...w ostatnim 25-leciu. A może nawet w całej historii naszego kraju. Co prawda do końca roku pozostało jeszcze jakieś dwa tygodnie, ale już teraz można tak powiedzieć. I oceny tej nie zmienią ostatnie kiepskie występy naszych skoczków narciarskich, piłkarek ręcznych czy pań uprawiających biathlon (bo na panów biathlonistów i tak nikt nie liczył).
No bo przypomnijmy sobie. Najpierw najlepsze Zimowe Igrzyska Olimpijskie ever (6 medali, w tym 4 złote). Sezon zimowy ukoronowany zdobyciem Pucharu Świata przez Kamila Stocha. Wiosną chwila oddechu, ale już latem znakomite Mistrzostwa Europy w lekkiej atletyce. Następnie coś, na co wszyscy czekaliśmy od dziesięcioleci: Mistrzostwo Świata w siatkówce! Najlepsze w historii starty naszych zawodowych kolarzy: Mistrzostwo Świata Michała Kwiatkowskiego, wygrane 2 etapy i koszulka w grochy Rafała Majki na Tour de France, zwycięstwo tegoż w Tour de Pologne oraz etap Przemysława Niemca na Vuelta Espana.
No i absolutna wisienka na torcie: pierwsza wygrana z Niemcami w futbolu! Nawet jeśli – odpukać! – nie awansujemy do finałów Mistrzostw Europy, to ten sukces będziemy pamiętać przez lata. Tak jak ciągle pamiętamy zwycięstwo nad hokeistami ZSRS w Mistrzostwach Świata z 1976 roku, które w sumie nic nie dało, bo i tak wypadliśmy wtedy z grona najlepszych drużyn.
Na koniec pewna refleksja. Kiedy dwa lata temu Polacy niezbyt okazale zaprezentowali się na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie, dyżurne salonowe jęczydupy podniosły larum i, rzecz jasna, za słabe wyniki obarczyły winą Tuska i jego ekipę. Czy teraz pochwalą ją za sukcesy?
No bo przecież chyba nie są aż takimi hipokrytami, by stosować wybiórcze kryterium ocen: obwiniać rząd za klęski, a wszelkie pozytywne wyniki przypisywać komuś innemu?... ;)
A teraz już całkiem poważnie. Wielokrotnie pisałem tutaj, że uważam łączenie wyników w sporcie z konkretnym rządem za błędne. Potęgę w jakiejś dyscyplinie sportowej buduje się przez długie lata, w trakcie których wielokrotnie zmieniają się ekipy rządowe. Poza tym związki sportowe w naszym kraju są w dużym stopniu autonomiczne i wpływ rządu jest na nie stosunkowo niewielki. A czy to dobrze, czy źle, to już temat na oddzielną dyskusję.