Dziwne miałam odczucia, gdy oglądając państwowe obchody rocznicy wybuchu powstania warszawskiego usłyszałam, zaraz po przedstawicielach partii politycznych, że wieniec złoży Komitet Obrony Demokracji. Brzmi to zupełnie abstrakcyjnie, gdy na oficjalnych obchodach zapowiadany jest twór, który twierdzi, iż demokracja jest zagrożona.
Świadczy to albo o tym, że istnienie owego tworu jest zbędne – bo czy władza, która pozwala na zapowiedzenie organizacji, nawołującej do bardziej lub mniej legalnych działań skierowanych przeciw przywódcom Państwa, może rzeczywiście zagrażać demokracji – albo o tym, że ktoś, nie wiem czy osoba decydująca o oficjalnych delegacjach, czy p. Kijowski, czy jeszcze ktoś inny, ma wyjątkowo abstrakcyjne poczucie humoru.
Czy widziano kiedykolwiek uroczystości organizowane przez komunistów w okresie PRL-u, na których by oficjalnie odczytano delegację Komitetu Obrony Robotników? Nie? No właśnie. To pokazuje dlaczego nic wspólnego z rzeczywistością nie mają stwierdzenia działaczy KOD-u o powrocie do owych czasów.