Kultura jest tworem ludzkim. Tym samym jest szalenie niedoskonała. A skoro jest niedoskonała, to musi się zmieniać, żeby się rozwijać. „Lepsze” jest wrogiem „dobrego”. Pytanie tylko, co jest NAPRAWDĘ lepsze, a co jest tylko niemądrą mrzonką czy wręcz chorobliwą wizją ludzi, którzy dorwali się do władzy. Jak to rozstrzygnąć? Na drodze dyskusji? Tak byłoby najlepiej. Dyskusji ekspertów, naukowców, może publicystów? A może nawet i laików. Chodzi mi, rzecz jasna, o „ulepszanie” świata na większą skalę, a nie o wprowadzenie nowego modelu Iphone'a. Jeśli ktoś chce ODGÓRNIE wprowadzać zmiany, które dotkną (w założeniu) niemal każdego rodaka, powinien to przedyskutować, rozważyć, zapoznać się ze zdaniem wszystkich stron (czyli tzw. przedstawicieli ludu). O ile jest uczciwy i naprawdę zależy mu na dobru obywateli.
Tyle piękna teoryjka, a jak tam z praktyką? W praktyce jest tak, że przeciętni ludzie napier...ają się w Internecie, prezentując wściekle swoje „święte” opinie, jak powinien wyglądać świat. Ci zaś, którzy mają faktyczną władzę, napier...ają się w realu (niekoniecznie własnymi rękami, także przy pomocy różnych służb), przy czym mogą to robić albo z powodów ideologicznych, albo z chęci zysku. Ci pierwsi zapewne święcie wierzą w to, co mówią/piszą, ci drudzy jednak nie są specjalnie wiarygodni. Kto jest bardziej niebezpieczny? Łatwiej jest oceniać innych, niż siebie. Zwykli ludzie uwierzyli chyba w to, co im prawią rozmaite „autorytety moralne”. A co prawią? Ano to, że obecnie rozgrywa się walka Dobra ze Złem. Kto jest tym Dobrym, a kto tym Złym? Kto ma niezbite argumenty na poparcie swojej racji? Bardzo niewielu. Za to każdy ma jakieś poglądy. Są to jednak poglądy czysto ludzkie. Jesteśmy bowiem tylko ludźmi. Nasza wiara w Boga też jest czymś ludzkim. Tak jak religia jest czymś ludzkim. To są składowe kultury.
Dlatego właśnie mierzi mnie, kiedy tzw. szary, nie posiadający władzy ani możliwości silniejszego oddziaływania na rzeczywistość człowiek, daje się wkręcać ludziom, którzy jakąś władzę posiadają. Istoty ludzkie (bo przecież nie reptilianie) posiadające władzę nad swoimi bliźnimi, są jednocześnie na łasce tych bliźnich, a przynajmniej muszą zachowywać pozory. Muszą udawać, że po ich – oraz ich „ziomali” – stronie stoi sam Bóg. Czyli kto stoi po stronie ich „przeciwników”? Ano – sam Szatan. :) Byłoby to nawet zabawne, gdyby nie było jednocześnie tak tragiczne w skutkach. Jak się człowiek nadmie jak balon i zacznie uważać samego Boga za sprzymierzeńca, to traci wszelkie hamulce. Nie, żeby ateiści zawsze je mieli, o nie. :) Tyle, że ateiści przynajmniej nie straszą diabłem; tym samym nie robią wody z mózgu co słabiej rozgarniętym intelektualnie osobom. Natomiast rozmaici „guru” nie mają żadnych skrupułów, żeby wabić swoich „wiernych” wizjami wiecznej szczęśliwości, jeśli tylko uda im się wytrzebić zło na Ziemi. Jak mają to zrobić? Oczywiście poprzez stanowczy opór wobec tego zła. Niestety, oznacza on często niepotrzebną przemoc (przynajmniej werbalną).
Czy taka jest większość? Nie wiem. Może większość to raczej niespecjalnie się rwący do walki obserwatorzy, którzy nie wyją wniebogłosy o odrzuceniu „tradycyjnych wartości” czy o „prawie aborcji jako o prawie kobiety”? Może wrzeszczy cierpiąca na przerost ego mniejszość, którą próbuje się przedstawić jako głos całego narodu? Spójrzmy na to w ten sposób: te wszystkie podziały na prawicę i lewicę, konserwatystów i liberałów, wierzących i niewierzących, pokolenie takie, siakie i owakie – są wyjątkowo prymitywne. Czy urojenia na temat własnej nieskazitelności moralnej, wyższości intelektualnej i prawdopodobieństwa zbawienia mają komuś zrekompensować wypierane ze świadomości kompleksy? Nie potrzebujemy diabła, żeby się nie znosić i sobą gardzić.
A przecież człowiek jest istotą złożoną, jego tożsamość nie opiera się na kilku nośnych hasełkach (a przynajmniej nie powinna się opierać). A przy tym jest ułomny, emocjonalny, słaby i dlatego popełnia błędy; jedni są bardziej omylni, inni mniej, lecz tych, którzy nigdy nie pobłądzili, jest garsteczka. Ci, którzy tak ochoczo piszą o „upadku ludzkości”, a siebie samych uważają za nielicznych sprawiedliwych, są dla mnie dość niewiarygodni. Osądzać można, czemu nie, warto jednak pamiętać, że prawie żadne z nas nie jest całkowicie bezstronnym, obiektywnym i wyzutym z uprzedzeń sędzią. Możemy co najwyżej wybrać, po czyjej stronie staniemy, a później... racjonalizować ten wybór. :)
Haniebny powrót po wcześniejszym zadeklarowaniu się, że nigdy tu już nie wrócę. :/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo