Karolina Nowicka Karolina Nowicka
1694
BLOG

Chwała Wam, ekoterroryści!

Karolina Nowicka Karolina Nowicka Ekologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 98


Nie wiem dlaczego przypomniała mi się ta książka. To normalne, że czasami, ni z tego, ni z owego, wraca do nas jakieś wspomnienie z dzieciństwa, coś dawno – wydawałoby się – zapomnianego. Ale dlaczego akurat ta właśnie powiastka dla dzieci? Jedyne sensowne wytłumaczenie (o ile można doszukiwać się sensu w nawiedzających nas myślach) opiera się na skojarzeniu przedstawionych w niej problemów z tymi, o których często pisałam w blogu.

image

Temat z pozoru infantylny: kot ex-komandos, zadziorny ptaszek z gatunku kowalików tudzież przybyły z zamorskich krajów żółw walczą z tępymi, samolubnymi ludźmi, którzy trują bądź dewastują przyrodę. Ale nie, ta książka nie jest przeznaczona dla najmłodszych. Powiedziałabym, że jej cięty humor, ciekawie zarysowane postacie oraz poważne przesłanie docenić mógłby raczej wczesny nastolatek aniżeli paroletni brzdąc. Polecam kupienie tej pozycji (na Allegro znajdą się z pewnością tanie egzemplarze) i przeczytanie jej własnemu dziecku. Można się pośmiać, wzruszyć, zadumać.

Dlaczego tak zachwalam tę książkę? Problemy, z jakimi boryka się trójka głównych bohaterów, są obecne także i w dzisiejszym świecie: zanieczyszczenie wody i powietrza, wycinka chronionych drzew, buta i/lub obojętność władzy. W książce chyba ani razu nie pada modne dzisiaj słowo „ekologia”. Opisane są konkretne szkodliwe zachowania, którym dzielne zwierzaki starają się zaradzić, stosując dość oryginalne fortele, które przynajmniej na jakiś czas ratują sytuację. Szybko na ich trop wpada błyskotliwy inspektor Nowak, któremu wszakże służba w Milicji nie stłamsiła sumienia, co ma, rzecz jasna, przełożenie na stosunek do naszych „ekoterrorystów”. Z lektury przebija miłość do przyrody i jasny stosunek do tych, którzy ją dewastują, często przy tym nadużywając stanowiska czy wykazując się porażającą bezmyślnością.

Nie zaskoczę chyba nikogo pisząc, iż uprawiana przez niepokorne zwierzaki partyzantka, ocierająca się o łamanie prawa, kończy się w powieści w miarę optymistycznie: skarceni i pouczeni przez inspektora Nowaka, samozwańczy obrońcy natury decydują się porzucić podstęp i wymuszenie; znacznie lepszym pomysłem wydaje się działanie jawne i obliczone na długofalowy zysk, czyli przeciągnięcie na swoją stronę najbardziej wpływowych osób. Tylko jak to zrobić? Który z dyrektorów, kierowników, zarządców, ministrów, prezydentów zechce porzucić dotychczasowe przekonania i dołączyć do kierującej się ideałami Eskadry Jonatana? Nawet w bajce wydaje się to nierealne, sugeruje autor.

I tu żółw Biki rzuca prostą, lecz genialną myśl: dotrzyjmy do nich, kiedy jeszcze można na nich wpłynąć. A konkretnie: kiedy są jeszcze dziećmi. Albowiem to dzieci są naszą przyszłością, to one przejmą kiedyś stery tego kraju. Trzeba im przedstawić perspektywę lepszego świata, wolnego od zanieczyszczeń oraz rabunkowej eksploatacji przyrody. Wszyscy podchwytują ten pomysł i bajka kończy się marszem dzielnej, powiększonej już Eskadry ku nowemu, szczytnemu celowi. Powieść wieńczy apel autora do młodzieży, w którym zachęca do zdawania raportów z własnej działalności na rzecz ochrony środowiska.

Historyjka ta mogła skończyła się inaczej, np. ucieczką zwierzaków i zapowiedzią dalszych nielegalnych działań. Iluż to pozytywnych bohaterów walczyło w obronie słusznej sprawy na własną rękę, wbrew prawu, odrzucając dumnie zgniły kompromis i uległość wobec głupich przepisów. Jednak autor uderza w poważniejszy ton: na dłuższą metę nie opłaca się działać z doskoku, bez nadziei na trwalszy efekt. Protagoniści zostają przywołani do porządku i zachęceni do współdziałania z ludźmi, a nie występowania przeciwko nim. Jednak dorośli (a przynajmniej niektórzy) wydają się być straceni. Trzeba zawalczyć o serca i dusze młodego pokolenia. Ukształtować je tak, żeby nawet gdy przeżre je proza dorosłego życia, nie porzuciły wpojonych im ideałów.

Książka została napisana w 1976 roku. Mamy schyłek 2019. Pora na podsumowanie pokolenia, które miał „nawrócić” Jonatan Koot i jego Eskadra. Czy dzisiejsi 40-50-latkowie mogą się poszczycić większą świadomością ekologiczną niż ich rodzice? Niektórzy z pewnością przytakną, przypominając skażenie powietrza za PRLu czy ogólną niewiedzę w tym temacie. Coś się więc zmieniło na plus, prawda? A jednak wydaje się, że Polska obudziła się kilkadziesiąt lat za późno, jeśli chodzi o odgórne działania mające na celu ochronę środowiska. Nie wątpię, iż wielu starszych ludzi kocha przyrodę i potępia jej dewastację. Jednak dopiero dzisiejsze dzieciaki zaczną – mam taką szczerą nadzieję – toczyć w jej obronie prawdziwe boje. Troska o dobrostan (nie tylko polskiej) natury stanie się częścią ich etosu, którego nie można było, niestety, zaszczepić starszej generacji ze względu na zawirowania historyczne, mentalność, brak sprzyjających warunków. To nie my, lecz nasze małoletnie dzisiaj dzieci, wolne od traum przeszłości, rozeznane w problemach już nie tylko lokalnych, ale i globalnych, staną się prawdziwym homo ecologicus.

Jednak młodzieży nie można zostawić całkiem samej. Ktoś musi jej pomóc, pokierować, żeby nie popełniła większych błędów w swojej szlachetnej krucjacie. Jeśli odetniemy się wzniośle od młodego pokolenia, gardząc jego nowymi wartościami i celami, jeśli nie wesprzemy go mądrą radą fachowców, nie pokażemy rozważnych, długofalowych rozwiązań palących problemów, pójdzie tą samą drogą co kotek z bajki i jego przyjaciele: zacznie działać wbrew prawu, gwałtownie i chaotycznie, traktując ideowych przeciwników jak swoich osobistych wrogów, z którymi się nie pertraktuje, tylko systematycznie zwalcza. Tego chcecie? To szydźcie dalej z każdego, kto krytykuje niepotrzebną (jego zdaniem) wycinkę drzew, domaga się ochrony zagrożonego gatunku, przebąkuje o zakazie hodowli zwierząt na futra. Otorbicie się w swoim rzekomo racjonalnym postrzeganiu świata, tyle zyskując, że młodzi Was oleją i pójdą swoją drogą, uzbrojeni w silne przekonania i gotowość do burzenia starego porządku.


Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości