Kierunek-Wschód Kierunek-Wschód
767
BLOG

„Klient nasz pan”. Dzika komercjalizacja bezpieki w Rosji lat 90.

Kierunek-Wschód Kierunek-Wschód Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Po upadku Związku Radzieckiego Rosjanie nie uzyskali lepszych perspektyw na przyszłość. W warunkach transformacji ustrojowej musieli stawić czoło kryzysowi, który objawiał się między innymi poprzez rosnący deficyt, inflację czy masową redukcję miejsc pracy. ZSRR osierocił także rozrośnięty do niewyobrażalnych rozmiarów aparat bezpieczeństwa, którego nowo powstały organizm Federacji Rosyjskiej nie był w stanie utrzymać. Instytucje, słynące niegdyś z renomy i potęgi, w nowych czasach borykały się z podstawowymi problemami, takimi jak zapewnienie ciągłości wypłacanych pensji. 

Z drugiej strony dziesiątki tysięcy dotychczasowych pracowników służb dysponowało szerokimi i potężnymi narzędziami kontroli i wywierania wpływu. Funkcjonariusze zaczęli poszukiwać dodatkowych źródeł zarobku, próbując odnaleźć się na dzikim rynku branży bezpieczeństwa. Okres transformacji był dla nich idealnym momentem na wykorzystanie resortowych szkoleń, kontaktów i doświadczeń w celu osiągnięcia szybkich korzyści majątkowych. W ten właśnie sposób zaczęła się rozwijać masowa i niekontrolowana komercjalizacja usług oficerów wywiadu.

Grupy przestępcze z czasem stawały się coraz bardziej profesjonalne i zorganizowane. Upowszechniła się praktyka ściągania haraczy z przedsiębiorców, którzy stawiali dopiero pierwsze kroki w nieuregulowanym prawnie systemie upośledzonej kapitalistycznej gospodarki. Rozwinęły się także inne gałęzie przestępczości, takie jak porwania dla okupu, handel bronią, ludźmi i narkotykami.

Władza nie była w stanie skutecznie walczyć z tymi procederami. Po pierwsze, wynikało to z silnie okrojonego budżetu operacyjnego. Można także wnioskować, że totalitarna władza Związku Radzieckiego ograniczała, tuszowała lub monopolizowała pewne przestępcze działania, dla przykładu nielegalny obrót dewizami, hazard czy prostytucję.

Funkcjonariusze KGB zostali pozbawieni pracy lub wynagrodzenia, jednak wciąż dysponowali agenturalnym warsztatem. Do perfekcji opanowali zasady konspiracji i od podszewki znali metody operacyjne. Z ich doświadczenia chętnie korzystali gangsterzy, którzy zatrudniali bezpieczniaków do ochrony własnych interesów. Funkcjonariusze, w zamian za skuteczną pomoc w rozwiązywaniu problemów, mogli liczyć na przyzwoite warunki płacowe. Zmienił się jedynie pracodawca. Zamiast od państwa, pobierali wynagrodzenie od tych, których działalność w teorii mieli zwalczać.

Miastem, w którym nawiązano taką współpracę na największą skalę, był Petersburg, gdzie funkcjonariusze regionalnej delegatury KGB (a od 1995 roku także FSB) współtworzyli grupę przestępczą tak potężną, że w praktyce nietykalną. Wykorzystali do tego system międzynarodowych powiązań i wielopoziomowy schemat korupcyjny. We współpracę weszli przedstawiciele miejskich władz, przestępcy gospodarczy aktywni jeszcze w czasach ZSRR oraz nowa klasa „przedsiębiorców”, która uwłaszczyła się na rozkradanych przedsiębiorstwach państwowych.

Kluczową rolę w tworzeniu struktur odegrał obecny prezydent Federacji Rosyjskiej, Władimir Putin – który po oficjalnym odejściu z KGB w 1990 r. przez sześć lat pracował właśnie w administracji Petersburga. Pełnił rolę łącznika pomiędzy miastem, funkcjonariuszami FSB i szefami grup przestępczych.

W 1998 roku Putin objął funkcję szefa FSB. Przeprowadził ostre cięcie – gruntowną restrukturyzację systemu służb bezpieczeństwa. Zmianom towarzyszyły „miotły”. Środowisko Putina miękko wylądowało w Moskwie, wyznaczając kierunek zmian i wpływów, które są kontynuowane w Federacji Rosyjskiej po dzień dzisiejszy.

Początek zmian można symbolicznie wyznaczyć na dzień 26 marca 1997 roku, kiedy Władimir Putin został powołany przez ówczesnego prezydenta Borysa Jelcyna na stanowisko Zastępcy Szefa Administracji Prezydenta i Szefa Głównego Zarządu Kontroli. Już wtedy Putin zaczął prowadzić masowy „import” kadr z Petersburga do Moskwy. Pomagali mu w tym m.in. Gieorgij Siergiejewicz Połtawczenko, Konstantin Gołosczapow i bracia Arkadij i Boris Rotenbergowie.

Już w latach 1998-1999 „ekipa z Petersburga” zaczęła zajmować wpływowe stanowiska w administracji rządowej, państwowych przedsiębiorstwach, a także w samej Federalnej Służbie Bezpieczeństwa. Latem 1998 roku, w obliczu narastającego kryzysu społecznego i politycznego, Borys Jelcyn zdecydował powierzyć dowództwo FSB właśnie Putinowi, który w przemówieniu po objęciu funkcji zaznaczył, że „wraca do Federalnej Służby Bezpieczeństwa jak do własnego domu i jest zdeterminowany, aby wykonać dużo konstruktywnej pracy”.

Taka zapowiedź nie wzbudziła entuzjazmu w środowisku. Funkcjonariusze podchodzili do Putina ze sceptycyzmem. Ich nowy szef dosłużył się w KGB jedynie stopnia pułkownika, a większość służby odbył w Niemieckiej Republice Demokratycznej, podczas gdy dużo bardziej prestiżowym kierunkiem był ten położony na zachód od Muru Berlińskiego.

Na czystki Putina nie trzeba było czekać długo. Wkrótce Kolegium Federalnej Służby Bezpieczeństwa zasilili Wiktor Czerkiesow, Siergiej Iwanow i Aleksander Grigoriew. Na stanowisko szefa Departamentu Zwalczania Terroryzmu powołano Władimira Proniczewa. Bezpośrednim zastępcą Putina został Nikołaj Patruszew, a jego asystentem – Igor Sieczin. Co łączyło tych ludzi? Nietrudno zgadnąć. Wszyscy pochodzili z Petersburga.

Nowy dowódca FSB zlecił także przeprowadzenie powszechnej inwentaryzacji aktywów służby. W późniejszym okresie, już jako premier, a następnie jako prezydent, Putin wydał zgodę na sprywatyzowanie resortowych daczy, hoteli, lokali kontaktowych i mieszkań, które często znajdywały się w prestiżowych lokalizacjach. Właścicielami nieruchomości stawali się wyżsi rangą oficerowie i generałowie służb, którzy nabywali mienie za ułamek wartości, by następnie sprzedać je z kilkusetkrotnym zyskiem. Wielu funkcjonariuszy wyższego szczebla praktycznie z dnia na dzień stało się milionerami.

W międzyczasie w dowództwie FSB zaczęły pojawiać się oczekiwania, by odbudować pozycję Rosji na „rynku” wywiadowczym. W odpowiedzi na te żądania od końca lat 90. przeprowadzono w instytucji szereg zmian strukturalnych. Utworzono nowe jednostki, a starym powierzano coraz szersze kompetencje i uprawnienia do kontrolowania pracy innych organów – prokuratury, komisji śledczych, straży granicznej czy służby celnej.

Tendencja ta utrzymuje się do dziś. FSB stara się przywrócić renomę na miarę KGB w czasach świetności państwa radzieckiego i utrzymać status „super intytucji”, która ma wpływ na każdy aspekt funkcjonowania aparatu państwa, pełni pełną kontrolę nad społeczeństwem i rozszerza wpływy za granicę. Jedną ze zmian pozwalających na spełnienie tych ambicji FSB było utworzenie Departamentu Bezpieczeństwa Gospodarczego, które znacząco rozszerzyło możliwości ingerencji służby w procesy finansowe i biznesowe dokonujące się w „nowej Rosji”.

Kolejna fala reform miała miejsce w latach 2003-2004, kiedy Władimir Putin umocnił pozycję prezydenta.

W 2004 roku Federalna Służba Bezpieczeństwa weszła na „rynek” lobbingu gospodarczego. Funkcjonariusze zajmowali się między innymi siłowym przejmowaniem prywatnych przedsiębiorstw, a także przemytem, handlem bronią i narkotykami.

W latach okresu transformacji zorganizowane to grupy przestępcze zatrudniały funkcjonariuszy FSB, jednak z czasem stosunki sił między agentami a gangsterami zaczęły się równoważyć. Z czasem układ się odwrócił i to służby zaczęła dyktować warunki. Do dziś grupy przestępcze realizują zlecenia FSB jako jej podwykonawcy. Środki pochodzące z działalności przestępczej mają trafiać do kieszeni wysokich rangą oficerów służby, a tylko niewielka ich część zasila niejawny budżet.

Ponadto powszechnym wśród pracowników FSB stał się proceder „dorabiania do pensji” poprzez świadczenie usług „specjalnych” – nawet tych najdrobniejszych. W pewnych kręgach pocztą pantoflową krążą nieoficjalne cenniki. Dotarliśmy do informacji udzielonych na ten temat przez funkcjonariusza FSB średniego szczebla, który pełni obecnie służbę w Obwodzie Kaliningradzkim.

Według źródła pozyskanie informacji osobowej to koszt od 200 dolarów wzwyż. Chodzi o ustalenie danych paszportowych czy rosyjskiego odpowiednika numeru PESEL, a także o sprawdzenie rejestru karnego lub skarbowego czy danych kontaktowych wybranej osoby. Cena zestawu poszerzonego o informacje na temat numerów rachunków bankowych lub zdjęć dokumentów tożsamości to 500 dolarów. Stawka za zdobycie listy połączeń telefonicznych z geolokalizacją wynosi w przybliżeniu 1500 dolarów i jest zależna od operatora, u którego cel ma zarejestrowany telefon.

Za włamanie do komunikatora czy poczty elektronicznej i zapewnienie sobie ciągłego dostępu do korespondencji trzeba zapłacić 3000 dolarów miesięcznie. Zleceniodawca mogę także założyć wskazanej osobie podsłuch. Cena? 5000 dolarów za każdy dzień pracy. Funkcjonariusz udzielający tych informacji podkreślił, że realizacja powyższej „usługi” wymaga zamówienia jej na co najmniej siedem dni. Funkcjonariusze FSB oferują także możliwość założenia stałego dozoru operacyjnego i całodobowej fizycznej obserwacji. Przy tej usłudze cena jest ustalana indywidualnie.

Jak widać, pakiet usług jest szeroki. Tak prezentuje się zarys kryminalnej komercjalizacji działań Federalnej Służby Bezpieczeństwa. To wierzchołek góry lodowej. W następnych odcinkach „Kierunku Wschód” przybliżę konkretne sprawy, w których FSB przyjmowała rolę prywatnej wywiadowni, wielokrotnie zaprzeczając swoim ustawowym założeniom.

Brzmi niewiarygodnie? Być może, jednak tak to funkcjonuje. Nie tylko w Rosji. Również w Polsce mierzyliśmy – a może mierzymy się do dzisiaj? – z problemem kryminalnej działalności byłych funkcjonariuszy komunistycznych służb. Na przykład Służby Bezpieczeństwa.


Informujemy o wydarzeniach w Rosji, na Białorusi i Ukrainie. Bezpieczeństwo, geopolityka, społeczeństwo. 24/7. Bez cenzury.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka