kawalec kawalec
223
BLOG

Duch Antychrysta 1. I powstaną fałszywi prorocy aby zwieść także i wybranych.

kawalec kawalec Społeczeństwo Obserwuj notkę 1

To już. W kolejnych odcinkach będę proponował zapoznanie się z nagraniem (kazaniem bądź dokumentem), ktory następnie omówię.

Zapraszam dziś do obejrzenia kazania https://www.youtube.com/watch?v=HoyL053H3EM&t=6866s (od g. 1:54:15)

-----[proponuję najpierw obejrzeć a następnie przeczytać komentarz]

Sam po obejrzeniu postanowiłem nadrać pogadankę, którą tu transkrybuję i uzupełniam. Jak kto woli posłuchać to dostępne jest tu.

Pastor przywołuje dramatyczne zapytanie dusz potępionych: m.in. "Czyż nie nauczaliśmy, nie uzdrawiali w Twoim imieniu?" Chrystus odpowiada: "zaprawdę powiada wam, nigdy was nie znałem, nie każdy kto woła Panie, Panie … Idźcie ode mnie wszyscy czyniący nieprawość."

W w/w nagraniu, pastor Andrzej Siciński daje przykład uzdrawiania, coś do czego uczniowie Chrystusa są powołani, a co jest w wielu wspólnotach podrabianiem Chrystusa, ale podaje też wielomówstwo i długie modlitwy na pokaz, co może i jest maskaradą wiary, ale przecież wiemy, że nie Chrystusowej. Tu Antychryst Chrystusa nie podrabia a raczej robi po swojemu, inaczej. I tych właśnie przykładów jak to, trawestując Ewangelię, „Chrystus uczył, a ja wam pokażę” pastor Andrzej daje o wiele więcej. 

Wciąż więc otwartym pozostaje pytanie jak to jest, że „powstaną ... fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i czynić będą wielkie znaki i cuda, aby, o ile można, zwieść i wybranych.” Co więc takiego czynią (poza uzdrawianiem, o którym tak ładnie mówił pastor adwentystów) fałszywi prorocy dziś, że wielu tak trudno odróżnić służbę Bożą od fałszywych proroków, od tego co motywowane jest duchem Antychrysta?


I. Pewna grupa chrześcijaństwa zorganizowanego głosi ZNIEWALAJĄCĄ MIŁOŚĆ już nie tylko BLIŹNIEGO ale przede wszystkim do GRZESZNIKÓW. Usta tych ludzi pełne są odwołań do jakże ewangelicznych treści, do nauczania Pana i jego najbliższych:

- MIŁUJCIE NIEPRZYJACIÓŁ / BÓG KOCHA GRZESZNIKA

fakt, Bóg mówi, że pomsta do niego należy. Nie odpłacać, nie karać czy nie potępiać nie oznacza, że jakieś postępowanie wbrew Bogu jest OK, tylko, że nie nasza to rola; nie potępiać nie to samo co afirmować. Ba! W zborze Paweł każe upominać, najpierw w 4 oczy, potem przy świadkach, wreszcie unikać, traktować jak grzesznika.

- mówią też NIE OCENIAJCIE!

Jezus oceniał. Raz rzekł, że nie przyszedł sądzić, ale Objawienie już mówi, że kiedyś przyjdzie sądzić. Zresztą Jezus nie unikał ostrych ocen: groby pobielane, plemię żmijowe. Co ciekawe nam też kazał głosić, świadczyć, czyli także przekazywać Jego OCENY. „Bowiem karci Pan, kogo miłuje, jak ojciec syna, którego lubi.”

- i ja cię NIE potępiam (Jezus do upadłej kobiety)

A przecież zaraz dodał „idź i nie grzesz więcej”. Czy zatem Jezus nie potępił grzechu? Dalej: „A kto by zgorszył jednego z tych maluczkich, którzy wierzą, temu lepiej by było, by zawiesić na jego szyi kamień młyński, a jego wrzucić do morza”. I co, naszą rolą, którzy mają nauczać tego co głosi Chrystus, jest nabrać wody w usta?

- człowiek stworzony na OBRAZ i podobieństwo BOGA! Jak potępiać Boże stworzenie, z obrazem Boga?? W domyśle: KAŻDY człowiek JEST stworzony na ten obraz.

-- Wreszcie, czyż kilka tekstów biblijnych nie sugeruje UNIWERSALNEGO pojednania stworzenia z Bogiem? Objawienie 19:20 czy Mt 25:41 w świetle I Tm 2:4 (Bóg pragnie by wszyscy zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy) ma oznaczać, że wieczne cierpienia oznaczają długie cierpienia. Tak na zdrowy rozum, czemu nie? Jakaś kara i jednocześnie nauczka. Szansa dana przez Dobrego Boga. Apokatastaza jest jak wiemy ideą popularną wśród najtęższych umysłów i najwrażliwszych dusz…

Zaraz, zaraz, upadły człowiek ten obraz ZATRACIŁ! Skoro panem tego świata jest Szatan, to jak Boży człowiek może mieć za pana wroga Boga??!! Można teksty niejasne różnie rozumieć, ale trzeba to robić w zgodzie z ogólnym przesłaniem, określonym przez teksty o przesłaniu jasnym, takim jak np. Obj 21:8 mówiącym jednak o wykluczeniu (śmierć druga, ta ostateczna)

Więc, taką wszechogarniającą miłość głoszą, a w tym samym czasie sami POTĘPIAJĄ tych co nie wykazują się entuzjastyczną afirmacją grzechu, bo „nie ma tolerancji dla wrogów tolerancji”, nawet jeśli się wierzy, że taki ich wróg jest stworzony na obraz Boga. Jaka miłość jest pięknie napisał Paweł. Czy tak postulowana miłość od Boga pochodzi? A tak pociąga i takie fajne wrażenie robi bo przecież Bóg jest miłością!


II. Wielu stosuje moralny szantaż poprzez postawę KUMBAJA. No tak, różnice są poważne ale:

- „Oby się tak zespolili w JEDNO, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał.” Dążenie do jedności ponad ewangeliczną prawdę…

Jak więc rozumieć motto tej pogadanki: powstaną bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i czynić będą wielkie znaki i cuda, aby, o ile można, zwieść i wybranych. Dla widomego znaku jakim jest jedność mamy komuś pomagać zwodzić innych. A przy okazji pomagać owym fałszywym prorokom w zapracowaniu na młyński kamień u szyi?

Dla jasności, dobrą jest rzeczą i potrzebną, poszukiwanie kompromisu i tego co łączy. Niedawno, po półtora tysiącach lat się nagle okazało, że np. katolików i nestorian nie dzieli nic poważnego, a wzajemne stanowiska były latami wykoślawiane. I rzeczywiście, szukanie na siłę tego co dzieli jest potrzebne dla podkreślenia własnej wyjątkowości. Bogu z pewnością o to nie chodzi. Jednak akceptowanie rzeczy jawnie sprzecznych z ewangelią, przy maksimum dobrej woli, tylko dla zaklinania rzeczywistości urojeniem zwartego frontu chrześcijan musi natrafić na jakieś non-possumus. Jak się jednak okazuje zaklęcia jedności trafiają na podatniejszy gunt niż upór stania przy prawdzie.


III W dobie zniesmaczenia dogmatami, odrzucenia teologii dzielenia włosa na 4 i całkiem zdroworozsądkowych wątpliwości wobec religijnych aksjomatów, wiele ruchów religijnych i autorytetów wiary stawia na AKTYWIZM ETYCZNY

– cokolwiek uczyniliście jednemu z tych maluczkich MNIEście uczynili, czegokolwiek żeście NIE UCZYNILI …. Czyli czynna miłość wobec wszystkich ponad wszystko.

Jak więc rozumieć ostrzeżenie by nie rzucać pereł przed wieprze, by swoje powiedzieć ale potem strzepnąć pył z sandałów? Czy MALUCZKI to KAŻDY człowiek? Czy humanitaryzm i dobra wola, także jako świadectwo wobec świata, ma oznaczać poświęcanie się dla ludzi zatraconych kosztem innych działań, czy miłość ma oznaczać masochizm? Czy diakonia była założona przez kościół jerozolimski dla świata czy dla sierot i wdów własnego zboru? Czy ludziom zatraconym w potrzebie JUŻ aby nie pomagamy choćby przez płacenie podatków? Czy próba upodabniania się przy okazji do tych upadłych ludzi, by zyskać ich posłuch wypełnia nakaz wychodzenia do świata czy może lekceważy zakaz wpuszczania świata do kościoła?

Chrześcijanin musi wyprowadzić wnioski z okoliczności powstania służby diakonijnej we wczesnym kościele: powstałą ona po to by pewni ludzie zajmowali się wypełnieniem NAKAZU PANA czyli czynną miłością braci i sióstr by święci z powołaniem apostolskim i misyjnym mogli się poświęcić podstawowej misji Kościoła jaką jest GŁOSZENIE ewangelicznej PRAWDY. W ostateczności wielu z tych aktywistów upodabnia się do tych, ku którym kierują swą służbę a głoszenie prawdy zaczynają z czasem uważać za hate crime, tym samym rezygnując z wypełniania nakazu misyjnego, motywowani fałszywie pojętą miłością. (bita żona wrogo nastawiona do policji i życzliwych sąsiadów). Nie wszystko ewangeliczne złoto co się swieci. Chrystus nie oczekuje właściwych uczynków a raczej odmienionego serca, z którego takie uczynki wypłyną


IV Inni czynnie wyznają AKTYWIZM ewangelizacyjny

- idźcie na cały świat i nauczajcie wszystkie narody chrzcząc je w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego!

Wydawałoby się, że mało co tak dobrze świadczy o Chrystusowym charakterze kościoła jak jego wierność poleceniu misyjnemu. Czy jednak chodzi o ilość? Czy pozyskanie przy zaniedbaniu nauczania jest w porządku? Czy nie jest to z natury wąska ścieżka? Czy zawsze pozyskuje się ewangeliczną prawdą, a nie np. manipulacją lub kłamstwem, psychologicznym przymusem, nieuzasadnionym lub przesadnym strachem, pychą poczucia wybraństwa, mirażami materialnych i towarzyskich korzyści, płytkim impulsem chwili, tanim zbawieniem, ewangelią sukcesu, ludzkim show. Na ile to jest trwałe? Czy obnażona wkrótce płycizna sprzedanej półprawdy nie zniechęci tak pozyskanych i ich otoczenie do Chrystusowej wiary?

Pozory misyjności jak się okazuje często przykrywają psychologię stosowaną w służbie skoku na kasę, zaś liczby konwertytów mogą być atutem w politycznym przetargu o rząd dusz. A tak ladnie i po Bożemu to wygląda!


V Podczas gdy jedni głoszą (w oparciu o Ewangelię a jakże) aktywizm i nieokiełznany uniwersalizm, inni powołują się na tą samą Ewangelię by uzasadniać SKRAJNĄ BIERNOŚĆ i EKSKLUZYWIZM, predestynację w kwestii zbawienia

– „z wiary zbawieni jesteście, nie z uczynków aby się kto nie chlubił” pisze przecież a „tych, których od wieków poznał, tych też przeznaczył na to, by się stali na wzór obrazu Jego Syna, aby On był pierworodnym między wielu braćmi. Tych zaś, których przeznaczył, tych też powołał, a których powołał - tych też usprawiedliwił, a których usprawiedliwił - tych też obdarzył chwałą”

Tylko jak zatem rozumieć np. Jakuba 5:19-20 (Bracia, jeśli ktoś z was zejdzie z drogi prawdy, a ktoś go nawróci; Niech wie, że kto nawróci grzesznika z jego błędnej drogi, wybawi duszę od śmierci i zakryje mnóstwo grzechów.)? Jak to się ma choćby i do naszego motto, że możliwym jest zwiedzenie nawet i wybranych. Gdyby to nie było możliwe, Szatan by nie próbował a Jezus nie ostrzegał. Czyż nie z uczynków będziemy sądzeni? Czy owe uczynki o których mówi Paweł nie są aby rytualnymi sposobami wypełniania Prawa? Czy Bóg nie nawołuje wciąż do świętości? Po co nawoływanie jak to dążenie nie miałoby nic zmieniać? Po co nawoływanie Chrystusa w Objawieniu by zbory wytrwały w wierności Bożej woli, a ta przecież przejawia się uczynkami.

I tym razem widzimy jak coś podszyte słowami z Biblii może rozgrzeszać z bezczynności, tłumaczyć podłość (bo przecież jestem wybrany), chociażby taką jaka czasem objawia się na chrześcijańskich portalach gdzie apologeci takiego podejścia odsądzają innych od czci i wiary, ukazując karykaturę Boga, bawiącego się kukiełkami i każącego czujące istoty za swój własny kaprys.


VI MANDAT Boży i SUKCESJA apostolska

– tyś jest skała i na tobie zbuduję Kościół; oto matka twoja (Jan kierował latami kościołem w Azji Mniejszej a Maryja mianowana została jego matką); komu grzechy odpuścicie są im odpuszczone, komu zatrzymacie, są im zatrzymane… Do tego rola 12 jako wykonujących Królestwo w pełni czasów, oni nakładali ręce, oni namaszczali prezbiterów, oni gwarantowali czystość nauki; kościoły głównego nurtu czerpią autorytet z tej sukcesji, one tworzyły tradycję w jakiej powstał NT w obecnym kształcie...

Tyle ewangeliczne listy uwierzytelniające. Kolejne pytania. Czy to, że zborowi jerozolimskiemu przewodniczył Jakub brat Pański koniecznie świadczy o tym, że był to zbór przesiąknięty nauczaniem Chrystusa? Jak pisze w Dziejach, roiło się tam od faryzeuszów, podtrzymujących żydowskie tradycje. Co o faryzeuszach mówił Jezus, wiemy. Czy w trakcie misji Jezusa jego bracia choćby w niego wierzyli? Nie. Czy w obliczu prześladowań zboru nie byłoby czymś naturalnym by jego przywódcy stępili ostrze anty-establiszmentowe? Czy Paweł z Tarsu był jednym z 12? A czy to nie o nim pisze się Apostoł duże A? Czy wreszcie Maryja nie uważała że syn szaleje i czy nie przyszła z baćmi po niego w kontekście posądzeń, że ma demona? Czy to nie taką sytuację przywoływał Jezus mówiąc o grzechu przeciw Duchowi Świętemu?

Mało co tak uwiarygadnia kościół jak wierność nauczaniu apostolskiemu czy autorytet jakim cieszą się najbliżsi Pana. A jednak jak popatrzeć na główne kościoły Zachodu i Wschodu, które podpierają się owymi autorytetami, to listy uwierzytelniające okazują się nie być żadną gwarancją ani ewangelicznego nauczania, ani przynajmniej uczciwego życia czy podążania za Królestwem nie z tego świata. To ten świat, jego konieczności i oczekiwania jak się przypatrzeć wyznaczają postępowanie tych jakże autoryzowanych organizacji.

*

Jak widać, liczne grupy religijne stwarzają pozory prawdziwie Chrystusowej organizacji: mówią o miłości, nieba by przychyliły każdemu, nie oceniają, domagają się czynnej dobroczynności, wołają o jedność i odrzucenie tego co dzieli, epatują skromnością oddając całą zasługę Bogu, posypując wciąż popiołem swe głowy beznadziejnych grzeszników, ochoczo powołując się na Biblię i mandat dany przez Pana bądź samą jego matkę we własnej osobie… Pozory tak przekonujące i zniewalające, że trudno dopuścić do siebie, że praktyka działania jest już od Przeciwnika, ujawnia ducha przeciwnego: pychę, próżność, kłamstwo, bunt wobec Bożych oczekiwań, pogoń za władzą i pieniędzmi a nawet nienawiść. 

Wielu zaprawdę daje się zwieść, bo mało kto wiarę traktuje na tyle poważnie, by dobrze się w Objawienie wczytać, przemyśleć je (dać sobie powiedzieć, pogłębić wiarę ze starszymi w wierze) i skonfrontować z życiem w prawdzie i modlitwie. Większość woli uproszczenia, bo większość idzie na łatwiznę. Wiele uzyskać, w Bożych i własnych oczach… ale bez nadmiernego wysiłku. 

Większość idzie szeroką ścieżką. Zwieść się nie dadzą ci, którzy traktują Boga tak jak na to zasługuje: poważnie.

kawalec
O mnie kawalec

czasem coś mi świta więc pisuję

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo