Patryk Wrzesień Patryk Wrzesień
1252
BLOG

Islandia kończy z państwowym monopolem na sprzedaż alkoholu. Polska idzie w odwrotnym kier

Patryk Wrzesień Patryk Wrzesień Biznes Obserwuj temat Obserwuj notkę 37

Po tym jak radni z Wrocławia uchwalili zakaz sprzedaży alkoholu po godzinie 22:00 sądziłem, że trendy nie tylko polskie, ale tym bardziej ogólnoświatowe będą szły w kierunku rzucania coraz większych kłód pod nogi amatorom mocniejszych trunków. Zjawisko walki z alkoholem można tłumaczyć na różne sposoby, od teorii, że nakładanie większych podatków, na ten zbrodniczy trunek ma zmniejszyć jego spożycie (no bo kto będzie się sprzeciwiał walce z alkoholizmem?! a kto chce pić to niech płaci więcej, aż mu zbrzydnie!), aż po teorie, że alkohol jest powoli wycofywany z "życia publicznego" ze względy na bisurmanów, którzy z miesiąca na miesiąc coraz bardziej zalewają zachodnią Europę, a niedługo może nawet i Polskę.

Tutaj na małą dygresję zasługuje fakt, że przedstawiciel polskiego rządu podpisał 2 maja 2018 roku na konferencji w Marrakeszu deklarację, "skrajnie proimigrancką" - jak nazwał ją przedstawiciel Węgier, który takiej deklaracji dla odmiany jako jedyny nie podpisał... Także widać wyraźnie, że zmienia się optyka rządu na kwestię przyjmowanie uchodźców, teraz czekamy tylko, aż przedstawią nam to w rządowej TV jako wielki sukces!

Wracając jednak do alkoholu...w naszym kraju, widząc po przykładzie Wrocławia, stara się go coraz bardziej ograniczać, ale poza naszymi granicami również, bo jak podaje washingtonexaminer.com: "Światowa Organizacja Zdrowia wezwała rządy na całym świecie do walki z konsumpcją alkoholu. Środkiem do tego celu mają być różnorakie regulacje, od wyższych podatków, przez zakazy reklam po ograniczenia sprzedaży. WTO apeluje o surowsze restrykcje na alkohol, twierdząc że jego konsumpcja prowadzi do ponad 3 mln zgonów rocznie."

Myślę, że takie ataki na sprzedaż alkoholu mają na celu oprócz tego, żeby zniechęcić ludzi do jego spożywania, również funkcję duraczającą. Mają sprawić, że ludzie kupujący alkohol, aby usprawiedliwić jego spożywanie zgodzą się na wszystko i z uśmiechem na ustach zapłacą na za niego więcej, bo w ten sposób będą uważać, że odpokutowują fakt, że go w ogóle kupili. Zamozaoranie poziom World Class. No, ale takie są właśnie efekty duraczenia - że wierzy się w rzeczy, w które normalny człowiek nie ma prawa uwierzyć, a zaczyna w nie wierzyć tylko dla własnego świętego spokoju.

I dzisiaj wobec tego wszystkiego czytam na stronie icelandnews.is, że moja ukochana Islandia, planuje znieść państwowy monopol na sprzedaż alkoholu i pozwoli nawet na jego reklamowanie! Czytamy IcelandNews Polska że: "Wiceprzewodniczący Partii Reform Þorsteinn Víglundsson przedstawił projekt ustawy, który został poparty przez sześciu innych posłów z ramienia Partii Odrodzenie, Partii Piratów i Partii Niepodległości. Wraz ze zniesieniem państwowego monopolu na sprzedaż alkoholu, dozwolone byłoby prowadzenie prywatnych sklepów z winem i mocniejszymi trunkami. Supermarkety i sklepy spożywcze nadal nie będą mogły sprzedawać alkoholu na warunkach określonych w nowej ustawie. Projekt przewiduje również, że alkohol mógłby być reklamowany w ograniczonym zakresie. Na przykład, wszystkim reklamom alkoholu musiałoby towarzyszyć ostrzeżenie o niebezpieczeństwach związanych z jego spożyciem. Ponadto reklamy nie mogłyby być kierowane do dzieci i młodzieży."

Islandia jako kraj nordycki dość restrykcyjnie zawsze podchodziła do sprzedaży alkoholu, bo w 1912 roku wprowadzono całkowity zakaz jego produkcji i spożycia, a dopiero 10 lat później wprowadzono wyjątek, dla islandzkich rybaków, aby mogli wymieniać dorsze na hiszpańskie wina z Hiszpanami. W latach 1935–1992 produkcja alkoholu była całkowicie pod kontrolą Państwa. No, a teraz jak widać po ponad stu latach walki z czymś, z czym nie da się walczyć, bo im bardziej się czegoś zakazuje, tym bardziej człowiek chce to mieć, powoli następuje powrót do normalności. Nie ma sposobu na ograniczenie spożycia alkoholu, po prostu trzeba się pogodzić z kulturą spożywania w danym kraju. Islandczycy, w mniejszych miejscowościach z pewnością lubią się napić, a w mieście stołecznym Reykjavik, piją może i mniej, ale tylko przez dzień bo po zmroku w pubach pije się tam sporo. Na północy, gdzie prawie nie ma słońca, alkohol poniekąd pełni jego funkcję :) W Polsce ludzie również lubią sobie wypić, we Francji także, natomiast odbywa się to w inny sposób, bo Francuz pije codziennie, ale wino i to jedną góra dwie lampki, natomiast w Polsce wiemy jak to wygląda. Ograniczanie spożycia poprzez nakładanie wysokich podatków, albo zakazywanie kupna nic nie daje, bo jeżeli ktoś będzie chciał zdobyć alkohol, mimo zakazów i wysokich cen, to i tak go zdobędzie.

Natomiast brawo dla Islandii, bo jeżeli projekt tej ustawy przejdzie to będzie świadczyło o tym, że ta wyspa naprawdę robi co chce i jest prawdziwie niepodległa, w przeciwieństwie do naszego kraju, który podpisuje takie deklaracje (mowa o tej z Marrakeszu), że jakby się wyborcy PiS o tym dowiedzieli (a nie wiedzą, bo media solidarnie milczą na ten temat) to by chyba swój ukochany rząd ukamienowali i to na trzeźwo!



salonowe podziemie, na to wygląda

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka