Karolina Nowicka Karolina Nowicka
2081
BLOG

Dlaczego ludzie nie mają dzieci - katolicka diagnoza

Karolina Nowicka Karolina Nowicka Dziecko Obserwuj temat Obserwuj notkę 167


Czego to prawicowcy nie wymyślą! Odczułam coś na kształt rozbawienia, jak i niesmaku po lekturze krótkiego artykułu z pch24.pl na temat (jednej z) przyczyn tragicznej sytuacji z przyrostem naturalnym w Polsce. Chodzi konkretnie o ten fragment (oczywiście zachęcam do przeczytania całego tekstu):

– W konstytucji Gaudium et Spes została zmieniona definicja celów małżeństwa. (…) W nauczaniu ojców Kościoła i Doktorów Kościoła definiowano, że pierwszym i podstawowym celem małżeństwa jest zrodzenie potomstwa. (…) Dodatkowymi celami była wzajemna pomoc małżonków sobie i obrona przed niewstrzemięźliwością. W konstytucji Gaudium et spes dokonano czegoś, co możemy nazwać małą zmianą. Te cele zostały sobie zrównoważone. Zostało to dobitnie potwierdzone w Kodeksie Prawa kanonicznego z 1983 roku – wyjaśniał przedstawiciel Centrum Życia i Rodziny.

Zmiany te, zdaniem Marcina Perłowskiego, „otworzyły pewną furtkę” dla działalności ruchów progresywnych w Kościele. One z kolei zorientowały swoje wysiłki na przekonanie katolików, że to wzajemna troska małżonków o siebie ma być podstawowym celem ich związku.

Czyli gdyby według Kościoła nadal najważniejszym celem małżeństwa było zrodzenie i wychowanie potomstwa, to sytuacja w Polsce wyglądałaby inaczej? Ciekawe. Czy nauka Kościoła zmieniła się aż tak bardzo? Przecież nadal para, która afiszuje się z tym, iż nie planuje się rozmnażać, nie może zawrzeć związku w obrządku rzymskokatolickim. Po prostu takie małżeństwo byłoby uznane za nieważne.

O co więc tak naprawdę chodzi? Dlaczego my, katolicy, pikujemy w dół z rozrodczością? A może jedyna prawidłowa odpowiedź brzmi tak, że... nie jesteśmy już autentycznymi katolikami? Ba, że może nigdy nimi nie byliśmy? Zważywszy na ilość aborcji za PRLu, okresie wzmożonego poparcia dla instytucji Kościoła, polska religijność była głównie na pokaz. A w „wolnej Polsce” wystarczyło pozbyć się wstydu przed pytaniem lekarza o antykoncepcję, żeby nagle okazało się, iż nauki „oblubienicy Chrystusa” idą w las. Fałsz, hipokryzja i konformizm – to cała prawda o rzekomo katolickim narodzie.

Demografia w naszym kraju leży i kwiczy, ponieważ staliśmy się społeczeństwem nastawionym na życie doczesne, a ono, jak wiadomo, stawia przed nami zarówno potężne wyzwania (wykarmić dziatwę), jak i wiele kuszących propozycji (swoboda i beztroska), a one potrafią skutecznie odwieść człowieka od powiększania rodziny. Przypuszczam, że wciąż większość z nas chce mieć dziecko, tyle, że nie ładujemy się już w pieluchy rok po rozpoczęciu współżycia (i to dopiero po ślubie). Czekamy na odpowiedni moment, chcemy się wyszaleć, później ustatkować, etc. Nic w tym złego. Ale trudno też się nie zastanawiać, kto przy takim „egoistycznym” podejściu znacznej części populacji będzie się za kilkadziesiąt lat zajmować idącym gremialnie na emeryturę wyżem demograficznym z lat 70-80-tych. Przypuszczam, że skończą się kwękania o nieprzyjmowaniu obcych kulturowo przybyszów; będziemy „brać” każdego jak leci. :)


Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości