Kasjopea Kasjopea
918
BLOG

"Rozmówki dla wyjeżdżających do pracy" oraz imigranci

Kasjopea Kasjopea Społeczeństwo Obserwuj notkę 2

Poniższy tekst powstał pół roku temu, po czym czekał, aż przeczytam go po raz kolejny i zdecyduję, czy nadaje się by ujrzeć światło dzienne. Czekał… czekał… Ewa Kopacz jeździła po Polsce prowadząc kurtuazyjne rozmowy o kotlecikach… a tekst czekał. Polacy wyjeżdżali na urlopy – a tekst czekał. Pisałam o Falaise – tekst czekał. Aż doszłam do wniosku, że nie może dłużej czekać, bo straci aktualność. Publikuję go więc w niezmienionej formie, ale w innym kontekście społecznym. Bo wtedy, gdy przyszło mi do głowy, by poruszyć temat polskich emigrantów, nie mówiło się jeszcze tak dużo jak obecnie o imigrantach przybywających do Polski (potencjalnie).

„Ostatnio czekając na autobus zaglądałam przez szybę do pewnej księgarni. Książki, podręczniki, książeczki dla dzieci… wtem moim oczom ukazał się raczej przygnębiający widok: „Rozmówki dla wyjeżdżających do pracy”. Okładka nieomal socrealistyczna, murarz, układający cegły…

…i taka drobna refleksja: to po to jesteśmy w tej Unii, w tych wszystkich strukturach międzynarodowych, żeby móc bez przeszkód wyjeżdżać „na saksy”?

O to walczyli nasi dziadkowie, żeby teraz Polacy mogli pracować w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Szwecji, i jeszcze innych krajach „Zachodu”?

To nie jest krytyka, zdaję sobie sprawę, że w wielu przypadkach to się finansowo „opłaca”. Jednak… czy to nie smutne?

Wyniki wyszukiwania hasła "Rozmówki dla..." w wyszukiwarce Google

image

Jak widać po wynikach wyszukiwania, spośród rozmówek tematycznych szczególną popularność osiągają, poza tymi dla kierowców, wydawnictwa przeznaczone dla kelnerek. Jak wnioskuję z okładki zauważonej przeze mnie książeczki, także dla pracowników fizycznych.

Czy oznacza to, że do nasi rodacy wyjeżdżają za granicę w charakterze niewykwalifikowanej siły roboczej?

Niekoniecznie. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że ci, którzy wyjeżdżają do zajęć bardziej wymagających intelektualnie mają już opanowany język w stopniu wystarczającym, by nie potrzebować rozmówek. Naturalną rzeczy koleją (nomen, w ostatnich czasach, omen) kształcą się i reprezentują Polskę za granicą, zdobywając zarazem doświadczenie, wzorem ongiś Jana Kochanowskiego, który ze swoich wojaży powrócił bogatszy w przeżycia i pełen weny twórczej.

Dlaczego jednak wyjeżdżają potencjalni użytkownicy zoczonej przeze mnie literatury? Wydawałoby się to absolutnie nielogiczne: podnoszony jest wiek emerytalny, czyli ktoś chce zatrzymać na miejscach pracy obywateli, którzy przekroczyli wiek sześćdziesięciu lat. Więc nie powstają miejsca pracy, które w naturalny sposób pojawiałyby się, gdyby dzielnym sześćdziesięcioczterolatkom pozwalano przejść na emeryturę. Co gorsza, emerytury te są niskie, więc emeryci nie są w stanie rozkręcać gospodarki korzystając z usług (choćby kelnerskich w restauracji). Więc młodsi Polacy emigrują, a koło się zamyka… na emerytury obecne pracują ci, którzy powinni je już pobierać, zaś ci, którzy prawdopodobnie mogliby chcieć żyć godnie we własnej ojczyźnie, mają przed sobą trudny wybór, praca, może nawet trudna, we własnym kraju, ale za głodową pensję, czy robota prosta, lecz wykańczająca, ale sowicie opłacana poza granicami…

Czy taki system powstał sam z siebie? I dlaczego się utrzymuje, skoro wszyscy na nim tracą?

Wszyscy? Naprawdę?

A co z owymi państwami „zachodnimi”, które otrzymują siłę roboczą bliską kulturowo, ale nie tak wymagającą (również finansowo), jak rdzenni obywatele?

W tych okolicznościach może nawet pojawić się myśl, że w czasach, gdy powstawała sztuka socrealistyczna – ta, z którą skojarzyła mi się ilustracja na okładce – było jak było, ale promowano wierność Ojczyźnie. I ta myśl też jest zwodnicza… Bo owszem, emigracja na Zachód nie jest korzystnym zjawiskiem, ale tęsknota za dawnym ustrojem stwarzałaby niebezpieczeństwo jeszcze większe…

Takie to myśli wzbudził we mnie widok niewielkiej książeczki, widzianej przez szybę księgarni koło przystanku. Czy Polacy wyrwą się z tego błędnego koła? To już zależy od ich decyzji. Zarówno tych codziennych, zwykłej, ludzkiej uczciwości, jak i tych wyborczych.”

Obserwacje, dotyczące tego, co zmieniło się między czasem powstania tekstu a czasem jego publikacji?

Kwestia imigrantów z krajów dalekich kulturowo może nawet bardziej niż geograficznie istniała jako coś, co nas nie dotyczy – nad czym mogą zastanawiać się Niemcy, Francuzi, Skandynawowie… ale przecież nie Polacy. Polacy sami uciekają, obecnie na szczęście nie przed wojną, lecz przed biedą. Nie uciekają przed wojną, dopóki wojna zatrzymuje się z dala od naszych wschodnich granic (od południowych niestabilna sytuacja jest jeszcze wystarczająco daleko, by przeciętny obywatel nie zaprzątał tym sobie głowy – wydawałoby się).

Teraz jeszcze wyraźniej niż przed kilkoma miesiącami dostrzegalne są związki przyczynowo-skutkowe między wydarzeniami w różnych zakątkach globu. Gdyby komuś bardzo zależało, potrafiłby już wówczas wyprowadzić choćby takie: „Alianci zdradzili Polskę po wojnie, więc zapanował w niej komunizm. Dlatego teraz część Polaków zmuszona jest wyjechać do pracy w tych właśnie państwach, które ją zdradziły. Albo w tych, które ją zaatakowały”. Obecnie jednak tworzą się znacznie bardziej skomplikowane zależności. Jedne państwa (powiedzmy, zbiór państw który nazwę A) destabilizują sytuację w innych (ich zbiór nazwę B). Z państw B uciekają ludzie, których życie znalazło się w niebezpieczeństwie (na przykład b’), lecz wśród tych uchodźców kryć się mogą też mężczyźni w wieku poborowym (określmy ich jako b’’), których rola jest mocno niejasna. Ze względu na istnienie b’’, państwa dotąd niezaangażowane (C) boją się przyjąć b’, zaś państwa A usiłują zmusić państwa C do ugoszczenia wszystkich, szturmujących ich granice.

Problem robi się niemal nierozwiązywalny. Oczywiście najlepszą sytuacją byłoby, gdyby każdy mógł godnie i bezpiecznie żyć we własnym kraju. W zaistniałych warunkach nie jest to osiągalne być może jeszcze przez długi czas. Jakie zatem jest optymalne wyjście? Z jednej strony, nie można pozwolić, żeby w toku działań bardziej lub mniej „wielkich tego świata” ucierpiały dzieci. Z drugiej, ochrona bezbronnych nie powinna stać się pretekstem by podchodzić bezrefleksyjnie do każdego imigranta. Dochodzi do tego fakt, iż Polsce brakuje pieniędzy na sprowadzenie rodaków, którzy podczas zmiany granic przed kilkudziesięciu laty zostali na wschodzie…

Zagadnienie migracji jest zatem niezmiernie złożone, podobnie jak różnorodne są przyczyny zmian miejsca pobytu, i zróżnicowane reakcje państw docelowych na pojawienie się przybyszów, których cele także się różnią, od chęci poprawy warunków bytowych, poprzez pośrednie i bezpośrednie zagrożenie życia, aż po próbę infiltracji i dostosowania do swoich wymagań nowego miejsca pobytu. Jak rozpoznać kto ma jakie intencje? O ileż życie stałoby się prostsze, gdyby istniała jedna, uniwersalna odpowiedź na to pytanie.

Tymczasem możemy jedynie obserwować rozwój wydarzeń. Oraz rozważyć, czy zaistnieje konieczność wydania specjalnych, tematycznych rozmówek polsko-arabskich, a jeśli tak, to jakim kategoriom trzeba by poświęcić w nich najwięcej uwagi. I wreszcie - jak się ma zjawisko emigracji z Polski do ewentualnej imigracji... do Polski.

Kasjopea
O mnie Kasjopea

Interesują mnie nauki ścisłe i techniczne, a także ich związki z życiem społecznym. Uwielbiam pisać.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo