Anioły przychodzą i odchodzą.

Zdjęcia i cytat z tvn24 Pomorze/PAP

,,- Mógł do mnie zapukać - żartował Lech Wałęsa, komentując fakt, że znalazł się w jednym szpitalu z PRL-owskim generałem Czesławem Kiszczakiem. Były prezydent trafił do gdańskiej placówki po tym, jak wychodząc z kościoła, poślizgnął się i złamał nogę."

Masę ludzi łamie nogi, łapy i inne części cielska swego jednak ten wypadek wymaga dokładnego wyjaśnienia i postaram się tego dokonać.

Szczęście jednak Leszek miał, że policja dowiozła Czesława i doborowy zespół lekarzy umiejętnie girę Lecha naprawił. Taki ten Czesław zdolny i tu trzeba szczerze powiedzieć, że ma u mnie plusa dodatniego. W tej historii o połamańcu i generale są jednak pewne momenty wymagające rozjaśnienia.

Lech w kościele był.

Oczyszczenie duchowe prowadzone przez fachowców otrzymał i ceremonialnie pobyt zakończył. Koszykowy wrzut też był dokonany, bo bez takowego wrzutu wypuszczony by nie został.

Klapa z Matką Boską też była obecna.

I ja się pytam: -Jak człek niewinny, bo oczyszczony, przed kościołem giry łamie?
i odpowiadam
-A dlatego łamie, że Anioł Czesław w tym momencie, zamiast ochraniać Lecha, w symulanta się zabawiał. Całe lata prowadził, ochraniał, przez bezdroża wlókł i teraz zostawił. Przez takiego symulanta nasz chłopak -chłopak z PGR-owskiej wiochy, który walcząc, sam ze sobą, do godności dżentelmena doszedł- można powiedzieć, o śmierć się otarł.

Jednak jeśli ten godny opisania cud grudniowy z 13 powiązanie posiada, to wszystkim wątpiącym w sprawiedliwość doradzam przemyślenia czynów swoich i więcej pokory. Tym bardziej że 13 dziś wypada, a liczby nie zawsze z grami liczbowymi są kojarzone.