Komitet polityczny PiS wystosował do polityków Solidarnej Polski „po raz ostatni” apel o powrót PiS. Dawno nie czytałem tak śmiesznego tekstu.
Po pierwsze czy szanowny Pan Prezes (bo cały ten „komiet” to pic na wodę) raczył był zapomnieć, że przecież sam wywalił z PiS głównych polityków Solidarnej Polski, wobec czego proszenie ich o powrót jest przyznaniem się do błędu?
Po drugie, Solidarna Polska ma śladowe poparcie w sondażach i najlepszą taktyką dla PiS byłoby ignorowanie tej kanapy i spokojne czekanie do najbliższych wyborów. Wtedy Ziobro, Kurski i Mularczyk albo sami wrócą z podkulonymi ogonami, albo znikną z polityki. Każda wzmianka o nich działa na ich korzyść. Jeszcze ze trzy takie „ostatnie ostrzeżenia” i sympatycy PiS zaczną podejrzewać, że Prezes naprawdę boi się konkurencji z prawej strony.
Po trzecie wreszcie, po kiego było wyskakiwać z tym apelem akurat teraz, gdy nie dość, że do najbliższych wyborów jest szmat czasu, to jeszcze wszyscy – zarówno zwykli ludzie jak i politycy – mają głowy zajęte piłką nożną i meczem z Czechami?
Możliwości są dwie: Jarosław Kaczyński rozpaczliwie szuka jakiegokolwiek tematu, który choć na chwilkę przyćmiłby wizerunkowy sukces rządu z powodu Euro, albo specjalnie wybrał taki czas, żeby nikt nie zwrócił uwagi na to ultimatum. Że niby było, ale tak, jakby go nie było, więc – w zależności od rozwoju sytuacji – powie, że przecież dał ostatnią szansę i teraz już koniec, albo uda, że apelu nie było i w stosownym momencie wystosuje 1445 – rzecz jasna też ostatnie – ostrzeżenie.
Jerzy Skoczylas
Inne tematy w dziale Polityka
