Karolina Nowicka Karolina Nowicka
349
BLOG

Powiew nadziei

Karolina Nowicka Karolina Nowicka Zwierzęta Obserwuj temat Obserwuj notkę 23


Na Rp.pl/nauka ukazał się kolejny artykuł o morskim zwierzęciu, które napchane było plastikiem. Rzecz to paskudna, wywołująca u mnie dreszcz obrzydzenia i niechęć do ludzi jako gatunku inwazyjnego, niszczycielskiego i smrodliwego, który jeszcze usprawiedliwia swoje ohydne postępowanie postępem i rozwojem cywilizacji. A niech się tylko ktoś odważy wspomnieć o ratowaniu przyrody, zaraz mądralińscy zaczynają się durnowato pytać, czy zamierza zrezygnować ze wszystkich dóbr i osiągnięć myśli ludzkiej. Ech...

Ale żeby nie było aż tak ponuro – jakież było moje zdziwienie, kiedy na Frondzie (niezbyt mądrym portalu dla ultrakatolików) natrafiłam na taki oto artykuł Mirosława Salwowskiego o korridzie:

W poniedziałek, 18 marca Sąd Najwyższy w Hiszpanii podtrzymał wydany przez władze sądowe regionu Kastylii i Leon zakaz urządzenia festynu Toro de La Vega, w czasie którego to od wieków organizowane są publiczne pokazy rozrywkowego zabijania byków – szerzej znane jako tzw. korrida. Jest to kolejny ważny krok na drodze do delegalizacji tego krwawego i barbarzyńskiego zwyczaju, gdyż do tej pory na terenie Hiszpanii korrida została zakazana w 100 gminach.

Pana Salwowskiego znam z takich absurdów, jak krytyka tańców damsko-męskich czy chęć karania za cudzołóstwo, tym bardziej zatem się cieszę, że nawet taki radykał sprzeciwia się zbędnemu męczeniu zwierząt. Co prawda jego przekonania są podlane religijnym sosem, jest to jednak dla mnie kwestia trzeciorzędna.

Tak więc z jednej strony mamy coraz więcej plastiku w oceanach, coraz bardziej zasmrodzone miasta, coraz bardziej skażone gleby, wody i powietrze, a z drugiej coraz bardziej przejmujemy się dobrostanem zwierząt, wlepiane są coraz wyższe kary za ich dręczenie bądź zaniedbanie, a przemysł futrzarski stoi na krawędzi całkowitej delegalizacji. Z jednej strony straszy nas widmo ekologicznej katastrofy, której pośrednio jesteśmy winni, z drugiej jesteśmy coraz bardziej świadomi wartości zwierzęcego życia.

Czy zatem jesteśmy szlachetni wtedy, kiedy nic nas to nie kosztuje? Łatwo jest współczuć maltretowanemu psiakowi czy kurze uwięzionej całe życie w ciasnej klatce. Trudniej przygarnąć takiego psiaka czy kupować wyłącznie drogie jajka z wolnego wybiegu. O zaprzestaniu używania plastikowych toreb, unikaniu stosowania pestycydów czy ograniczeniu spożycia mięsa nie mówiąc.

Na szczęście świadomość ekologiczna wśród społeczeństwa rośnie. Młodzi, być może głupio i bezsensownie, ale jednak – protestują przeciwko niszczeniu planety. Gdyby jeszcze wychować ich w duchu wstrzemięźliwości, odpowiedzialności tudzież szacunku dla przyrody, gdyby oduczyć podążania za modą, która wymusza szaleńcze zużycie zasobów, gdyby przyzwyczaić do codziennego zwracania uwagi na podejmowane wybory, to może – może, może – udałoby się tę biedną planetę uratować.

Trzymam za to kciuki.


Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości