Przeczytałam artykuł (wywiad) na pch24.pl, w którym mowa była o deprecjacji religii w naszym społeczeństwie. Mocno koreluje to ze spadkiem zainteresowania uczniów uczęszczaniem na katechezę. Czy to oznacza jednak, że przedmiot ten staje się coraz mniej potrzebny? Według pana Dariusza Kwietnia jest zgoła inaczej. Ci uczniowie, którzy wciąż go wybierają, stanowić będą przyszłą śmietankę narodu: „Oczywiście to przyszła elita społeczna i tak im mówię, ale problemem staje się jeśli tego trendu nie zatrzymamy – wypłukanie większości młodego pokolenia z pragnień metafizycznych, pytań filozoficznych i właściwych wyborów moralnych.”
No i teraz moje pytania:
1) Czy ktoś, kto nazywa siebie samego oraz takich jak on sam elitą, jest nią naprawdę? Czy elita musi mówić innym (czy wreszcie sobie samej), że nią jest? Czy nie pasuje to trochę do zadufanych celebrytów, którzy uważają się za lepszych od reszty populacji?
2) Skoro trzydzieści lat temu niemal każde dziecko chodziło na religię, to dlaczego nasze społeczeństwo jest tak bardzo podzielone? Dlaczego Polacy nie są bezwzględnie podziwiani przez inne nacje? Dlaczego mamy niż demograficzny, skoro podobno większość z nas to katolicy?
3) Od kiedy to ksiądz w szkole lepiej „kształtuje” sumienie młodzieży niż środowisko rodzinne? Pamiętam te zajęcia z własnej młodości, a teraz mam okazję patrzeć na moją córkę: dwie godziny katechezy tygodniowo są NICZYM, jeśli w domu nie ma odpowiedniej atmosfery.
4) Kto decyduje, kto jest elitą, kto przeciętniakiem, a kto motłochem? Same elity czy większość obywateli? Co jest obiektywnym wyznacznikiem moralnej, intelektualnej bądź duchowej elitarności?
W kontekście zbliżającej się drugiej tury wyborów prezydenckich trudno nie zauważyć, że wielu Salonowiczów nie akceptuje cudzych wyborów w tej sprawie i wielce się dąsa na myśl o potencjalnej wygranej nielubianego kandydata. Potwierdza to starą jak świat prawdę, iż każdy uważa siebie samego za w miarę przyzwoitego i niespecjalnie głupiego człowieka, prawda? :) A jaka jest rzeczywistość? Jak nas postrzegają inni? I czy w ogóle nas to obchodzi? A tym samym – czy istnieją jeszcze niekwestionowane autorytety moralne, będące wzorem do naśladowania dla każdego Polaka? Jeśli nie, to nie ma także i prawdziwych elit. Istnieją jedynie samozwańcze pseudoelity, które żyją wiarą we własną wyższość.
Haniebny powrót po wcześniejszym zadeklarowaniu się, że nigdy tu już nie wrócę. :/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo