Sportem interesuję się od czasów pacholęcych. Wychowałem się na Saskiej Kępie w Warszawie w odległości kilometra od zlikwidowanego właśnie Stadionu X-lecia i nie było możliwości, żebym opuścił jakiekolwiek odbywające się tam zawody – wszystko jedno: lekkoatletyczne, futbolowe, kolarskie czy jakieś inne. To samo dotyczyło rzadkich wówczas transmisji telewizyjnych. Kiedy miałem 8 lat, czytałem już Przegląd Sportowy i znałem na pamięć wszystkie rekordy Polski i świata w lekkiej atletyce.
Teraz tak dobrze już nie jest (np. nie pamiętam wszystkich aktualnych rekordów), ale całkiem źle – także nie. Jest mała szansa, bym opuścił naprawdę ciekawą sportową transmisję telewizyjną, szczególnie jeśli pokazywany jest futbol, lekka atletyka, siatkówka, biathlon, skoki narciarskie, snooker (ten ostatni na razie nie, bo obecnie nie mam Eurosportu). Potrafię odróżnić Pawła od Roberta Korzeniowskiego, Anitę Włodarczyk od Diablo Włodarczyka, a Michaela od Stefana Schumachera. Zaglądam na różne serwisy sportowe w internecie. A jednak prawdziwym kibicem nie jestem. Dlaczego?
Prawdziwy polski kibic jest absolutnie przekonany, że nasi sportowcy są zawsze najlepsi. Jeżeli przegrywają, to nie ze swojej winy, lecz wyłącznie dlatego, że sprzęgły się przeciwko nim niekorzystne okoliczności, w tym – nieuczciwość sędziów lub przeciwników. No bo nasi są przecież absolutnie uczciwi...
Prawdziwy polski kibic uważa, że jeżeli nasz zawodnik w ciągu jednego roku znacząco poprawi swe rezultaty, jest to wynikiem jego talentu i ciężkiej pracy, jeśli zaś zrobi to sportowiec zagraniczny, to tylko dlatego, iż stosuje niedozwolony doping. Ot, weźmy choćby zeszłoroczne rekordy świata w lekkiej atletyce. Zdaniem polskiego kibica Anita Włodarczyk jest absolutnie czysta, zaś Usain Bolt – to na sto procent koksiarz. Jeżeli konkurent z zagranicy w ostatnim podejściu przeskoczy lub przerzuci Polaka, to też wyłącznie dlatego, że jest na dopingu, a gdy sytuacja jest odwrotna, mamy do czynienia ze wspaniałą umiejętnością koncentracji naszego herosa.
Szczególne larum kibice podnoszą po kontrowersyjnych decyzjach działaczy i sędziów. A to złośliwie dla nas ustalono termin mistrzostw, a to dokonano rozstawienia specjalnie na naszą niekorzyść... Oczywiście wynika to z faktu, że federacje sportowe są zdominowane przez Niemców albo Rosjan (albo i jednych, i drugich), a oni przecież okropnie nas nie lubią (no bo jak dranie mogą lubić porządnych ludzi!), i dlatego podejmują niekorzystne dla nas decyzje oraz wyznaczają niechętnych nam sędziów.
Najgorsze jest to, że taką hipokryzję podsycają często dziennikarze. W dodatku nie są to tylko pracownicy Superexpressu czy – przepraszam serdecznie redaktora Warzechę ;) – Faktu, ale także sprawozdawcy „misyjnej” telewizji publicznej. Ich zadaniem powinno być wyjaśnianie wszelkich aspektów niejasnych sytuacji; w praktyce jednak sprowadza się to często do bezmyślnego wydawania wyroków na korzyść naszych reprezentantów.
Ja prawdziwym kibicem nie jestem, bo choć też mocno trzymam kciuki za Polaków, to staram się być obiektywny. Nie krzyczę głośno, że wszystkie nasze klęski są skutkiem zmowy sędziów i rywali. Oczywiście, byłbym naiwny, gdybym twierdził, że sport jest absolutnie czysty i nigdy nie zdarzają się w nim rzeczy urągające fair play, które pozbawiają Polaków szans na zwycięstwo. (Przykład pierwszy z brzegu: pamiętam, jak pewien nasz zawodnik został niedopuszczony do ważnych zawodów tylko dlatego, że BBC zagroziła, iż nie zapłaci organizatorom za transmisję, o ile nie będzie startować Anglik – wyrzucono więc z listy startowej Polaka, a na jego miejsce dano znacznie gorszego Brytyjczyka...) Uważam jedynie, że Polacy o wiele częściej przegrywają przez brak umiejętności, pecha czy autentyczne (a nie – zamierzone) pomyłki sędziów, choć inne przypadki też się czasem zdarzają.
Weźmy choćby jedno z najbardziej kontrowersyjnych wydarzeń ostatnich lat – mecz z Austrią na Euro 2008. Wcale nie myślę, że w przekroju całego spotkania sędzia Webb skrzywdził naszą drużynę. (Już samo to stwierdzenie stawia mnie poza społecznością prawdziwych polskich kibiców...) Karny, podyktowany przeciwko Polakom, był rzeczywiście sporny, ale w dosłownym znaczeniu tego słowa – to znaczy można się spierać, czy należało go podyktować, czy nie. Myślę, że jakaś połowa arbitrów zareagowałaby podobnie jak Webb, a druga połowa – odmiennie. Natomiast bezspornym faktem jest to, że bramkę dla Polaków Roger zdobył ze spalonego i żaden sędzia uznać jej nie powinien.
Prawdziwy kibic nie pamięta, że kontrowersyjne lub wręcz błędne decyzje sędziów działają też na korzyść Polaków. Kilka lat temu jedna z polskich klubowych drużyn siatkarek rozgrywała w Turcji mecz Ligi Mistrzów. Zwycięzca przechodził dalej, przegrany odpadał. Doszło do tie breaka, w którym Polki prowadziły 14:13. Nastąpił atak Turczynek, po którym sędzia odgwizdał aut. Polki wygrały seta 15:13, a cały mecz – 3:2. W powtórce telewizyjnej wyraźnie było widać, że piłka wylądowała dobre pół metra w boisku...
Nie sądzę, żeby arbiter był stronniczy, choć absolutnej pewności oczywiście nie mam. Myślę, że autentycznie się pomylił. Wyobraźmy sobie jednak, co krzyczeliby polscy kibice, gdyby sytuacja była odwrotna, to znaczy gdyby decydujący punkt sędzia przyznał nieprawidłowo Turczynkom!...
Konkurencją, w której bardzo łatwo o klęski obwiniać sędziów, są skoki narciarskie. A to Polaka wypuszczą w zbyt niedogodnych warunkach, a to „swojego” w szczególnie dogodnych, a to jednemu odejmą punkty za styl, a drugiemu dodadzą, a to anulują całą serię w takiej, a nie innej sytuacji, i rozpoczną ją od początku... Jeszcze raz podkreślam, że nie twierdzę, iż w każdym konkursie wszystko rozstrzygane jest zgodnie z zasadami fair play; doszukiwanie się jednak złej woli w każdej niekorzystnej decyzji arbitrów to lekka przesada. Tym bardziej, że czasami kontrowersyjne decyzje działają na naszą korzyść. Oto przykład.
Sezon zimowy 2002/2003. O zwycięstwo w Pucharze Świata walczą Adam Małysz i Sven Hannawald. Do końca pozostały jakieś cztery zawody. Z dużą przewagą prowadzi Małysz, ale Hannawald ma jeszcze bardzo niewielką szansę, aby go przegonić. Rozpoczyna się konkurs. W pierwszej serii Hannawald skacze – jak na niego – bardzo słabo, i zajmuje miejsce w drugiej dziesiątce. Małysz wychodzi na prowadzenie. Gdyby ta sytuacja utrzymała się w całym konkursie, Małysz już definitywnie zostałby zdobywcą kryształowej kuli.
Rozpoczyna się druga seria. Hannawald oddaje fantastyczny skok; następni po nim skaczą znacznie gorzej i Sven przesuwa się w górę klasyfikacji. Wygląda na to, że prawdopodobnie znowu straci trochę punktów do Adama, ale nadal będzie się liczyć – przynajmniej teoretycznie – w walce o Puchar Świata. Kiedy do końca serii pozostaje kilku zawodników, gwałtownemu pogorszeniu ulegają warunki na skoczni. Coraz silniejszy wiatr i śnieg... Sędziowie robią przerwę w skokach, po czym anulują wyniki drugiej serii i ogłaszają zakończenie konkursu. Małysz może już świętować zdobycie kryształowej kuli.
Pamiętam, że wówczas warunki rzeczywiście dramatycznie się pogorszyły, tak więc decyzja sędziów była jak najbardziej uzasadniona. Puśćmy jednak znowu wodze wyobraźni i zastanówmy się, co by się stało, gdyby sytuacja była odwrotna.
Oto w klasyfikacji Pucharu Świata prowadzi Hannawald, a Małysz go goni. W pierwszej serii Hannawald skacze świetnie, a Małysz kiepsko. W drugiej Małysz oddaje rewelacyjny skok, po czym sędziowie przerywają konkurs i Puchar Świata zdobywa Hannawald... Co by wówczas powiedzieli kibice, a najpewniej i nasi sprawozdawcy?
Łomateńko, co by się wtedy działo! Zaczęłoby się jojczenie, że zdominowana przez Niemców federacja narciarska odebrała Małyszowi szansę walki z Hannawaldem; że Małysz może by i przegrał ten Puchar Świata, ale po uczciwym boju, a nie przy stoliku sędziowskim; że warunki wcale nie były aż tak złe, i można było konkurs kontynuować, co najwyżej przedłużając jeszcze przerwę; a w ogóle to Niemcy obawiali się, iż drugi skok Hannawalda będzie kiepski, i dlatego doprowadzili do nieuczciwego zakończenia zawodów...
Mam wrażenie, że obecnie mało kto (poza zdeklarowanymi fanami skoków narciarskich) pamięta tę sytuację z 2003 roku. Jestem za to dziwnie przekonany, że opisaną przeze mnie sytuację hipotetyczną roztrząsano by do dzisiaj. Coś jak to nieszczęsne mokre boisko z meczu RFN-Polska, które jakoby było głównym powodem przegranej naszych piłkarzy w walce o finał Mistrzostw Świata 1974...
Myślę, że kibice łatwiej pamiętają kontrowersyjne decyzje sędziów, gdy działają one na niekorzyść ich zawodników. Gdy przynoszą one pożytek Polakom, szybko wypadają z pamięci. Dlaczego? Niech na ten temat wypowie się psycholog. Ja myślę, że po prostu przyjemnie jest myśleć, iż nasi wygrywają zawsze uczciwie.
Tak czy inaczej, moje podejście do tematu wyklucza mnie ze społeczności prawdziwych kibiców. We wszelkich dyskusjach – obojętne: na forach internetowych czy w pubach przy piwie – prawdziwi kibice bratersko łączą się w żalu, jak to nas, Polaków, wszyscy zawsze rąbią, ale my, potomkowie Zawiszy Czarnego, hetmana Żółkiewskiego i księdza Kordeckiego, będziemy do końca walczyć z obcą nawałą wrogich nam sędziów i, mimo niesprawiedliwych porażek, wysoko dzierżyć biało-czerwony sztandar. Jeżeli czasem próbuję zaprezentować swoje stanowisko – że może czasem świat nie jest aż tak czarno-biały – zostaję zwykle odsądzony od czci i wiary i obrzucony inwektywami, z których najlżejsza to „kompletny dyletant”.
Chociaż właściwie nie powinienem się dziwić takiemu podejściu: prawdziwe kibicowanie nie polega przecież na racjonalnym myśleniu, ale na emocjach, które jednoznacznie muszą być po stronie naszych, nieprawdaż?
Prawdaż ;)
Sześć praw kierdela o dyskusjach w internecie: 1. Gdy rozum śpi, budzą się wyzwiska. 2. Trollem się nie jest; trollem się bywa. 3. Im mniej argumentów na poparcie jakiejś tezy, tym bardziej jest ona „oczywista”. 4. Obiektywny tekst to taki, którego wymowa jest zgodna z własnymi poglądami. 5. Dyskusja jest tym bardziej zawzięta, im mniej istotny jest jej temat. 6. Trzecie prawo dynamiki Newtona w ujęciu internetowym: każdy sensowny tekst wywołuje bezsensowny krytycyzm, a stopień bezsensowności krytyki jest równy stopniowi sensowności tekstu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Sport