Wygrana Janusza Wilka może się jeszcze PiS-owi odbić czkawką. Po pierwsze wynik referendum w Elblągu pokazuje, że polityk PiS może być największą świnią, a mimo to wyborcom w ogóle to nie przeszkadza. Komfortowa sytuacja, prawda? Nie trzeba niuchać po teczkach IPN, ani pytać sąsiadów, czy aby kandydat nie bije żony albo czy nie zdefraudował pieniędzy. Bierzemy każdego, jak leci. Czy jednak jest gdzieś granica sięgania po skompromitowanych ludzi? Może „mama Madzi” też kiedyś będzie kandydować z list PiS?
Po drugie elbląskie „taśmy prawdy”, choć nie przeszkodziły w zwycięstwie, będą stale w publicznym obiegu i PiS-owi będzie coraz trudniej udawać, że nie ma problemu. Zwłaszcza, że dzisiaj pojawił się drugi odcinek tych nagrań.
Nie analizowałem tych nagrań specjalnie dokładnie, ale nawet z pobieżnego odsłuchania widać, że to może być materiał nawet na proces karny (szczególnie tam, gdzie Wilk mówi, że ma prywatną czarną listę i że ludzie na nią wciągnięci powinny się wyprowadzić z Elbląga, bo on im nie da żyć i zarabiać). A nawet, jeżeli nie, to i tak przerażająca jest szczerość, z jaką Wilk opowiada o metodach zwalczania ludzi niewygodnych.
Po trzecie, po tym zwycięstwie PiS już wita się z gąską. Jarosław Kaczyński już wygłasza nie przemówienia, lecz exposé. Te wszystkie Bałaszczaki i Hofmany już mają miny ministrów. Antoni Macierewicz już opowiada, jak to dojdzie do ostatecznej prawdy smoleńskiej, gdy tylko zmieni się rząd i prokuratura. Bardzo dobrze. Bardzo dobrze. Niech ludzie dowiadują się, jak w szczegółach będzie wyglądać IV RP-bis. Im więcej szczegółów, tym lepiej.
Jerzy Skoczylas
Inne tematy w dziale Polityka
