusconi robi sobie lifting i przeszczepia włosy i wszyscy o tym wiedzą. Kiedyś ludzie, prócz generałów, nie wiedzieli, jak wygląda Napoleon.
Kiedy nastąpił przełom?
Wszystko zmieniło się chyba od Mussoliniego, który był pokazywany jako ‘kawał pięknego chłopa’. Przyzna pan, że mamy tu prymat, skoro Hitler i Stalin specjalnie piękni nie byli. A teraz to już naprawdę duża część wielu społeczeństw głosuje na polityka, który ładnie wygląda w telewizji. Na szczęście, jak mówiłem, wzory urody się zmieniają, więc polityk, który zwycięża, bo się podoba, niedługo pewnie przestanie się podobać i będzie musiał pójść na emeryturę.
Umberto Eco- ur. w 1932 r., włoski filozof, pisarz i estetyk. Napisał m.in. ‘Imię róży’ i ‘Pejzaż semiotyczny’. Autor ‘Historii piękna’ i wydanej ostatnio ‘Historii brzydoty’
Źródło:Wysokie Obcasy
Inne tematy w dziale Rozmaitości